Oświata skorzystała z pomysłu policjantów, strażaków i celników, którzy dzięki masowemu „chorowaniu” dostali podwyżki.
– Zdecydowaliśmy, że rozpoczynamy ogólnopolski strajk nauczycieli. W jakiej formie – tego nie ujawniamy. Nie chcemy, by powtórzyła się sytuacja z ubiegłego roku, kiedy kuratorzy wysyłali do dyrektorów szkół pisma o tym, że protest jest nielegalny i powinno się w stosunku do nich wyciągać konsekwencje – mówi Magdalena Kaszulanis, rzecznik prasowy Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Tym razem nie chcemy dać powodów do takiego zachowania. Już mamy sygnały o tym, że kurator dolnośląski straszy idących na L4 kontrolami – dodaje.
Nauczyciele walczą o 1 tys. podwyżki od stycznia 2019 r. MEN zaproponował im 5 proc. I podlicza, że pensje pedagogów w ciągu dwóch lat wzrosną o 10,35 proc., a docelowo o 15,8 proc. – Stażysta w szkole zarabia 1,75 tys. zł netto miesięcznie. Nauczyciel mianowany nieco ponad 2 tys. zł. Czy to są godne zarobki? – pyta Magdalena Kaszulanis.
NSZZ „Solidarność” również postanowił wspomóc pedagogów w walce o lepsze warunki pracy. – Od listopada trwa zbieranie pasków z wynagrodzeniami, które po Nowym Roku zamierzamy przekazać na ręce premiera. Bo może on nie wie, ile zarabia ta grupa zawodowa w Polsce. Chcemy też zainteresować naszymi sprawami posłów, w styczniu planujemy spotkanie z nimi – wyjaśnia Olga Zielińska, rzecznik Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania w związku. I dodaje, że w lutym odbędzie się spotkanie rady krajowej sekcji, na którym zostaną podsumowane efekty dotychczasowych działań oraz podjęta decyzja co do ewentualnego zaostrzenia protestu. – Na razie nauczyciele nie chcieli strajkować. Niewykluczone, że w nowym roku rozpiszemy jednak referendum w tej sprawie – dodaje.
Coraz powszechniejsze jest przekonanie, że tylko pospolite ruszenie ma szansę coś zdziałać, podczas gdy nauczyciele są jedną z mniej zgranych grup zawodowych.
Choć do oddolnego strajku dołączył Związek Nauczycielstwa Polskiego, to tylko część szkół się zmobilizowała. Są placówki, również przedszkola, w których nauczyciele poszli masowo na L4, ale to nadal mniejszość. Część pracowników jest po prostu zadowolona z pracy i nie chce im się protestować. Brak solidarności był widoczny już rok temu, kiedy były protesty przeciwko reformie. W pokoju nauczycielskim zwolennicy strajku nie rozmawiali z łamistrajkami. Ostatecznie protesty nic nie przyniosły.
Kiedy w podobnej sprawie – w walce o podwyżki płac – zaczęli protestować lekarze, udało się zmobilizować rotacyjny strajk głodowy młodych medyków, a specjaliści dołączyli, rezygnując z dyżurów. Zmasowana akcja doprowadziła do zmiany ustawy i zwiększenia nakładów nie tylko na zdrowie, ale konkretnie na wynagrodzenia dla szkolących się lekarzy i tych na etatach w szpitalach. Podobnie było z policjantami.