W perspektywie kilku lat środki na edukację powinny znacznie wzrosnąć, tak żeby wynagrodzenia nauczycieli nie pozostawały w tyle za średnimi wynagrodzeniami w Polsce - powiedział minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski w wywiadzie dla PAP.

Zdaniem ministra, skoro mamy dobrą edukację, co pokazują m.in. wyniki badania PISA, to powinno mieć także odzwierciedlenie w kwestiach finansowych. Szef MEN zapowiedział, że będzie do tego przekonywał premiera Mateusza Morawieckiego, ministra finansów i całą Radę Ministrów.

PAP: 15 listopada został pan ponownie powołany na ministra edukacji narodowej w rządzie premiera Mateusza Morawieckiego. Przed panem czteroletnia kadencja. Jakie ma pan plany na te cztery lata?

Dariusz Piontkowski: To jest kadencja, w której na pewno będziemy kontynuowali reformy, rozpoczęte w poprzedniej kadencji, czyli reformę strukturalną, która dotarła we wrześniu tego roku do szkół średnich i ona będzie kontynuowana w kolejnych latach, praktycznie do końca kadencji. Wtedy odbędą się pierwsze matury według już nowego programu, bo będzie 4-letnie liceum, 5-letnie technikum. To także będzie oczywiście kontynuacja tych reform programowych, które w związku ze zmianą struktury zaszły. To będzie także kontynuacja zmian w szkolnictwie zawodowym czy branżowym, jak je w tej chwili nazywamy.

Pozostał jednak cały segment działań, który nie został rozwiązany w ostatnich, nie tylko kilku, ale myślę i nawet kilkunastu czy kilkudziesięciu latach, dotyczący tak zwanej pragmatyki zawodowej nauczycieli, czyli tego, w jakich warunkach, na jakich warunkach nauczyciel powinien pracować, jakie ma obowiązki, jakie prawa. Praktyka pokazuje, że wiele spraw nie jest doregulowanych, bądź niektóre zapisy dziś wydają się nie najlepszym rozwiązaniem, tak jak chociażby awans zawodowy. Praktycznie przez wszystkich, łącznie z samymi nauczycielami, uważany jest za zbyt zbiurokratyzowany, nieoddający tego, jak nauczyciel pracuje, niepowodujący tak naprawdę jego rozwoju. W pewnym momencie, o czym mówił także raport NIK-u, część nauczycieli dyplomowanych, gdy osiągają ten najwyższy stopień awansu, nie jest już zainteresowana dalszym rozwojem. To był jeden z takich elementów, na który NIK, ale i także rodzice czy część ekspertów, zwracała uwagę. Trzeba będzie się temu przyjrzeć.

To jest - moim zdaniem - związane z całym system wynagradzania nauczycieli, bo jeżeli dokonamy poważniejszych zmian w pragmatyce zawodowej, to powinno mieć także odzwierciedlenie w wynagrodzeniach nauczycieli i sposobie wypłacania tych środków, tak, aby przynajmniej część z nich trafiała do tych najlepszych i miała charakter motywujący, a nie tylko i wyłącznie była wypłacana za to, że ktoś pracuje w szkole.

Trzeba również się przyjrzeć sposobom finansowania oświaty. Nie wiem, czy tu dokonamy jakichś zmian, bo sprawa jest bardzo skomplikowana i może mieć ogromne konsekwencje finansowe, natomiast trzeba - moim zdaniem - jeszcze raz porozmawiać i podjąć decyzję, czy cokolwiek w tej sprawie zmieniamy czy nie. To będzie wiązało się z ewentualną zmianą kompetencji między samorządem a państwem, ale ponieważ sprawa jest wieloobszarowa, wykraczająca także poza samą sferę edukacji, bo dotyczy tak naprawdę spraw ustrojowych, to tu nie deklaruje, że będą jakiekolwiek zmiany, ale na pewno - moim zdaniem - warto porozmawiać.

PAP: Aby te wszystkie zmiany wprowadzić w życie potrzeba wsparcia partnerów społecznych: z jednej strony samorządów, z drugiej nauczycieli, nauczycielskich związków zawodowych. Kiedy chce pan z nimi rozpocząć rozmowy i od jakiego tematu?

D.P.: One już się praktycznie rozpoczynają, czy raczej są kontynuowane. Każde zmiana jakiegokolwiek rozporządzenia, zwłaszcza dotykającego płac, tak jak chociażby ostatnio zmiana minimalnego wynagrodzenia nauczycieli, powoduje, że rozmawiamy na wszystkie tematy, więc te rozmowy trwają. Natomiast tak bardziej systematycznie chciałbym rozpocząć od stycznia 2020 roku poprzez wznowienie pracy zespołu trójstronnego rządowo-związkowo-samorządowego, aby stopniowo rozmawiać o tych elementach, które złożą się na tę dużą reformę pragmatyki zawodowej. Abyśmy porozmawiali o sprawach, które dziś wywołują spore kontrowersje, jak chociażby postępowanie dyscyplinarne, potem sposób finansowania oświaty, awans zawodowy, ocena nauczycieli, czy ona powinna mieć miejsce, jeśli tak, to w jaki sposób, jeśli nie, to dlaczego, czym ją zastąpić. Potem na końcu także system wynagrodzenia nauczycieli i środki, jakie na to powinny być przeznaczone. Należy także dookreślić obowiązki i prawa nauczycieli, porozmawiać o tym, czy utrzymanie pensum ograniczonego jedynie do spraw czysto dydaktycznych jest dobrym rozwiązaniem, czy nie rozmawiać o jakimś czasie ewidencjonowania pracy nauczycieli.

