Nawet kilkanaście procent nauczycieli przedmiotów zawodowych może odejść z końcem roku szkolnego z pracy. Oznacza to konieczność wygospodarowania dodatkowych środków na odprawy.
Niskie place i brak stabilizacji to główne powody, dla których nauczyciele przedmiotów zawodowych odchodzą z zawodu lub przechodzą na emeryturę, gdy tylko uzyskają do niej uprawnienia. Do tego dochodzą zmiany w podstawie programowej oraz rosnące wymagania, którym będą musieli sprostać, przygotowując uczniów do egzaminów zewnętrznych. Wreszcie od 1 września tego roku nastąpi zmiana nomenklatury: z nauczyciela w kształceniu zawodowym praktycznym na nauczyciela praktycznej nauki zawodu. Choć może wydawać się, że to jedynie kosmetyka, niesie ze sobą wiele konsekwencji – od pensum dydaktycznego po kompetencje i zakres obowiązków.

Ujednolicenie pensum

– Dotychczas pensum nauczyciela w kształceniu zawodowym praktycznym wynosiło tygodniowo 18 godzin, a nauczycieli praktycznej nauki zawodu we wszystkich typach szkół i na kwalifikacyjnych kursach zawodowych 22 godziny – wyjaśnia Jolanta Basaj z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Teraz zostanie to ujednolicone do 20 godzin dla obu tych grup. Konsekwencji tej zmiany będzie wiele. Jak wyliczają eksperci z OSKKO, wynagrodzenie nauczycieli praktycznej nauki zawodu, których obowiązkowa liczba godzin spadnie, może obniżyć się nawet o kilkaset złotych miesięcznie. Z kolei zwiększenie pensum nauczycieli w kształceniu zawodowym praktycznym o dwie godziny przełoży się na jeszcze większą niechęć do podejmowania pracy w szkole. Dlaczego? Bo choć liczba godzin do przepracowania im wzrośnie, to pensja pozostanie na tym samym poziomie. Nie dostaną bowiem wynagrodzenia za dodatkową godzinę, a za przepracowany miesiąc. Skutkiem zmiany może też być redukcja etatów w dużych szkołach, gdzie zatrudnia się kilku specjalistów do danej grupy przedmiotów zawodowych . Przykład: w szkole było 10 nauczycieli, którzy przepracowywali 18 godzin tygodniowo. Teraz będą musieli wypracować ich 20. Czyli te dwie godziny dodatkowo dla każdego składają się na jeden etat nauczycielski. Wychodzi więc na to, że mniejsza liczba nauczycieli niż dotychczas będzie mogła wykonać tę samą pracę.
Co zmieni się od września
Znowelizowane ustawą z 22 listopada 2018 r. o zmianie ustawy – Prawo oświatowe, ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2018 r. poz. 2245) przepisy, które obowiązywać będą od 1 września 2019 r., zrównują status nauczyciela przedmiotów zawodowych praktycznych z instruktorem praktycznej nauki zawodu oraz ustalają jego pensum na poziomie 20 godzin.
Do tej pory prawo oświatowe definiowało trzy typy nauczycieli w kształceniu zawodowym:
nauczyciela w kształceniu zawodowym teoretycznym z pensum 18 godzin tygodniowo (tu zmiany pensum nie będzie),
• nauczyciela w kształceniu zawodowym praktycznym z pensum 18 godzin tygodniowo,
• instruktora praktycznej nauki zawodu z pensum 22 godziny tygodniowo.
Każdy z nich ma inny zakres kompetencji i obowiązków. Nauczyciel w kształceniu zawodowym teoretycznym prowadzi zajęcia w szkole, w salach lekcyjnych, gdzie przekazuje uczniom wiedzę teoretyczną dotyczącą konkretnych zagadnień zawodowych. Nauczyciel w kształceniu zawodowym praktycznym prowadzi zajęcia w szkole w formie pokazów, ćwiczeń, zajęć laboratoryjnych połączonych z elementami wykładów czy pogadanek. Obaj muszą mieć wykształcenie wyższe kierunkowe w danym zawodzie oraz przygotowanie pedagogiczne.
Nieco inaczej jest w przypadku instruktora praktycznej nauki zawodu, którego praca skupia się na instruktażu wstępnym i nadzorowaniu maksymalnie sześcioosobowej grupy uczniów w warsztacie lub w zakładzie pracy. Nauczyciel taki musi legitymować się świadectwem dojrzałości, dokumentem potwierdzającym kwalifikacje zawodowe w zakresie zawodu, którego będzie nauczał, może to być np. dyplom Centralnej Komisji Edukacyjnej. Musi też mieć przygotowanie pedagogiczne, a także co najmniej dwuletni staż pracy w zawodzie. Nie musi się legitymować wykształceniem wyższym.
– Zdarzy się również i tak, że pensum jednego nauczyciela będzie obliczane z dwóch podstaw – 18 i 20 godzin, bo często ta sama osoba prowadzi w obrębie jednego przedmiotu zajęcia zarówno teoretyczne, jak i praktyczne – twierdzi Jolanta Basaj. Takie eklektyczne pensum realnie oznacza, że nauczyciel będzie pracował w wymiarze większym niż 20 godzin, ale w ślad za zwiększeniem licz by pensum nie pójdzie wzrost wynagrodzenia.
702 293 nauczycieli pracuje w szkołach w obecnym roku szkolnym; z tego 10 proc. to nauczyciele praktycznej nauki zawodu
9,1 tys. – nauczycieli zatrudnionych na podstawie Karty nauczyciela skorzystało w ostatnim roku szkolnym z uprawnień emerytalnych
– Dlatego można się spodziewać, że wielu nauczycieli będzie odchodziło z pracy, by znaleźć zatrudnienie poza szkołą, albo zdecyduje się na emeryturę. To drugie rozwiązanie oznacza konieczność znalezienia pieniędzy na odprawy – tłumaczy Marek Pleśniar, dyrektor OSKKO.

