Dyrektorzy ocenili przygotowanie swoich szkół do prowadzenia edukacji zdalnej w marcu jako przeciętne (42 proc.). Dziś również obawiają się chaosu.
DGP
Zdaniem dyrektorów w organizacji nauczania zdalnego pomagało przede wszystkim zaangażowanie rodziców (40 proc.) i nauczycieli (78 proc.). W przypadku tych pierwszych chodziło głównie o zapewnienie dziecku dostępu do sprzętu (67 proc.) oraz towarzyszenie podczas zajęć online (49 proc.). Z kolei nauczyciele najczęściej prowadzili zajęcia online w czasie rzeczywistym (69 proc.), przesyłali opracowane przez siebie materiały i zadania do samodzielnego wykonania przez uczniów (56 proc.), starali się indywidualizować pracę z uczniami. Nie wszyscy jednak proponowali im pracę zespołową – wynika z badania „Edukacja w cieniu pandemii”, zrealizowanego przez portal badawczy Ewaluacja.online. Jego celem było poznanie opinii dyrektorów oraz organów prowadzących placówki na temat edukacji zdalnej oraz planu działania w nowym roku szkolnym.
Ankiety zebrane ze 145 samorządów pokazują, że prawie 87 proc. szkół nie dostało wsparcia organizacyjnego ze strony jednostek samorządu terytorialnego. Jeśli już się pojawiło, dotyczyło w przeważającej większości wyposażenia w sprzęt (92,4 proc.). 60 proc. JST zamierza teraz wspomagać szkoły w ubieganiu się o środki z UE na realizację projektów związanych z edukacją zdalną.
Z kolei dyrektorzy przekonują, że w miarę możliwości zapewniali nauczycielom wsparcie organizacyjne. Pracownicy zostali wyposażeni w sprzęt (56 proc.), uczestniczyli w szkoleniach z zakresu obsługi komunikatorów, platform, wykorzystania narzędzi ICT w swojej pracy. – Do tego co drugi nauczyciel pracował w nieformalnych grupach wsparcia, np. na Facebooku – opisuje ekspertka pedagogiczna Ewaluacja.online Katarzyna Baeck-Kamińska. Podkreśla, że mocną stroną edukacji zdalnej jest zdobywanie nowych kompetencji, co w efekcie może przełożyć się na większą samodzielność uczniów i nauczycieli.
Jednak ta forma nauki ma też słabe strony. Utrudnieniem w realizacji zajęć na odległość było różne wyposażenie i oprogramowanie komputerów uczniów (tak oceniło problem 62 proc. dyrektorów), brak doświadczenie w nauczaniu zdalnym (50 proc.), problemy z dostępem do internetu (50 proc.) oraz brak jednego, ogólnopolskiego narzędzia do tego rodzaju edukacji – dodaje Katarzyna Baeck-Kamińska. Konsekwencją tego, jak przekonuje, okazały się kłopoty w ocenianiu efektów osiąganych przez uczniów.
To dlatego dyrektorzy mówią teraz o pilnej potrzebie wprowadzenia zmian organizacyjnych na wypadek, gdyby znów trzeba było zaszyć się w domach. Jako priorytet wskazują potrzebę ujednolicenia narzędzi do prowadzenia zajęć zdalnych oraz przedstawienie przez resort edukacji spójnych wytycznych. Co trzeci pytany w badaniu dyrektor mówi wprost o konieczności zmian w podstawie programowej. – To sprawy techniczne. Poza nimi musimy zadbać jeszcze o to, co w głowach. Przede wszystkim nie doprowadzić do pogorszenia, i tak już trudnej, atmosfery. Boję się, że nauczyciele, szczególnie ci starsi, w obawie o zdrowie, będą szli na L4 lub na urlopy dla poratowania zdrowia – mówi Izabela Leśniewska z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. – Jeśli spadnie ich kondycja psychiczna i fizyczna, będzie to miało bezpośrednie przełożenie na jakość kształcenia.