Dyrektorzy szkół niezależnie od tego, czy popierają, czy też nie nową formę protestu, będą musieli płacić mniej tym, którzy nie będą wykonywać dodatkowych obowiązków służbowych.
DGP
Związek Nauczycielstwa Polskiego zapowiada od 15 października strajk włoski. Problem w tym, że sami nauczyciele i dyrektorzy nie wiedzą do końca, na czym ma on polegać. – Nazwa jest trochę niezrozumiała, bo strajk włoski kojarzy mi się raczej ze skrupulatnym i powolnym, ale wykonywaniem wszystkich obowiązków. A według ZNP tylko część z nich ma być realizowana przez nauczycieli – mówi Grzegorz Gębka, dyrektor IV Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi.
Za sprawą działaczy ZNP w najbliższych dniach trafi do nauczycieli specjalny dokument, w którym będą określone wszystkie czynności, jakie muszą wykonywać w ramach 40-godzinnego tygodniowego czasu pracy, ale też i takie, do których dyrektor nie może ich zmuszać. Szefowie placówek oświatowych przekonują, że poradzą sobie z taką formą protestu, jeśli nie prośbami, to argumentami finansowymi w postaci dodatku motywacyjnego.

(Nie)płatne zajęcia

Do końca listopada rady pedagogiczne w szkołach ponadpodstawowych powinny opracować i zatwierdzić nowe statuty placówek oświatowych. Związkowcy mają nadzieję, że nauczyciele nie zgodzą się na wpisywanie do nich zbyt dużej liczby czynności. – Dochodzą do nas sygnały, że projekty statutów szkół opracowują jedynie dyrektorzy, ale przecież nauczyciele nie muszą się na wszystkie ich zapisy godzić – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP. Tłumaczy, że nauczyciele powinni pilnować, aby szefowie placówek nie wpisywali zbyt wielu czynności i zadań, które są zbędną biuro kracją. Dyrektorom pozwala na to art. 42 ust. 2 pkt 2 ustawy z 26 stycznia 1982 r. – Karta nauczyciela (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 967 ze zm.). Zgodnie z nim w ramach czasu pracy nauczycielowi można powierzyć inne zajęcia i czynności wynikające z zadań statutowych szkoły, w tym zajęcia opiekuńcze i wychowawcze uwzględniające potrzeby i zainteresowania uczniów.
ZNP w pierwszej kolejności chce, aby nauczyciele nie prowadzili kół zainteresowań za darmo, ale otrzymywali z tego tytułu wynagrodzenie. Tymczasem dyrektorzy tłumaczą, że nauczyciele sami z siebie chcą je wykonywać w ramach wolontariatu.
– U nas w szkole część tego typu zajęć jest płatna, ale nauczyciele z własnej woli będą też pracować nieodpłatnie z uczniami i przygotowywać ich do olimpiad i matury. Nie spodziewam się, że nagle przestaną to robić, bo przecież zostały one już zaplanowane na cały rok szkolny i zostali o nich poinformowani uczniowie oraz ich opiekunowie – mówi Anna Sala, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego w Suchej Beskidzkiej.
– Oczywiście ci, którzy nie chcą takich zajęć prowadzić, mają automatycznie niższy dodatek motywacyjny. Ten podstawowy mechanizm finansowy jest bardzo skuteczny i działa praktycznie w każdej placówce – dodaje.
Podobnego zdania są inni dyrektorzy.
– Na podstawie diagnozy ustaliłem, ile potrzebuję dodatkowych zajęć na ten rok. Wystąpiłem do miasta, które przyznało mi środki na 16 godzin zajęć rozwijających w ciągu tygodnia – mówi Grzegorz Gębka, dyrektor IV Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi. – Na razie jeszcze nie wiemy, na czym ma polegać ten strajk włoski, działacze z regionu mają mieć w najbliższych dniach szkolenia. Nauczyciele, którzy nie będą chcieli chodzić z uczniami na wycieczki, będą musieli siedzieć w szkole i prowadzić lekcje. Nie wiem, czy jest to dla nich lepsze rozwiązanie – zastanawia się Grzegorz Gębka.
Generalnie dyrektorzy nie spodziewają się, by nauczyciele wycofywali się z zajęć, których podjęli się dobrowolnie. W wielu szkołach za wszystkie dodatkowe czynności otrzymują oni pieniądze w postaci zwiększonego dodatku motywacyjnego lub nagród. Ci, którzy będą odmawiać, podobnie jak przy poprzednim proteście muszą się liczyć z niższym wynagrodzeniem.
– Dyrektor musi starać się być obiektywny i nie może przyznawać takich samych nagród lub dodatków motywacyjnych tym, którzy odmawiają wykonywania określonych czynności. A wiem z doświadczenia, że małe piekło może być w szkole nawet z powodu 10 zł różnicy w dodatku – mówi Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. – Dla dyrektorów ten strajk włoski raczej nie powinien być zbyt dużym kłopotem. Problem w tym, czy podobne zrozumienie wykażą rodzice i uczniowie – dodaje Pleśniar.

