Uboczny efekt likwidacji gimnazjów: najmłodsi uczniowie stykają się z większą liczbą aktów przemocy.

Bójki, kradzieże, obrażanie nauczycieli – w niektórych szkołach podstawowych to codzienność. W ciągu dwóch lat liczba zgłoszonych przypadków agresji wzrosła o ponad połowę. W pierwszych trzech kwartałach 2018 r. było ich 2,4 tys. To efekt uboczny likwidacji gimnazjów i powiększenia szkół podstawowych z sześciu do ośmiu klas.

W porównaniu z analogicznym okresem 2017 r. najwięcej przybyło kradzieży z włamaniem i przestępstw przeciwko nauczycielom (znieważenie funkcjonariusza publicznego). W tym pierwszym przypadku wzrost wyniósł prawie 170 proc. W drugim – prawie 110 proc.

W gimnazjach, w związku ze zmniejszającą się liczbą klas, spadła też liczba przestępstw. W pierwszych trzech kwartałach dwóch poprzednich lat było ich 2,6–2,7 tys. W tym roku – mniej niż 1,6 tys.

Eksperci podkreślają, że wzrost liczby przypadków łamania prawa w podstawówkach nie powinien dziwić. – To zwykła statystyka. Jest więcej dzieci, więc i sytuacji przemocowych przybywa. Ale nie jest to „psychologiczny” efekt likwidacji gimnazjów czy jakiejś przemiany mentalnościowej – wskazuje psycholog Urszula Sajewicz-Radtke z gdańskiej poradni psychologiczno-pedagogicznej.

W 2019 roku Europę czeka polityczny rollercoaster >>

Urszula Moszczyńska, pedagog z warszawskiej poradni psychologiczno-pedagogicznej, wyraźnie jednak podkreśla, że to, iż w podstawówkach, do których uczęszczają też sześcio- i siedmiolatki, pojawiło się więcej agresji, jest zdecydowanie negatywnym zjawiskiem. Do szkół doszły bowiem dzieci w trudnym okresie rozwojowym: 12-, 14-latkowie, którzy wiedzą lepiej niż ich młodsi koledzy, jak stosować przemoc w sposób zdecydowanie bardziej wyrafinowany.

Eksperci dodają, że faktycznie agresji w szkołach jest o wiele więcej, niż wynika to ze statystyk. Dochodzi bowiem przemoc psychiczna, która rzadko jest zgłaszana policji.

W jednej ze szkół podstawowych na początku tego roku szkolnego najpierw zniknęło kilka portfeli, potem drogie głośniki, które jeden z siódmoklasistów przyniósł na prezentację. Wszystko wydarzyło się w strefie, która nie była objęta monitoringiem. Dopiero po kolejnej kradzieży i interwencji rodziców dyrekcja zdecydowała się zamontować kamery również w tej części szkoły. Jak przyznaje Michał Gaweł z Komendy Głównej Policji, najczęściej popełnianym przestępstwem w podstawówce jest kradzież. Dyrektorzy szkół przyznają, że z obawy przed tego rodzaju przypadkami coraz częściej „zamykają” szkoły: dyrektorzy placówek wprowadzają system przepustek czy poszerzają zasięg monitoringu.

Problemy wzmagają agresję

Zdaniem ekspertów jednym z powód rosnącej przemocy w szkołach podstawowych jest po prostu tłok. – Przepełnione klasy i korytarze sprzyjają wzrostowi agresji – przyznaje pedagożka ze szkoły podstawowej w Wejherowie. W tej placówce monitoring wprowadzono, kiedy do placówki napłynęła fala 6-latków (jeszcze za poprzedniej reformy, która obniżała wiek szkolny). Już wtedy zwiększyła się agresja spowodowana wzrostem liczby dzieci na małej przestrzeni. Jednak, jak dodaje rozmówczyni DGP, nie da się za pomocą kamer upilnować całej szkoły, dlatego wprowadzono również dodatkowe dyżury nauczycieli na przerwach.

Polska gospodarka na piątkę. Taki zbieg pozytywnych czynników nie zdarza się często >>

Zdaniem Moniki Banak, nauczycielki z 25-letnim stażem, większy tłok to niejedyny powód zwiększającej się agresji.

– Przyczyn należy upatrywać w wychowaniu dzieci i ich sytuacji rodzinnej. Z każdym rokiem przybywa tych, które wychowują się w rodzinach borykających się z problemami. To wzmaga w nich złe emocje. Łatwiej je uzewnętrzniają teraz, gdy w szkołach panuje ścisk. Kiedyś w klasie było jedno, dwoje dzieci z niepełnej rodziny. Teraz jest ich kilkoro – zauważa Banak.

