Od 8 kwietnia aż do odwołania. Związek Nauczycielstwa Polskiego ogłosił datę protestu w szkołach.
Jacek Rudnik członek Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach i były dyrektor gimnazjum / DGP
Związek Nauczycielstwa Polskiego ujawnił wczoraj pytanie referendalne w sprawie strajku i wskazał jego datę. – Referenda będą przeprowadzone w placówkach, w których trwa spór zbiorowy – zapowiada Sławomir Broniarz, prezes ZNP. Mają się zakończyć do 25 marca.

Czysta formalność

Pytanie będzie brzmiało: „Czy wobec niespełnienia żądania dotyczącego podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli, wychowawców, innych pracowników pedagogicznych i pracowników niebędących nauczycielami o 1000 zł z wyrównaniem od 1 stycznia 2019 r., jesteś za przeprowadzeniem strajku, począwszy od 8 kwietnia 2019 r.?”
– Z najnowszych danych wynika, że 78 proc. placówek, w których działa nasz związek, weszło w spór zbiorowy. Największa mobilizacja jest w województwie łódzkim (88 proc.) oraz lubelskim i śląskim (po 87 proc.) – dodaje Sławomir Broniarz.
Decyzja o proteście wydaje się formalnością. Jego data wywołuje niepokój wśród rodziców, zwłaszcza dzieci z podwójnego rocznika, czyli VIII klas podstawówek i III klas likwidowanych w tym roku gimnazjów. Do techników i liceów będzie starało się dostać 750 tys. młodzieży, czyli około dwa razy więcej niż w zeszłym roku. Tymczasem nie wiadomo, czy z powodu strajku szkołom uda się przeprowadzić egzaminy gimnazjalne (od 10 do 12 kwietnia) i egzamin ósmoklasisty (od 15 do 17 kwietnia).
Jak długo związkowcy będą strajkować? Tego nie ujawniają. W 1993 r. akcja w obronie przywilejów z Karty Nauczyciela trwała trzy tygodnie.
Nie wiadomo też, czy do protestu przyłączy się oświatowa Solidarność. Związek negocjuje z rządem na własną rękę, wyniki rozmów specjalnie powołanego w tym celu zespołu mają zostać ujawnione 19 marca. Według naszych informacji Solidarność domaga się kolejnych 5 proc. podwyżek płac (wcześniej rząd obiecał 10 proc).
Samorządy i dyrektorzy muszą przygotować się na strajk w oświacie. – Będziemy musieli szukać dodatkowej opieki dla uczniów. Zorganizować wycieczki i zrobić wszystko, by maksymalnie ograniczyć skutki protestu – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. – Nie jesteśmy przeciwko strajkowi. Będziemy prosić dyrektorów, aby wypytali, ilu nauczycieli weźmie w nim udział. Zdajemy sobie jednak sprawę, że ci nie muszą nas o tym informować – dodaje Wójcik. I wyjaśnia, że samorządy zrobią wszystko, by zapewnić obsadę podczas egzaminów. Jeśli to się jednak nie uda, nie będą w stanie ich przeprowadzić. (czytaj: ramka).