Odwlec problem w czasie

O jakiej skali problemu mówimy? W Polsce jest ok. 700 tys. nauczycieli. Z tego 10 proc. stanowią nauczyciele techników i szkół branżowych. Od nowego roku szkolnego ich odsetek może uszczuplić się od kilku do nawet kilkunastu procent, co w praktyce oznacza nawet 10 tys. pedagogów mniej. Nawet jeśli tylko część z nich odejdzie na emeryturę czy pożegna się z pracą w ramach art. 20 ustawy z 26 stycznia 1982 r. ‒ Karta nauczyciela (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 967 ze zm.), który dotyczy rozwiązania stosunku pracy z powodu całkowitej lub częściowej likwidacji szkoły. Oznacza to konieczność znalezienia przynajmniej 50–60 mln zł na odprawy. Ale to wariant optymistyczny. W pesymistycznym kwota ta może wynieść nawet 100 mln zł.
Zadanie znalezienia funduszy na odprawy spadnie na dyrektorów szkół, czyli de facto na samorządy, które przekazują im pieniądze na cele oświatowe. Choć zdaniem ekspertów zagrożenie jest realne, władze miast zamierzają czekać z rozwiązaniem problemu do ostatniej chwili. Powodów jest kilka. Ciągle jeszcze nie wiedzą, jak wielu nauczycieli odejdzie w sposób gwarantujący im odprawę. Poza tym w sytuacji, gdy budżety są napięte do granic możliwości, wygospodarowanie dodatkowych pieniędzy nie jest łatwe. Wreszcie włodarze ciągle mają nadzieję, że tak źle nie będzie i ostatecznie środki, którymi dysponują na cele oświatowe, wystarczą. Szczególnie że na skutek ogólnopolskiego strajku nauczycieli udało się zaoszczędzić nieco pieniędzy. Choć z innej strony do samorządów już docierają informacje o ewentualnym odchodzeniu nauczycieli zawodowych ze szkół. – Mamy takie sygnały – przyznaje Piotr Burek, zastępca dyrektora wydziału oświaty i wychowania ds. ekonomicznych w biurze prasowym Kancelarii Prezydenta Miasta Lublin. – Nie wiadomo jednak, jak ostatecznie zachowają się nauczyciele. Można przypuszczać, że chłonność naszego rynku pracy nie jest aż tak duża i większość pozostanie jednak w szkole – mówi. Nasz rozmówca dodaje, że każdy dyrektor projektując budżet szkoły, przewiduje stosowną kwotę na odprawy, uwzględniając osoby mające uprawnienia. Ale koszty rosną. – Dla porównania w 2017 r. odeszło na emerytury i renty 197 nauczycieli i pracowników niepedagogicznych, bez przedszkoli w 2018 roku było to już 278 osób w tej samej grupie placówek – wylicza urzędnik.
Kłopotów spodziewa się też Częstochowa. – Już w bieżącym roku szkolnym dyrektorzy naszych szkół branżowych i techników skarżyli się na zmniejszającą się liczbę nauczycieli przedmiotów zawodowych – przyznaje Włodzimierz Tutaj z biura prasowego UM Częstochowy. – Ciągle jednak nie mamy wiedzy, ilu nauczycieli przedmiotów zawodowych zdecyduje się przejść na emeryturę w tym roku. Tym samym nie mamy jeszcze wiedzy dotyczącej wysokości koniecznych odpraw – mówi nasz rozmówca.
WAŻNE Nauczyciele mają czas na poinformowanie dyrektora o swoich planach pracy w placówce do końca maja.
Na deklaracje dyrektorów wciąż czeka także Gdynia. – Na razie żadna ze szkół zawodowych, które złożyły już projekt arkusza organizacyjnego na rok szkolny 2019/2020, nie zgłaszała do naszego wydziału edukacji takiego problemu – mówi Agata Grzegorczyk, rzecznik prasowy wydziału komunikacji społecznej i informacji w UM Gdynia.

