Odbyło się referendum w Warszawie. Mamy wyniki tego referendum. 90 proc. wszystkich szkół podstawowych przystępuje do strajku - powiedział we wtorek prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

"Mamy takie dzielnice w Warszawie jak np. Rembertów czy Wilanów, gdzie 100 proc. szkół podstawowych będzie strajkować, albo takie jak mój Ursynów, gdzie tylko dwie szkoły nie będą strajkować" - mówił prezydent Warszawy.

Trzaskowski wziął we wtorek udział w posiedzeniu sztabu kryzysowego, powołanego przez władze miasta w związku z zapowiadanym na 8 kwietnia ogólnopolskim strajkiem nauczycieli. Powiedział, że w stolicy "olbrzymia większość szkół podstawowych będzie objęta strajkiem. "Podobnie jest ze szkołami ponadpodstawowymi" - dodał.

"Natomiast jeśli chodzi o przedszkola, to referendum pokazało, że 60 proc. przedszkoli również weźmie udział w strajku" - poinformował Trzaskowski.

"Mamy nadzieję, że pięć dni przed strajkiem, czyli na początku przyszłego tygodnia, będziemy w stanie poinformować rodziców, które szkoły i przedszkola będą zamknięte" - mówił. Jak dodał, "taki wykaz zostanie opublikowany", a informacje z tym związane rodzice będą mogli znaleźć na stronach www.edukacja.warszawa.pl oraz www.ue.warszawa.pl. "Staramy się przygotować do tego strajku, żeby zaopiekować się dziećmi. Będziemy na bieżąco kontaktować się z rodzicami" - podkreślił Trzaskowski.

Obecna na konferencji wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska, odpowiedzialna w ratuszu m.in. za edukację, dodała, że ratusz spodziewał się, iż "liczba nauczycieli, którzy przystąpią do strajku, będzie naprawdę duża".

"Jeśli chodzi o szkoły podstawowe, mamy dzielnice, gdzie 100 proc. wszystkich szkół placówek oświatowych przystąpiło do strajku. Jest to Wilanów, Rembertów, Wawer, ale także Ursynów z wyjątkiem dwóch placówek i Praga Południe, gdzie trzy placówki nie przystąpiły do strajku" - mówiła Kaznowska.

Jak przypomniała, referenda w szkołach zakończyły się w poniedziałek, a ratusz potrzebuje bardzo szczegółowych danych z każdej placówki oświatowej, aby wiedzieć, czy zostaną zamknięte i czy np. będą takie, gdzie będzie można zorganizować dla dzieci opiekę nauczycieli, którzy do strajku nie przystąpili.

Kaznowska zwróciła uwagę, że "dosłownie parę dni przed strajkiem, a właściwie w dniu strajku będziemy wiedzieć, ile placówek oświatowych bierze udział w strajku". "Sytuacja może być bardzo, bardzo dynamiczna" - podkreśliła wiceprezydent Warszawy. "Jak pokazują wszystkie dane, to największy strajk w oświacie w historii naszego kraju" - zauważyła.

Jak mówiła, "sztab kryzysowy skupia się przede wszystkim, żeby przygotować miasto do zaopiekowania się jak największą ilością dzieci i młodzieży". "Chodzi przede wszystkim o zagwarantowanie bezpieczeństwa warszawskiej młodzieży. To są nasze podstawowe priorytety" - dodała.

Kaznowska poinformowała, że 2 kwietnia zostanie przygotowana informacja dla rodziców, które ośrodki kultury i sportu będą otwarte dla młodzieży ze względu na strajk.

W poniedziałek w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Prezydium Rady Dialogu Społecznego o sytuacji w oświacie. Uczestniczyli w nim m.in. wicepremier Beata Szydło, minister edukacji narodowej Anna Zalewska, szefowa MRPiPS Elżbieta Rafalska i wiceminister finansów Filip Świtała. Związki zawodowe reprezentowali m.in. przedstawiciele ZNP, OPZZ, FZZ i oświatowej "Solidarności". Po ponad czterech godzinach negocjacji ustalono, że rozmowy będą kontynuowane w poniedziałek 1 kwietnia.

Wszystkie trzy największe związki zawodowe działające w oświacie: Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP), Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" i Forum Związków Zawodowych domagają się podwyżek wyższych niż proponuje rząd.

We wtorek w piśmie do wicepremier Szydło ZNP i FZZ podtrzymały swoje żądania zgłoszone w ramach sporów zbiorowych. Domagają się wzrostu wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli, wychowawców, innych pracowników pedagogicznych oraz pracowników administracji i obsługi o 1000 złotych z wyrównaniem od 1 stycznia 2019 r.

