Polska szkoła wychodzi ze strajku zgnębiona, ale też silniejsza. Nauczyciele w dużej mierze zjednoczyli się i wyciągnęli wnioski z ciężkiej lekcji, jaką zafundowano im głównie w mediach społecznościowych. We wrześniu dzieci wrócą do odmienionych placówek, mimo że postulaty pedagogów nie zostały spełnione.

Zofia: To w takim razie niech nam teraz ZNP za czas strajku zapłaci. Dla mnie to teraz nic innego jak stracony czas i pieniądze. Żadnego strajku we wrześniu nie będzie.

Kwietniowy strajk był pierwszym od 1993 roku, który na taką skalę zjednoczył środowisko nauczycielskie. – Mantra, że to „strajk polityczny” chyba najbardziej denerwowała mnie podczas tego strajku – mówi mi Ewa, nauczycielka z 23-letnim stażem. – To właśnie w poprzednich latach daliśmy się uwikłać w podziały i gry polityczne. W tym roku jedyne co obserwowałam to ogromne zjednoczenie nauczycieli. Jasne, że docierały do nas sygnały o tym, że w jakiejś szkole grono skłóciło się ze sobą, ale proszę mi wierzyć w większości placówek było dokładnie odwrotnie i to nawet jeśli nie wszyscy strajkowali. To były naprawdę trudne dni, które bardzo nas połączyły – dodaje. Problem w tym, że wielu nie wierzy, że uda się to w najbliższym czasie powtórzyć. I jednym tchem wymieniają powody: wypalenie, niechęć narażania się po raz kolejny na falę hejtu, poczucie beznadziei i przekonanie, że we wrześniu już po prostu nie będą mogli strajkować („zobaczycie, że do wakacji zmieni się prawo i nie będziemy mogli strajkować tak samo jak wiele innych grup zawodowych”).

- Nawet nie ma mowy, że wezmę udział we wrześniowym strajku. W naszej szkole strajkowało 100 proc. nauczycieli, po wakacjach gotowych do powtórki są jakieś 2, może 3 osoby – mówi Jola, nauczycielka ze szkoły podstawowej w małym mieście. – Niech pani koniecznie podkreśli to, że w małym mieście – mówi. – W mediach przebijała się narracja z dużych miast, w których rodzice wspierali nauczycieli. U nas wyglądało to zupełnie inaczej. Codziennie do dyrekcji przychodzili wściekli rodzice z żądaniami przerwania strajku. A my później spotykamy ich nie tylko w szkole, ale też mijamy się na ulicy i w sklepie, często mieszkamy w tym samym bloku. Do tej pory tylko docierały do nas plotki, co na nasz temat mówi się w poszczególnych domach. Teraz musimy się z tym mierzyć twarzą w twarz – opowiada.

Teraz zgnębieni, we wrześniu wstaną z kolan

Iwona: "Zrobili z nas pośmiewisko. Nie mam zamiaru brać udziału w tym kabarecie, dla mnie to koniec strajku. I wiem, że nie jestem jedyna"

„Jesteśmy dla nich nikim. Pokazaliśmy, że można nas nie szanować. Czuję się wykorzystana” – te zdania z ust nauczycieli słyszę najczęściej. „Oni” to rząd, który – zdaniem nauczycieli – zrobił wszystko, by ich upokorzyć. – To nawet nie chodzi o to, że nie wywalczyliśmy tego, czego chcieliśmy. Rozumiem, że po tych wszystkich nowych programach PiS, faktycznie może nie być pieniędzy, ale te negocjacje były prowadzone z pozycji siły. Oni z nami nie chcieli poważnie rozmawiać. Gdyby chociaż przestali podawać nieprawdziwe informacje o naszych zarobkach, czasie pracy, wykazali odrobinę dobrej woli – mówi Bożena.

- Ci wszyscy ludzie, którzy nas hejtują widzą tylko jak rząd robi wszystko, żeby pomóc zgnębionym maturzystom. Wychodzimy z tego strajku zgnojeni jak nigdy, rząd pokazał całemu społeczeństwu, że nie należy nam się nawet szacunek – mówi Ewa.

Kasia: Uruchomili przeciwko nam armię trolli. To chyba mówi wszystko o tym, kim – jako grupa – jesteśmy dla rządu.