Na razie nie mamy gotowych rozwiązań, chcę o tym rozmawiać i gdy w ciągu kilku miesięcy w ramach tego zespołu trójstronnego porozmawiamy, pojawią się jakieś refleksje, może także wspólne ustalenia, wtedy przygotujemy całościowy projekt zmian w ustawie i być może w końcu roku 2020 lub na początku następnego uda nam się przedstawić w Sejmie kompleksową propozycję. Z tym powinny wiązać się także wyższe nakłady, wynikające częściowo z tych rozmów, ale i częściowo z tego, że będzie stopniowo dosyć szybko rosła płaca minimalna.

PAP: Który z tych tematów, które pan wymienił, jest pana zdaniem najważniejszy i powinien być punktem wyjścia do wszystkich pozostałych?

D.P.: Trudno mi wskazać. Niektóre z nich, jak postępowania dyscyplinarne jest takim bieżącym tematem, który budzi kontrowersje i z tego względu trzeba jak najszybciej spróbować znaleźć rozwiązanie. Pozostałe są moim zdaniem ze sobą powiązane i nie da się stworzyć modelu, który by pomijał któryś z tych elementów. Przecież gdy będziemy rozmawiali na przykład o obowiązkach, pensum nauczycieli, to gdyby pojawił się pomysł, że należy je zwiększyć, to automatycznie także trzeba rozmawiać o wyższym wynagrodzeniu, więc jakieś decyzje w jednym segmencie oddziaływają na pozostałe.

PAP: Zarówno samorządowcy, jak i związki zawodowe, chcą zwiększenia środków na edukacje. Mówią, że subwencja oświatowa jest za mała.

D.P.: Trzeba wyraźnie stwierdzić, że subwencja poważnie wzrosła w ostatnich latach. Ostatnie lata rządów PO i PSL to była stagnacja, subwencja na bardzo podobnym poziomie. My doprowadziliśmy do tego, że między rokiem 2015 a 2020 (projekt budżetu), jest różnica prawie 9,5 miliarda złotych. To są naprawdę bardzo duże kwoty. Projekt budżetu na rok 2020 przewiduje, że subwencja będzie prawie w wysokości 50 miliardów złotych. Rozumiem, że rosną koszty oświaty - tak jak i wszystkie inne koszty - ale w tej dziedzinie naprawdę dokonaliśmy znacznego wysiłku finansowego. To znalazło odzwierciedlenie także w dużych podwyżkach wynagrodzeń nauczycieli w trakcie kilku lat naszych rządów. Łącznie wynagrodzenia wzrosły o ponad 21 proc., a rok 2019 był pod tym względem bezprecedensowy - jeszcze nigdy w trakcie jednego roku nauczyciele nie otrzymali 15 proc. podwyżki!

PAP: Czy można liczyć na to, że wysokość subwencji nadal będzie rosła w takim tempie?

D.P.: Będę się starał, aby tak było, natomiast sam zagwarantować tego nie mogę, gdyż jest to wspólna decyzja Rady Ministrów, a potem również i Sejmu.

PAP: Pan także chciałby zwiększenia środków na edukację?

D.P.: Myślę, że każdy minister edukacji chciałby, aby środków na edukację było jak najwięcej. Ale nie tylko i wyłącznie środków państwowych, ale także publicznych szeroko rozumianych, w tym także samorządów a nawet instytucji, osób prywatnych. I my takie ramy prawne już stworzyliśmy. Moja poprzedniczka doprowadziła do tego, że są zapisy ustawy, które pozwalają i samorządom i przedsiębiorcom na dofinansowanie wzrostu wynagrodzeń nauczycieli i dodatków motywacyjnych. Moim zdaniem, ten system trzeba utrzymać, bo koszty utrzymania na przykład w Warszawie i np. w małych miejscowościach, z dala od wielkich miast są zupełnie inne, i my na poziomie ministerialnym w rozporządzeniu możemy tylko ustalić stawki minimalne, ale dajemy wolną rękę samorządom.

Tak jak mówiłem, moim zdaniem w perspektywie kilku lat te środki powinny znacznie wzrosnąć, tak żeby wynagrodzenia nauczycieli nie pozostawały w tyle za średnimi wynagrodzeniami w Polsce, skoro mamy dobrą edukację – w jakiejś mierze potwierdzają to ostatnie badania PISA, gdzie nasi 15-latkowie dobrze wypadają na tle innych krajów europejskich i krajów świata, - powinno to mieć także odzwierciedlenie w kwestiach finansowych i będę do tego przekonywał zarówno pana premiera, jak i ministra finansów, i całą radę ministrów.

PAP: Czy rozmawia pan już z premierem i ministrem finansów na ten temat?

D.P.: Ostatnio rozmawialiśmy o budżecie na rok 2020. Konsekwencją m.in. tych rozmów była zapowiedź pana premiera w expose, że we wrześniu 2020 roku będzie kolejna podwyżka wynagrodzeń nauczycieli o 6 proc. Jest to także uzgodnione z panem ministrem finansów. Zastanawiamy się jeszcze, jak to technicznie rozwiązać. Powinno to być uwzględnione w projekcie budżetu, tak, aby samorządy wiedziały z wyprzedzeniem, jaka będzie skala wynagrodzeń w oświacie i z jakimi ewentualnymi dodatkowymi środkami w budżecie samorządowym będzie się to wiązało, bo przecież nie wszyscy nauczyciele są subwencjonowani i trzeba to także uwzględnić w budżetach samorządów.