Dariusz Piontkowski, minister edukacji narodowej, wznawia pracę zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty. Z udziałem związkowców i samorządów ma on przygotować projekt zmian w Karcie nauczyciela.
Zmiany w karcie nauczyciela pożądane przez samorządy / DGP
Niewykluczone, że efektem prac zespołu będzie całkiem nowa pragmatyka zawodowa dla pracujących w samorządowych szkołach i przedszkolach. Projekt będzie znany najwcześniej przed zakończeniem roku szkolnego. Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) chce zmienić regulacje dotyczące postępowania dyscyplinarnego, awansu zawodowego, oceny okresowej nauczycieli, a także zasad wynagradzania i finansowania oświaty.

Komisja do likwidacji

Na pierwszy ogień pójdą dyscyplinarki. Oświatowa Solidarność proponuje likwidację komisji dyscyplinarnej dla nauczycieli, czyli całego rozdziału 10 ustawy z 26 stycznia 1982 r. – Karta nauczyciela (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 2215; dalej: KN).
– To nic innego jak wstęp do powolnej likwidacji karty, rozdział po rozdziale – alarmuje Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP).
Przekonuje, że jeśli MEN przychyli się do tego stanowiska, nauczyciele z byle powodu będą zwalniani na podstawie art. 52 kodeksu pracy, czyli dyscyplinarnie bez okresu wypowiedzenia.
Resort odpowiada, że po likwidacji rozdziału 10 KN za przewinienia służbowe nauczyciel odpowiadałby na podstawie kodeksu pracy i kodeksu karnego. Nie oznacza to wcale stosowania art. 52 k.p. w każdym przypadku.
Ministerstwo zauważa, że brakuje kary między naganą z ostrzeżeniem a zwolnieniem z pracy. Tym bardziej że to ostatnie nie zawsze oznacza nieodwracalne konsekwencje dla ukaranego. Zdarza się bowiem, że dyrektor szkoły następnego dnia po wygaśnięciu stosunku pracy ponownie zatrudnia zwolnionego nauczyciela.

Więcej czasu dla dyrektora

Zgodnie z art. 75 ust. 2 Karty nauczyciela o popełnieniu przez pedagoga czynu naruszającego prawa i dobro dziecka dyrektor szkoły musi zawiadomić rzecznika dyscyplinarnego nie później niż w ciągu trzech dni roboczych od powzięcia wiadomości o tym czynie. Podobny mechanizm stosuje się do dyrektora. Wtedy organ prowadzący (np. wójt) musi o tym powiadomić rzecznika dyscyplinarnego, który jest powołany przy wojewodzie.
MEN proponuje, by o przewinieniu nauczyciela był powiadamiany bezpośrednio wojewoda i aby to on przekierowywał sprawę do przeanalizowania przez rzecznika dyscyplinarnego. Resort chce też wydłużenia terminu na przeanalizowanie zdarzenia z trzech do 14 dni roboczych.

Zdefiniować dobro dziecka

– Przepis obowiązuje od września, a rzecznicy zostali już zasypani zgłoszeniami od dyrektorów. Dlatego chcemy, aby zdefiniowano pojęcie dobra dziecka. Sprawy trafiające do wyjaśnienia dyscyplinarnego powinny dotyczyć nietykalności cielesnej i molestowania, a nie rozważania, czy nauczyciel podniósł głos na ucznia – mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w Forum Związków Zawodowych (FZZ).
Resort edukacji chce wprowadzić zasadę, że zawieszenie nauczyciela w czynnościach na czas trwania postępowania powinien z automatu dotyczyć wszystkich jego stosunków pracy, a nie tylko placówki, w której dopuścił się naruszenia prawa i dobra ucznia.

Zreformować finansowanie

Związkowcy i samorządowcy chcą rozmawiać przede wszystkim o skutkach 6-proc. podwyżek i zasadach finansowania oświaty. Potrzebę głębszych reform przy naliczaniu publicznych środków dostrzega nawet resort finansów w uwagach do projektu rozporządzenia MEN dotyczącego podziału subwencji oświatowej na 2020 r. MF chce, aby pieniądze były uzależnione od faktycznej, a nie prognozowanej liczby uczniów.
– Niektórym samorządom z powodu zaniżonej subwencji oświatowej może zabraknąć pieniędzy na wrześniowe podwyżki dla nauczycieli – ostrzega Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol i przewodniczący Zarządu Związku Gmin Wiejskich RP.
Przekonuje, że trzeba określić, kto i w jakiej części będzie finansował oświatę.
– Jesteśmy gotowi na to, by wynagrodzenia pracowników oświaty wpłacał rząd. Jesteśmy jedynym krajem, w którym jedni ustalają podwyżki, a inni za nie płacą. Od tego trzeba rozpocząć zmiany – dodaje.
Na taką głęboką reformę nie ma jednak pieniędzy w budżecie.
Oświatowa Solidarność jest gotowa na likwidację czternastki i całego mechanizmu naliczania średniej płacy. Warunkiem jest jednak to, by pensje nauczycieli wzrastały automatycznie wraz ze wzrostem średniej krajowej.
– To rozsądne rozwiązanie, które może funkcjonować przez lata – mówi Jarosław Lange, przewodniczący Regionu Wielkopolska NSZZ „Solidarność”.
Nie jest wykluczone, że rząd wróci do pomysłu zarobków nauczycieli na poziomie nawet 8 tys. zł, ale pod warunkiem zwiększenia pensum, które obecnie wynosi zaledwie 18 godzin tygodniowo (w szkole przy tablicy).
– Nie ma się co oszukiwać. Prawdziwy demontaż Karty nauczyciela zacznie się po wyborach prezydenckich. Od ich wyniku będzie zależało, jaka reforma pragmatyki zawodowej nauczycieli nas czeka – zapowiada Sławomir Wittkowicz.