Zmiany w karcie na ratunek

W cieniu strajku MEN chce wprowadzić zmiany w Karcie nauczyciela. Projekt właśnie trafił do konsultacji.
Zawarte w nim rozwiązania zostały wcześniej przedstawione związkowcom (opisywaliśmy je szczegółowo na łamach DGP). Pojawiają się jednak pewne wątpliwości. MEN zakłada, że 5-proc. podwyżka od września 2019 r. nie będzie się wiązała z podwyższeniem kwoty bazowej dla nauczycieli w ustawie budżetowej (do tej pory zawsze od jej wzrostu były uzależnione środki na wzrost wynagrodzeń). Nowelizacja zakłada, że od 1 września 2019 r. do 31 grudnia 2019 r. średnie wynagrodzenie nauczycieli ustalone w KN ma się zwiększyć o 5 proc. Taka zmiana sprawi, że nie trzeba będzie nowelizować ustawy budżetowej.
– Najlepszym rozwiązaniem byłoby zwiększenie kwoty bazowej, a tym samym znowelizowanie ustawy budżetowej. Niepokoi nas, że te 5 proc. mają obowiązywać do końca roku, a co w kolejnym? Nie przemawia do nas argumentacja wynikająca z uzasadnia, że te średnie w kolejnym roku nie mogą być niższe – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
W projekcie pojawił się też przepis przejściowy, który zakłada, że dotychczasowe regulaminy wynagradzania nauczycieli będą obowiązywać jeszcze przez rok, do 31 marca 2020 r. Po tym terminie samorządy będą zobowiązane co roku do uzgadniania tych dokumentów ze związkowcami. MEN tym samym przywrócił rozwiązanie, które obowiązywało przed 2009 r.
– Ta procedura jest zbędna i prowadzi do niepotrzebnej biurokracji. Ale to niejedyny problem. MEN rozszerza dodatki za wyróżniającą pracę na wszystkich nauczycieli i dodatkowo wprowadza 1000 zł jedno razowego dodatku na rok dla stażystów. Niestety, nie dostrzegam w budżecie gwarancji pokrycia tych wydatków – mówi Marek Wójcik.
– Obawiam się, że będzie tak jak w ubiegłym roku, kiedy to zabrakło nam około 600 mln zł na pokrycie skutków podwyżek – przekonuje.
Z oceny skutków regulacji do projektu nowelizacji KN wynika, że proponowane rozwiązania mają kosztować w tym roku 789 mln zł. W ciągu 10 lat na ten cel z budżetu trafi 6,7 mld zł.
Resort wprowadza też nowe świadczenia „na start” dla nauczyciela stażysty. Rozpoczynający pracę otrzymają we wrześniu każdego roku 1000 zł (przez dwa lata). – To jest zabieg PR, bo wcześniej tym samym nauczycielom zabrano inny dodatek o wartości 5 tys. zł. MEN nie wspomina też o tym, że wydłużając z 10 do 15 lat awans zawodowy, oszczędza około 1,5 mld zł – wskazuje Sławomir Broniarz.
W KN znalazł się również przepis który zakłada, że ze względów organizacyjnych czas trwania umowy na czas określony nie może być dłuższy niż 36 miesięcy.
OPINIA

Niektóre samorządy już przygotowują zespoły kryzysowe

Ogłoszenie strajku generalnego nie oznacza, że będzie on przeprowadzony w każdej szkole i przedszkolu. Jest on możliwy w placówkach, w których pracownicy weszli w spór zbiorowy z dyrektorem. Ten nie ma jednak pewności, ilu nauczycieli rzeczywiście przystąpi do strajku. Może się np. zdarzyć, że będzie to jeden bądź dwóch pedagogów, mimo że większość opowiedziała się za taką formą protestu. Strajk w czasie egzaminów zewnętrznych to dodatkowy kłopot dla dyrektora, bo na dwa miesiące przed ich terminem trzeba wyznaczyć członków zespołu nadzorującego, a na miesiąc przed powołać zespół nadzorujący w danej sali egzaminacyjnej. A te osoby też mogą przecież przystąpić do strajku. Jeśli zrobi to większość nauczycieli, może się okazać, że do egzaminu nie dojdzie. Wtedy trzeba będzie przeprowadzić go w dodatkowym terminie określonym przez Centralną Komisję Egzaminacyjną, przewidzianym dla tych uczniów, którzy np. z powodu choroby do niego nie przystąpili.
Niezależnie od wszystkiego uczniom w tym terminie trzeba zapewnić opiekę. Znam szkołę, w której ostatnio na zwolnieniu przebywali wszyscy nauczyciele. Młodzież trafiła na salę gimnastyczną, zajmował się nią dyrektor ze swoimi zastępcami, bo kierownictwo placówki nie może strajkować.
Niektóre samorządy już teraz przygotowują zespoły kryzysowe. Mają one działać na takiej zasadzie, że nauczyciele ze szkół, które nie strajkują, będą oddelegowani do pracy w placówce, w której będzie trwał strajk. Według mnie jest to prawnie wątpliwe, ale rozumiem postawę organów prowadzących i może da się w takim przypadku zastosować umowę na zasadzie wolontariatu. Ostatecznie jednak to skala strajku i frekwencja nauczycieli, którzy do niego przystąpią, zdecydują o tym, z jakimi problemami będziemy musieli się zmierzyć.