Procedury sporu zbiorowego w styczniu rozpoczęły ZNP i Wolny Związek Zawodowy "Solidarność – Oświata", należący do FZZ. Prowadzą referenda strajkowe. Jeśli taka będzie wyrażona w referendum wola większości, strajk rozpocznie się 8 kwietnia. Oznacza to, że jego termin może się zbiec z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, a 6 maja mają się rozpocząć matury.

Jak podał w poniedziałek Broniarz, dotychczas za strajkiem w szkołach, które weszły w spór zbiorowy, opowiedziało się od 85 proc. do 90 proc. pracowników. Powiedział, że do sporu zbiorowego weszło ponad 85 proc. placówek edukacyjnych.

Natomiast MEN podało także w poniedziałek, powołując się na dane z kuratoriów oświaty, że w około 71 proc. publicznych przedszkoli, w 52 proc. szkół podstawowych, gimnazjów oraz szkół ponadgimnazjalnych i ponadpodstawowych nie przeprowadzono referendów strajkowych. Biorąc pod uwagę jedynie szkoły ponadgimnazjalne i ponadpodstawowe, odsetek ten wynosi 62 proc.

Niezależnie od tego od 11 marca w budynku kuratorium oświaty w Krakowie akcję okupacyjną prowadzą nauczyciele z sekcji oświatowej "Solidarności". W czwartek szef Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa poinformował, że jeżeli postulaty pracowników oświaty nie zostaną uwzględnione przez rząd, to w poniedziałek przedstawiciele "Solidarności" rozpoczną protest głodowy. Decyzja o proteście głodowym zapadła podczas nadzwyczajnego posiedzenia Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" w Krakowie. W poniedziałek tę formę protestu rozpoczęły trzy osoby.

Oświatowa "Solidarność" domaga się m.in. podniesienia płac w oświacie, podobnie jak w resortach mundurowych, czyli nie mniej niż 650 zł od stycznia tego roku i kolejnych 15 proc. od stycznia 2020 r. do wynagrodzenia zasadniczego bez względu na stopień awansu zawodowego nauczyciela.

W ramach negocjacji płacowych, które odbywały się w styczniu minister edukacji narodowej Anna Zalewska zaproponowała nauczycielom przyspieszenie trzeciej z zapowiedzianych pięcioprocentowych podwyżek. Chodzi o trzy podwyżki wynagrodzeń nauczycieli po 5 proc. zapowiedziane w 2017 r. przez ówczesną premier Beatę Szydło.

Pierwszą podwyżkę nauczycielom przyznano od kwietnia 2018 r., drugą – od stycznia 2019 r. Trzecią mają otrzymać – zgodnie z projektem nowelizacji ustawy Karta nauczyciela, który trafił na początku marca do konsultacji – we wrześniu 2019 r. (pierwotnie miała być w styczniu 2020 r.). Podczas negocjacji szefowa MEN zapowiedziała też przyznanie dodatku "na start" nauczycielom stażystom, a dodatku za wyróżniającą się pracę nie tylko nauczycielom dyplomowanym, ale także kontraktowymi i mianowanym.

We wtorek na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu premier Mateusz Morawiecki podkreślił, że rząd od 2017 r. stopniowo podnosi wydatki na podwyżki dla nauczycieli. "Przystąpiliśmy do tych zmian na korzyść nauczycieli już w pierwszym budżecie, który w pełni określaliśmy. To było ponad 400 mln zł na rok 2017, następnie około 2 mld w 2018 r. i około 4 mld, licząc w rocznym cyklu wydatkowym, w tym roku. Bo w tym roku mamy uzgodnione ze środowiskami nauczycielskimi dwie podwyżki" – powiedział.

Premier przypomniał, że rząd przysunął na wrzesień tego roku podwyżkę, która była planowana od 1 stycznia 2020 r. "Wychodziliśmy wielokrotnie naprzeciw nauczycielom, a szczególnie z tym przesunięciem (podwyżki), bo to jest bardzo duży wydatek dla budżetu" – podkreślił premier.

Jednocześnie zaznaczył, że "budżet to nie jest worek bez dna, budżet nie jest z gumy". "To, co udało nam teraz osiągnąć, ma też ogromny związek z naprawą finansów publicznych. Kolejne wydatki będą możliwe po kolejnym uszczelnieniu, po kolejnych naszych sukcesach gospodarczych i, mam nadzieję, również politycznych, jeżeli taka będzie wola wyborców" – dodał premier.