Jak dodaje Urszula Moszczyńska, pedagog ze stołecznej poradni psychologiczno-pedagogicznej, wzrost agresji to efekt z jednej strony coraz większego przyzwolenia na tego typu zachowania, a z drugiej upadku autorytetu w starym stylu – kiedy dzieci po prostu wypełniały polecenia.

– Wpisanie uwagi do dzienniczka nie robi na uczniu już żadnego wrażenia. Coraz częściej takie dziecko następnego dnia tylko uśmiecha się z ironią do nauczyciela, bo za złe zachowanie nie dostało żadnej reprymendy od rodzica. To tylko pokazuje, jak bardzo wychowanie szwankuje. W efekcie nauczycielom coraz trudniej wypracować posłuch wśród uczniów – tłumaczy Monika Banak.

Inna z nauczycielek przyznaje, że dzieciom zdarza się odmówić podejścia do tablicy czy oddania smartfonów, z których korzystają wbrew zakazowi. Wychowankowie często są wulgarni.

– Kłopot w tym, że oni często nawet nie zdają sobie sprawy, że zachowują się nieodpowiednio – mówi nasza rozmówczyni.

Tego rodzaju sytuacje zwykle nie są zgłaszane na policję. Ale, kiedy dwójka 10-latków w jednej z warszawskich szkół weszła podczas zajęć wychowania fizycznego na drzewo i odmówiła zejścia, wulgarnie wyśmiewając się z nauczyciela, ten musiał wezwać policję. Nie chciał ściągać dzieci na ziemię, bo…. sam mógłby zostać oskarżony o przemoc fizyczną.

Więcej narzędzi

Pedagog Urszula Moszczyńska wskazuje, że w szkołach jest coraz więcej dzieci, które są zagrożone niedostosowaniem społecznym. Często stawiana jest bardzo szeroka diagnoza: zespół Aspergera.

– Nauczyciele są bezradni, bo przecież nie kończyli pedagogiki specjalnej i wielu z nich po prostu nie wie, jak sobie radzić z uczniami, którzy wymagają indywidualnej opieki – tłumaczy Moszczyńska.

To rodzi wiele napięć. – A nie ma odpowiedniego systemu, w którym można by rozładować część problemów. Teraz jak dziewczynki się tną, to nie otrzymują dobrego wsparcia psychiatrycznego. Mają je dopiero, kiedy dojdzie do próby samobójczej – mówi pedagożka. Zdarza się, że do szkoły jest wzywana karetka, bo dzieci biorą leki czy inne substancje, najczęściej nieznanego pochodzenia.

Według ekspertów największym problemem, który nie znajduje odzwierciedlenia w statystykach policyjnych, jest przemoc psychiczna.

– Do poradni trafiają rodzice z dziećmi, które odmawiają wyjścia do szkoły – mówi Urszula Sajewicz-Radtke. Z wywiadu wynika na przykład, że dziecko jest od dłuższego czasu wyśmiewane i wykluczane przez rówieśników. Często dzieje się to również na portalach społecznościowych. I choć problem przemocy psychicznej zawsze istniał, to teraz dzieci mają więcej narzędzi, żeby ją stosować.

Zdaniem ekspertów policyjne statystyki przestępstw w placówkach oświatowych mogą iść w górę, bo zmienia się podejście szkół do przemocy: coraz bardziej otwarcie się o niej mówi, łatwiej przychodzi zgłaszanie przypadków łamania prawa. – U nas jest przyjęta zasada postępowania trzyetapowego. Najpierw rozmawiamy ze sprawcą i ofiarą. Gdy to nie skutkuje, zawiadamiamy rodziców, a na koniec policję – mówi jeden z pedagogów. Policja przyznaje, że szkoły są coraz bardziej świadome i chętniej współpracują.

Funkcjonariusze wskazują jednak, że są też przestępstwa, których uczniowie szkół podstawowych popełniają mniej. Mowa o rozbojach, kradzieży rozbójniczej i wymuszeniach rozbójniczych, którym towarzyszy agresja i przemoc fizyczna.

Likwidacja gimnazjów zwiększyła przestępczość w szkołach podstawowych. Spadła za to liczba aktów przemocy w placówkach oświatowych ogółem – w tym w żłobkach i przedszkolach oraz szkołach średnich. W trzech kwartałach tego roku uczniowie dopuścili się 5,3 tys. przestępstw. To o ponad 550 mniej niż jeszcze rok wcześniej.