Na co zwraca uwagę ZNP

Związkowcy przy okazji protestu chcą wymusić na szefach placówek, aby nie generowali dodatkowych dokumentów. – Zmorą nauczycieli jest pisanie sprawozdań z pracy dydaktycznej, wychowawczej i opiekuńczej, a przecież żaden przepis nie nakłada takiego obowiązku. Jest to wymysł szefów placówek, którzy więcej niż resort generują niepotrzebnych nikomu dokumentów – mówi Krzysztof Baszczyński.
Dyrektorzy potwierdzają taką sytuację, ale starają się ją uzasadnić. – W razie kontroli kuratoryjnej lub innej mamy dokumenty, które są tworzone przez nauczycieli. Chcemy mieć na wszystko podkładkę, aby się nie narazić na zarzut niewłaściwego zarządzania placówką. To wszystko wynika z braku zaufania do nas – uważa Marek Pleśniar.
Związki będą pilnować, by nauczyciele odmawiali udziału w wycieczkach bez odpowiedniej liczby opiekunów. Dokument przygotowywany przez ZNP przewiduje tryb postępowania w przypadku wycieczki jednodniowej, kilkudniowej, a także zielonych szkół. Chcą, aby dyrektorzy płacili nauczycielom za delegacje przy wycieczkach kilkudniowych, a także zagwarantowali 11 godzin odpoczynku w ciągu doby.
– Staramy się przestrzegać tych reguł, ale nie zawsze się da. Nie spodziewam się jednak, że nagle nauczyciel pójdzie z tym do sądu – mówi Anna Sala.
– Związkowcy straszą też, że nauczyciele nie będą jeździć z uczniami w soboty na konkursy z olimpiad. U mnie w szkole nie będzie takiej sytuacji, a jeśli by się pojawiła, to taki nauczyciel pozbawia się możliwości otrzymania wyższego dodatku motywacyjnego i nagrody dyrektora, a nawet starosty. Sukces ucznia na olimpiadzie wiąże się przecież z dodatkowymi gratyfikacjami dla jego nauczyciela przedmiotu, w którym ma osiągnięcia – wyjaśnia Sala.
ZNP chce też, by nauczyciele odmawiali prowadzenia inwentaryzacji sprzętu, przygotowywania programów UE i sporządzania ewaluacji wewnętrznej. Jednak w przypadku tego ostatniego wiele placówek ma ewaluacje już za sobą i proces ten już się kończy. Z kolei część samorządów twierdzi, że to ich urzędnicy zajmują się opracowywaniem programów UE, z których są wspierane szkoły. A prowadzenie inwentaryzacji sprzętu nie jest czynnością ciągłą, lecz dokonywaną raz w roku. Dyrektorzy przyznają więc, że zrealizowanie tych zadań nie będzie dla nich problemem.