Niezależnie od sytuacji epidemicznej na danym terenie szefowie placówek oświatowych chcą przechodzić na kształcenie hybrydowe. Tłumaczą to przepełnieniem. Sanepid i MEN mówią „nie”
Formalnie od 1 września do szkół mają trafić wszyscy uczniowie. Lekcje mają odbywać się w trybie stacjonarnym, a tylko w wyjątkowych sytuacjach (np. w razie zakażeń) – w trybie hybrydowym. Wtedy część dzieci uczy się w szkole, a część w domu. Dyrektorzy, którzy obawiają się o bezpieczeństwo uczniów i pracowników, chcą jednak częściej stosować ten drugi tryb, np. w sytuacji, kiedy placówka jest zbyt mała, a uczniów bardzo dużo. Zapowiadają składanie wniosków w tej sprawie do inspekcji sanitarnej. Ministerstwo Edukacji Narodowej podtrzymuje jednak swoje wytyczne. W tej kwestii GIS je wspiera, ale kwestionuje konieczność opiniowania indywidualnych wniosków o zdalną naukę (np. dla uczniów z przewlekłymi chorobami lub z orzeczeniem poradni psychologiczno-pedagogicznej). Inspekcja obawia się fali takich podań.

Chcą hybrydy

Możliwość prowadzenia zajęć w formie mieszanej rozważa wielu dyrektorów. Aby wdrożyć takie rozwiązanie, muszą zwrócić się do organu prowadzącego (np. gminy) o zgodę. To często zwykła formalność.
DGP
– W miarę rozwoju sytuacji i potrzeb będziemy respektować wnioski dotyczące zmian w organizacji nauczania – potwierdza Paulina Polak, dyrektor Samorządowego Zespołu edukacji w Olkuszu.
Część dyrektorów ma już wstępne przyzwolenie organów prowadzących. Na przykład w wytycznych przygotowanych przez stołeczny ratusz dyrektorów zachęca się do tego, aby do podstawówki uczęszczali uczniowie z klas I–III, a starsi uczyli się zdalnie. Trudniejsze jest uzyskanie opinii sanepidu. Ta musi być pozytywna, aby placówka mogła uruchomić tryb dualny. Szefowie placówek biorą to pod uwagę.
– Rozważamy wprowadzenie hybrydowego nauczania, tak aby uczniowie czuli się bezpiecznie, a szkoła mogła sprostać wytycznym wydanym przez resorty edukacji i zdrowia oraz Głównego Inspektora Sanitarnego – mówi Anita Fieducik, dyrektor Szkoły Podstawowej w Izabelinie.
– Jeśli sanepid wyda nam negatywną opinię, to będę mogła wykazać, że chciałam maksymalnie zapewnić bezpieczeństwo uczniom, ale organ współdecydujący uznał inaczej – dodaje.
Takie plany mają też dyrektorzy szkół w dużych miastach. W pierwszych dniach uczniowie mają się pojawić w szkole, ale jeśli pojawią się trudności z wypełnieniem wytycznych, posypią się wnioski do samorządów.
– W ubiegłym roku w szkołach ponadpodstawowych naukę rozpoczął tzw. podwójny rocznik. W wielu placówkach znacząco zwiększyła się liczba uczniów. Uwzględniając to, dyrektorzy szkół ponadpodstawowych rozważają możliwość nauczania hybrydowego w liceach, technikach i szkołach branżowych. Wtedy nauka odbywałaby się częściowo stacjonarnie, a częściowo zdalnie, przynajmniej przez pierwsze dwa tygodnie od rozpoczęcia roku szkolnego – potwierdza Daria Kulczewska z Urzędu Miasta Poznania.
Jej zdaniem obawy szefów placówek są uzasadnione, bo do niektórych uczęszcza nawet 2 tys. uczniów.
– Wymagana będzie jednak pozytywna opina powiatowego inspektora sanitarnego – zastrzega.

