Im bliżej rozpoczęcia strajku przez nauczycieli, tym więcej wątpliwości rodzi się w głowach rodziców i uczniów, którzy w najbliższym czasie mają przystąpić do egzaminu gimnazjalnego, ósmoklasisty i matury. W przypadku tych ostatnich występuje problem, z którego minister Zalewska chyba nie zdaje sobie sprawy.

Chcąc uchronić się przed skutkami strajku nauczycieli, MEN znowelizowało rozporządzenie, które liberalizuje sposób przeprowadzania egzaminów kończących szkoły. Pisaliśmy już o wątpliwościach prawnych dotyczących tego dokumentu >>>> . Okazuje się jednak, że nawet jeżeli kuratoria i dyrektorzy znajdą chętnych do pracy w zespołach egzaminacyjnych, ale strajk przeciągnie się do 25 kwietnia, matury mogą się nie odbyć.

O możliwym czarnym scenariuszu dotyczącym tegorocznych abiturientów poinformował nas czytelnik (pisownia oryginalna):

"Chciałbym Państwu podrzucić pewien bardzo realny scenariusz. Wszyscy teraz skupiają się na tym czy egzaminy się odbędą czy nie a nikt nie mówi o zupełnie innym scenariuszu czy w ogóle matury się odbędą ale nie z powodu tego czy będzie komu pracować w komisjach ale z powodu czy będzie komu zdawać te matury.

1. W liceach i technikach w dniu najpóźniej 23 kwietnia (czwartek) muszą odbyć się rady klasyfikacyjne na których rady pedagogiczne podejmą uchwały o ukończeniu przez uczniów liceów i techników aby w dniu 25 kwietnia odbyły się zakończenie roku szkolnego i nauki dla absolwentów.

2. Na tydzień przed radą muszą zostać wystawione oceny końcowe czyli do 17 kwietnia (przed Wielkanocną przerwą świąteczną)

Jeżeli strajk potrwa miesiąc to:
1. Nauczyciele nie wystawią ocen.
2. Dyrektor nie będzie mógł zwołać rady pedagogicznej która mogłaby podjąć stosowne uchwały.
3. Jeśli nie będzie kworum to decyzje są nieprawomocne więc nie ma uchwały o ukończeniu przez uczniów szkoły
Jedynym organem uprawnionym do podejmowania uchwał jest rada pedagogiczna i nie można tego zmienić rozporządzeniem.
4. Szkoły nie będą mogły wydać świadectw ukończenia a ucziowie nie będa mogli przystąpić do matury.

Zadajcie pytania związane z tym tematem pani minister Zalewskiej.










Przyjrzeliśmy się temu czarnemu scenariuszowi...

Zanim uczniowie przystąpią do zdawania egzaminów maturalnych, czeka ich jeszcze kilka ważnych dat. Najważniejsza to 26 kwietnia. To na ten dzień Anna Zalewska jako minister edukacji narodowej zarządziła koniec roku szkolnego w programowo najwyższych szkołach ponadgimnazjalnych. Tego dnia uczniowie powinni otrzymać świadectwa. Aby mogli je otrzymać, nauczyciele muszą wystawić im oceny końcoworoczne, a rada pedagogiczna zatwierdzić je na klasyfikacyjnym posiedzeniu.

Przepisy nie przewidują innego zatwierdzenia ocen niż przez radę pedagogiczną.

Termin rocznego klasyfikacyjnego zebrania rady pedagogicznej ustala dyrektor szkoły. Przepisy pozaszkolne nie określają wymaganego terminu zebrania rady przed zakończeniem rocznych zajęć edukacyjnych. Nauczyciele muszą jednak mieć czas, aby zebrać się na radzie pedagogicznej i wypisać świadectwa.

Co więcej, na kilka dni przed radą pedagogiczną (ustalenie tego terminu leży również w gestii dyrektora), oceny uczniów muszą znaleźć się w dziennikach, tak aby mogli oni złożyć ewentualne odwołania. Przy założeniu najbardziej optymistycznego scenariusza, aby matury się odbyły, strajk nauczycieli nie może trwać dłużej niż do 22 kwietnia.

Ale to tylko teoria. Rzeczywistość jest trochę bardziej skomplikowana. Terminy wystawienia ocen są określone w statucie szkoły, a ten może zmienić tylko rada pedagogiczna, która nie zbierze się w sytuacji, kiedy nauczyciele będą strajkować.