Likwidacja gimnazjów nie doprowadziła do zwolnień nauczycieli, etatów jest więcej o ok. 17 tys.. Zwiększyliśmy nakłady na edukację, pensje i wprowadziliśmy program rozwoju zawodowego – mówiła w "Gościu Niedzielnym" szefowa MEN Anna Zalewska. Dawno nie było takiego wsparcia nauczycieli - dodała.

W wywiadzie minister tłumaczyła, że zgodnie z tradycją przyjętą w Związku Nauczycielstwa Polskiego, ministrom edukacji wystawiane są oceny za ich działalność. Zalewska była pytana o rozbieżność między niską oceną jej pracy otrzymaną od ZNP a oceną dobrą, na którą ona oceniła pracę resortu.

"Rozbieżność w ocenie wynika z tego, że ja posługuję się faktami" - wyjaśniła. Zaznaczyła, że wyższą ocenę wystawiła samorządowcom, kuratorom, którzy wdrażali reformę, dyrektorom i nauczycielom. Wskazała, że na jej korzyść przemawia m. in. "zwiększenie nakładów na edukację i pensje nauczycieli". Przypomniała, że od pierwszego września rozpocznie się "specjalny program rozwoju zawodowego dla nauczycieli dyplomowanych". "Gdy w ciągu trzech lat spełnią odpowiednie kryteria i otrzymają ocenę wyróżniającą, dostaną dodatkowe 500 zł do pensji" - tłumaczyła minister. Podkreśliła, że doprowadziła również do obniżenia "pensum nauczyciela". "Moi poprzednicy zwiększyli je o dwie godziny, tzw. godziny karciane" - dodała.

Zalewska wskazała również, że nie doszły do niej sygnały o "chaosie organizacyjnym" po likwidacji gimnazjów. Tłumaczyła, że do końca marca odbywało się przekształcanie gimnazjów w szkoły podstawowe i "do tego czasu kuratoria wspólnie z samorządowcami musiały podjąć uchwały o przekształceniu".

"Wtedy były najtrudniejsze problemy, bo zapadały decyzje o tworzeniu sieci szkół. Jednak kuratorzy i ministerstwo na bieżąco je rozwiązywali" - zaznaczyła minister. Dodała, że nie potwierdziły się również obawy o dużej liczbie zwolnień nauczycieli spowodowanych przez reformę. "Mówili nawet o 100 tys. (zwolnień - PAP). My twierdziliśmy, że liczba etatów się zwiększy i mieliśmy rację (...) jest w sumie 17 868 dodatkowych etatów, a oprócz tego średnio na każdego nauczyciela przypada jedna godzina tygodniowo więcej" - powiedziała minister. Wskazała, że konieczność zatrudniania się nauczycieli w kilku placówkach oświatowych w celu zebrania pełnego etatu również nie wynika z reformy, "tylko niżu demograficznego".

Dopytywana o "zarzuty, że w wyniku reformy w niektórych szkołach jest dwuzmianowość" Zalewska podkreśliła, że "dwuzmianowość nie jest związana z reformą". Tłumaczyła, że wynika to ze sposobu "liczenia subwencji oświatowej i postawą samorządów, które nie chcą wypełniać swoich ustawowych obowiązków, na które otrzymują pieniądze, czyli utrzymywania budynków szkolnych".

"Kiedy rok temu wprowadziłam reformę, przedstawiłam wszystkim korporacjom samorządowym projekt innej ustawy, w którym chciałam uzależnić subwencję oświatową właśnie od oddziałów" - mówiła. Jej zdaniem to "zlikwidowałoby pokusę oszczędzania przez samorządy, która prowadzi właśnie do dwuzmianowości". "Strona samorządowa nie zgodziła się jednak na to. Miała obawy, czy poradzi sobie z wygaszaniem gimnazjów i nie chciała łączyć zmian" - wyjaśniła minister.

Dodała, że rozmowy na ten temat nadal trwają, samorządy są otwarte na taką zmianę. "Być może na początku przyszłego roku będę mogła zaproponować projekt takiej ustawy" - zapowiedziała. Zdaniem minister "dawno nie było takiego wsparcia i szacunku dla pracy nauczycieli jak za kadencji obecnego rządu".