Joanna: To, że przez ostatnie dwa lata jako tako szkoły funkcjonowały to zasługa przede wszystkim nauczycieli i dyrekcji. Chaos, który zafundowała nam Anna Zalewska jest nie do porównania z jakąkolwiek wcześniejszą reformą. Nie tylko nie dostaliśmy za to zapłaty, ale jeszcze zostaliśmy przez ten rząd zgnębieni. Odpłacimy się we wrześniu.

W szeregach nauczycieli nie brakuje również głosów buntowników. – 18 godziny? Nie ma sprawy, pokażemy im te 18 godzin – mówi Marek. Pomysłów pada wiele: ograniczenie swojej pracy tylko do godzin „przy tablicy”, zero wycieczek, wyjść do teatru czy dyskotek. „Rodzice narzekają na prace domowe? Żaden problem – nie będziemy ich zadawać i wszystkim stawiać 5 i 6, tak żeby już żadna kuzynka nie wróciła z płaczem ze szkoły” – czytam na portalach internetowych. Nauczyciele chcą również skończyć z dotowaniem szkoły: przestać kupować swoje długopisy i pomoce naukowe, papier do ksero i tusze do drukarek. Chcą pracować w szkole, na szkolnych materiałach. W internecie już krąży wzór pisma, jakie mają zamiar składać do dyrekcji, aby domagać się zapewnienia im miejsca pracy w szkole i niezbędnych materiałów. Nie będzie? Nie będą pracować.

Odchodzimy z zawodu

Kasia: 8 lat w kieracie. W czerwcu składam wypowiedzenie.

Takich scenariuszy nie brakuje. Strajk był szansą szczególnie dla nauczycieli stażystów i kontraktowych. To oni w szkolnej hierarchii są najniżej. Zarabiają najczęściej tylko pensję podstawową – nie mogą liczyć na dodatki za wysługę lat, nie dostają wychowawstwa. Na konto co miesiąc wpływa więc 1834-1885 zł. – Ja już wyrobiłam swoje idee. Teraz czas pomyśleć o pieniądzach – mówi mi Marta. – Już nawet nie mam siły mówić, ile pracuję, co wchodzi w skład moich obowiązków. Myślałam, że ten strajk zmieni chociaż postrzeganie mojego zawodu. Że ludzie otworzą oczy i zauważą na czym polega moja praca. Już nawet nie oczekiwałam, że docenią ją i stwierdzą, że jest ważna. Ale, że ja też pracuję tyle co reszta społeczeństwa i że mam prawo oczekiwać, że będę mogła zarobić na swoje utrzymanie. To mnie boli najbardziej – że jest spora grupa społeczeństwa, która uważa, że to jest „ok”, że nauczycielowi w dużym mieście, który wynajmuje mieszkanie, po opłaceniu go zostaje w portfelu 300 zł – mówi.

W sumie rozmawiałam z pięcioma nauczycielami, którzy odchodzą z zawodu.

Maria na moją prośbę o rozmowę odpowiada: „Nie mam siły na rozmowę. Ja jestem tylko za chwilę byłą nauczycielką, w której reforma zabiła całą miłość do swojej pracy (likwidacja gimnazjów, czy też ładnie „wygaszanie”, była jak plunięcie nam w twarz - jesteście do niczego, trzeba was zlikwidować). Jeszcze kilka lat temu nie wyobrażałam sobie siebie nigdzie indziej jak przy tablicy, teraz nie wyobrażam sobie siebie dłużej przy tablicy”

Gosia: „Na początku czerwca składam wymówienie. Choć kocham moją pracę i uwielbiam być i śmiać się z moimi podopiecznymi, nie chcę już dłużej pracować dla idei i słyszeć, że jestem niewdzięcznym obibokiem (delikatnie mówiąc). Czas bym zajęła się własnym dzieckiem i sobą”

Nadzieja?

Środowisko nie jest jednolite. Jest spora grupa, która ma nadzieję, że we wrześniu staną do nowej walki. - Teraz jest czas na zebranie siły, przegrupowanie w szeregach. We wrześniu staniemy do kolejnej walki jeszcze silniejsi i bogatsi o te doświadczenia – mówi Teresa.

Nauczyciele upatrują szansy na powodzenie w związku ze sprzyjającym kalendarzem wyborczym. Poza tym strajki zapowiadają już kolejne grupy społeczne. Ale przede wszystkim we wrześniu czeka nas w szkołach średnich kumulacja roczników. – Może jak rodzice zobaczą, że ich dzieci siedzą w szkole do 20 albo w soboty, otworzą oczy – słyszę z wielu ust.