Odchodzenie się zaczęło

Na możliwe odejścia pedagogów zwracają uwagę też łódzkie szkoły zawodowe i technika. Kurczenie się kadry, jak zaznaczają, jest możliwe zwłaszcza wśród nauczycieli przedmiotów zawodowych. Jak przyznaje miasto, wpływa na to przede wszystkim przechodzenie pedagogów na emerytury. – Odchodzą z racji wieku. Wielu z nich od kilku lat mogło być na emeryturze, ale pracują, choć wiadomo, że prędzej lub później odejdą. Niestety z uwagi na wysokość pensji jest duży problem z zastąpieniem ich młodymi ludźmi – wyjaśnia Monika Pawlak z biura rzecznika prasowego prezydenta Łodzi. Jak mówi, początkujący nauczyciel, np. informatyki, w szkole może liczyć na ok. 1700 zł miesięcznie. Monika Pawlak zaznacza, że w budżecie miasta, jak co roku, jest zarezerwowana podobna pula środków na odprawy emerytalne. – Jeśli okaże się niewystarczająca, wówczas będą przesunięcia. Albo z rezerwy ogólnej, albo z niewykorzystanych środków na inwestycje, np. z powodu nierozstrzygnięcia przetargu – mówi.
Apel menedżerów oświatowych
Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty zamierza zainteresować problemem Ministerstwo Edukacji Narodowej, do którego tuż przed długim weekendem wysłało pismo sygnalizujące konsekwencje zmian przepisów nie tylko dla kształcenia, szkół, lecz także dla samorządów. Rekomenduje:
• utrzymanie dotychczasowego statusu nauczycieli zawodowców według podziału: nauczyciel w kształceniu zawodowym teoretycznym, nauczyciel w kształceniu zawodowym praktycznym i instruktor praktycznej nauki zawodu oraz – co za tym idzie – utrzymanie na dotychczasowym poziomie pensów dydaktycznych;
• opracowanie realnego systemu motywowania nauczycieli przedmiotów zawodowych oraz fachowców do podejmowania pracy w szkołach oraz właściwego wynagradzania;
• stworzenie systemu wspierającego, także finansowo, dla pracodawców organizujących w swoich przedsiębiorstwach praktykę zawodową dla uczniów.
W podobny sposób zamierza ratować się Gdańsk, który również wstrzymuje się z jakimikolwiek decyzjami w sprawie zwiększania środków na odprawy. – Liczmy się z tym, że mogą być potrzebne większe pieniądze. Jednak na razie nie wiemy, o ile większe niż do tej pory. Dyrektorzy dopiero z końcem maja będą deklarować konkretne zmiany w kadrze. Do tego czasu bowiem nauczyciele muszą się określić, czy zostają, czy opuszczają szkołę – wyjaśnia Dariusz Wołodźko, starszy inspektor w biurze ds. komunikacji i marki prezydenta Gdańska. Przyznaje, że wysupłanie kolejnych pieniędzy na oświatę będzie nie lada wyzwaniem. Już teraz to, co dostaje samorząd z państwowej kasy, nie starcza. – Do każdej złotówki wydanej na oświatę dokładamy 44 grosze. Wydatki oświatowe stanowią niemal jedna trzecią naszego budżetu opiewającego na ok. 3 mld zł. Znalezienie dodatkowych pieniędzy będzie więc trudne – podkreśla Dariusz Wołodźko.

Tak źle nie będzie

Są też samorządy, które nie mają żadnych obaw. I to nie tylko dlatego, że ze strony dyrektorów szkół prowadzących naukę zawodu nie docierały do nich żadne informacje o odpływie nauczycieli zawodu. – Nauczycieli praktycznej nauki zawodu brakuje i nie ma tu mowy o jakimkolwiek zagrożeniu utratą pracy. Poza tym mamy obecnie w szkołach średnich podwójny nabór, więc tej pracy będzie więcej – uważa Agnieszka Skupień, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Rybnik. Jej zdaniem obniżenie pensum może mieć wpływ na wzrost wynagrodzenia nauczyciela przez podniesienie wartości godziny ponadwymiarowej oraz ich większą liczbę.
Dyrektorzy szkół nie są już tak dobrej myśli. Od początku roku borykają się z odchodzeniem pracowników. W Krakowie w jednej ze szkół zawodowych odeszło trzech nauczycieli, podobnie było w Łodzi czy Radomiu. Dlatego dyrektorzy zawodówek dalecy są od optymizmu. – Szczególny problem będzie, gdy przyjdzie mi wypłacić sześciomiesięczne odprawy odchodzącym nauczycielom. Oznacza to wydatek na jednego pedagoga rzędu ok. 17‒18 tys. zł – mówi dyrektor jednej ze szkół zawodowych w Łodzi.