Chcą rozluźnienia

Interwencję w kwestii organizowania zajęć zapowiada opozycja.
– W tym tygodniu chcemy się jeszcze raz spotkać z Dariuszem Piontkowskim, ministrem edukacji narodowej, i zaapelować do niego, aby szkoły mogły stosować kształcenie hybrydowe. Tym bardziej, jeśli niemożliwe będzie spełnienie wytycznych, w tym związanych z zachowaniem odpowiedniego dystansu. W obecnej procedurze sanepid będzie takie inicjatywy blokował – mówi Krystyna Szumilas, posłanka PO i zastępca przewodniczącego Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
Część dyrektorów szkół jest przekonana, że wystarczającym argumentem do wnioskowania o dualne nauczanie są problemy z takim ułożeniem planu lekcji, aby uczniowie nie przebywali w zbyt dużym zagęszczeniu. Ale wprowadzenie takiego trybu nie będzie proste.
– Wczoraj odbyło się spotkanie z małopolskim kuratorem, który dobitnie powiedział, że nie będzie żadnej zgody na takie rozwiązanie bez określonych przesłanek – mówi Tomasz Malicki, profesor oświaty i wicedyrektor Technikum nr 2 w Krakowie.
Jego zdaniem dyrektorzy i tak powinni jednak wnioskować o hybrydowe nauczanie (jeśli np. w szkole jest duże zagęszczenie uczniów).
– Nawet jeśli otrzymają odmowę, to będzie dokument, że walczyli o bezpieczeństwo uczniów – przekonuje Malicki.
DGP zapytał resort edukacji narodowej, czy będzie przyzwolenie na hybrydowe nauczanie, jeśli jedynym kryterium we wniosku będą trudności ze spełnieniem ww. wytycznych.
– Absolutnie nie ma takich podstaw – odpowiada stanowczo Anna Ostrowska, rzecznik MEN.
Podobnie uważa główny inspektor sanitarny.
– Gdy słucham wypowiedzi niektórych samorządowców i nauczycieli o tym, że będą mieć problemy ze spełnieniem wytycznych, to zastanawiam się, jak ich placówki do tej pory funkcjonowały w sezonie grypowym. Przecież co roku mieliśmy zagrożenia i szkoły jakoś działały – mówi Jan Bondar, rzecznik prasowy GIS.
Jego zdaniem alarmistyczne tony są przesadne.
– Rozumiem, że niektórzy nauczyciele chcieliby pracować z domu, bo być może jest to bardziej wygodne. Poszczególne inspekcje sanitarne takie inicjatywy będą negatywnie rozpatrywały, bo to nie jest podstawa do zdalnego nauczania. Nawet jeśli w szkole pojawi się pracownik z koronawirusem, to takie okoliczności będą badane i wcale nie muszą oznaczać przejścia na zdalne nauczanie – argumentuje Bondar.

(Nie)dogadani

Wnioski do sanepidu o zastosowanie hybrydowego trybu należy składać, kiedy na terenie placówki pojawi się ognisko koronawirusa, ze względu na lokalną sytuację epidemiczną, a także gdy uczniowie lub pracownicy będą przebywać na kwarantannie. Tak wynika z zaleceń MEN. Tych przesłanek GIS nie kwestionuje. Dyrektorzy mają jednak także występować do sanepidu, jeśli dyrektor otrzyma opinię lekarza o chorobach przewlekłych dziecka lub orzeczenie z poradni psychologiczno-pedagogicznej o potrzebie indywidualnego nauczania.
– To jest nieporozumienie. Będziemy interweniować w resorcie edukacji, aby w tych dwóch ostatnich przypadkach nie trzeba było występować o opinie – mówi Jan Bondar.
– W przeciwnym razie inspekcja zostanie zalana takimi wnioskami od dyrektorów, a nasi pracownicy i tak mają dużo obowiązków. Jeśli jest orzeczenie lekarza lub poradni, to nasza opinie jest bezprzedmiotowa – dodaje.
To niejedyne zawirowania związane z organizacją nauczania. Ogólnopolskie Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty przedstawiło wczoraj swoje stanowisko w sprawie organizacji nauczania. Głównym postulatem jest opóźnienie roku szkolnego o dwa tygodnie.