Ministerstwo Edukacji zanegowało wprowadzenie dodatkowego przedmiotu w szkołach „wiedza o zdrowiu”. To nie pierwszy konflikt na linii MEN – MZ. Wcześniej spór dotyczył opieki nauczycieli nad uczniami przewlekle chorymi. Resort edukacji i zdrowia nie dogadały się także w sprawie organizacji opieki psychiatrycznej dla dzieci.
Obecnie resort zdrowia proponuje, żeby uczniowie uczyli się, jak dbać o siebie. Urzędnicy wpisali to jako element strategii onkologicznej, która jest w trakcie konsultacji. Jak przekonuje resort, wiedza dostępna od najmłodszych lat jest kluczowa, żebyśmy populacyjnie zaczęli ograniczać narażanie się na czynniki ryzyka chorób cywilizacyjnych.
Autorzy projektu dodają, że wprowadzenie, obowiązkowego na różnych etapach kształcenia, dedykowanego przedmiotu „wiedza o zdrowiu” pozwoliłoby na upowszechnienie opracowanych przez specjalistów standardów kształcenia w tym obszarze.
MEN już się ustosunkowało do tego pomysłu. – Nie ma uzasadnienia tworzenie dodatkowego przedmiotu i wydzielanie dla niego godzin w tygodniowym rozkładzie pracy szkoły – mówi DGP Anna Ostrowska, rzeczniczka resortu. Głównym argumentem jest to, że edukacja zdrowotna, w tym profilaktyka, są zagadnieniami uwzględnionymi w szerokim zakresie w podstawie programowej. Kształtowanie postaw prozdrowotnych odbywa się na wielu zajęciach edukacyjnych (np. biologia, wychowanie fizyczne, etyka), w tym w programie wychowawczo-profilaktycznym szkoły lub placówki, uchwalanym przez radę rodziców w porozumieniu z radą pedagogiczną.
MZ odpowiada, że właśnie to rozproszenie jest problematyczne. To, że obecnie wiedza o zdrowiu i czynnikach wpływających na powstawanie chorób przekazywana jest dzieciom i młodzieży wyłącznie w ramach pojedynczych lekcji na różnych przedmiotach w ramach podstawy programowej, utrudnia łączenie poszczególnych informacji w kompletny zestaw umiejętności pozwalających na przyjęcie odpowiedzialności za swoje zdrowie i zrozumienie korzyści ze zdrowego stylu życia (w tym wykonywania badań profilaktycznych).
Specjaliści co do idei są podzieleni. – Wprowadzanie dodatkowych zajęć, w sytuacji przeładowania nimi uczniów, nie jest dobrym pomysłem. Dzieci w ostatniej klasie podstawówki mają po ok. 30 godzin tygodniowo lekcji, w technikum 35. Kolejna będzie obciążeniem – twierdzi Jolanta Basaj, członek zarządu OSKKO, dyrektor technikum TEB w Radomiu.
Poza tym, jak dodaje, pojawia się pytanie, w jakich szkołach miałaby być wprowadzona, czy byłaby obowiązkowa, czy tylko dla chętnych. Jej zdaniem w tym drugim przypadku może pojawić się problem z realizacją lekcji. Zwłaszcza wśród dzieci starszych, które same decydują o tym, na jakie zajęcia chcą uczęszczać. Gdy natomiast lekcje będą obowiązkowe, to pojawia się kwestia zatrudnienia nauczycieli, z czym dyrektorzy mogą mieć problem.
Eksperci od dietetyki uważają jednak, że lekcje o zdrowiu to strzał w dziesiątkę, szczególnie że nadwaga dotyka coraz więcej uczniów. – Marzy mi się taki przedmiot w szkołach. Uważam, że dziś ta tematyka jest poruszana w niewystarczającym stopniu. Jest tylko dodatkiem do lekcji biologii czy wychowania. Poza tym polega na przekazywaniu z reguły utartych stereotypów typu trzeba jeść więcej warzyw – mówi dr Hanna Stolińska, dietetyk kliniczny. I potwierdza, że aby lekcja miała sens, musi być prowadzona przez specjalistę. Jak przekonuje, tylko osoba z kwalifikacjami będzie w stanie wytłumaczyć, na czym polega zdrowe odżywianie i nakłonić dzieci i młodzież do wcielenia nawyków w życie. I dodaje, że dyrektorzy nie powinni mieć kłopotu ze znalezieniem ekspertów. Na rynku jest mnóstwo dietetyków, są też edukatorzy w zakresie zdrowego odżywiania.
Barierą dla dyrektorów mogą być natomiast koszty. Zatrudnienie specjalisty może nie być tanie.
To nie pierwszy „zgrzyt” na linii edukacja – zdrowie. MEN ostro krytykował pomysł, który pojawił się przy okazji opieki medycznej w szkole, a zgodnie z którym nauczyciele mieliby opiekować się uczniami przewlekle chorymi. Chodziło o to, żeby po odpowiednim szkoleniu mogli podawać leki uczniom m.in. z cukrzycą, astmą, padaczką czy hemofilią. Anna Zalewska, ówczesna szefowa resortu edukacji, tłumaczyła, że nie ma uzasadnienia, żeby pracownicy pedagogiczni przejmowali zadania medyczne, którymi powinny zajmować się pielęgniarki. MZ wycofał się z tego pomysłu.
Zawetowany został również projekt dotyczący opieki psychiatrycznej dla najmłodszych. Początkowo system miały wesprzeć poradnie psychologiczno-pedagogiczne. Nie doszło jednak do porozumienia między ministerstwami. Ostatecznie powstają zupełnie nowe poradnie, finansowane przez NFZ.
Jak będzie z lekcją o zdrowiu? – Rozmawiamy – mówi Sławomir Gadomski, wiceminister zdrowia. I dodaje, że jest jeszcze czas. Propozycja nowych zajęć edukacyjnych „wiedza o zdrowiu”, służących promowaniu profilaktyki pierwotnej i budowaniu zaufania do badań profilaktycznych, miałaby wejść – tak chciałby resort zdrowia – od 2022 r.