Państwa, które przyjęły uchodźców, wiedzą, że kluczem do integracji jest jak najwcześniejsze włączenie dzieci do systemu szkolnego.
Z tego względu podstawowym zadaniem dla władz lokalnych jest jak najszybsze znalezienie miejsca dla dziecka w pobliskiej szkole. „Przyjmuje się, że im młodszy jest uchodźca w momencie przyjazdu na teren danego kraju, tym prędzej nauczy się języka i wejdzie na rynek pracy z już uzyskanym na miejscu dyplomem” – czytamy w opracowaniu „Innowacje w podejściu do integracji uchodźców”, przygotowanym przez specjalistów z Uniwersytetu Erazma z Rotterdamu na zlecenie holenderskiego ministerstwa pracy i polityki społecznej.
Dostęp do edukacji jest realizowany na wiele sposobów. Najprostsze reguły obowiązują we Francji. Tam uznaje się, że każde dziecko podlega obowiązkowi szkolnemu – bez względu na uregulowanie statusu migracyjnego. Podobne podejście panuje we Włoszech. W Niemczech szkolnictwo leży w gestii landów. W Berlinie i Saarze dzieci migrantów są przyjmowane do szkół od razu, w Brandenburgii i Dolnej Saksonii – po opuszczeniu obozu przejściowego i otrzymaniu kwaterunku, a w Badenii-Wirtembergii i Turyngii na rozpoczęcie nauki mają odpowiednio trzy i sześć miesięcy.
W Szwecji do 2015 r. dzieci migrantów przed wejściem do zwykłego systemu edukacyjnego uczęszczały na zajęcia, których celem była m.in. nauka języka szwedzkiego, a także przekazanie informacji na temat szwedzkiego społeczeństwa i kultury. Trzy lata temu to podejście jednak zmieniono. Teraz dzieci migrantów wchodzą do zwykłego systemu edukacji z marszu.
Od dzieci, które na kilka lat z powodu konfliktu wypadły z edukacji (jak w przypadku wielu migrantów z Syrii), nie można oczekiwać, że będą w stanie od razu pracować tak jak ich rówieśnicy. Z tego względu stosuje się różne zajęcia wyrównawcze albo nie wystawia się im przez jakiś czas ocen (a przy okazji bierze pod uwagę różnice w znajomości języka). W wielu krajach (w tym w Polsce) powołuje się także asystentów kulturowych, którzy pomagają w adaptacji także nauczycielom.
W grę wchodzą również rozwiązania, które można byłoby nazwać mentoringiem. – Świetnym przykładem jest Hiszpania, gdzie młodszym dzieciom przyporządkowywano starszego o kilka lat ucznia opiekuna tej samej narodowości. Oprócz tego, że rozwiązanie to pomaga w integracji, to jeszcze dodatkowo pełni funkcję wychowawczą. To oczywiście jest możliwe tylko w krajach, w których już istnieje spora społeczność migrantów z danego państwa – tłumaczy dr Mikołaj Pawlak, socjolog z Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW. Pracuje on przy projekcie oceniającym politykę integracyjną wobec uchodźców w 15 krajach UE.
Pod prąd opisanemu powyżej trendowi idzie Dania. Tam przed wejściem do zwykłego systemu edukacyjnego dzieci uchodźców są uczone osobno. Zajęcia te mają na celu przede wszystkim naukę języka duńskiego i są organizowane jeszcze w obozach przejściowych, a następnie już w docelowym miejscu zamieszkania. Wadą tego modelu – co pokazują nawet duńskie badania – jest wolniejsze tempo przyswajania języka, niż w przypadku pójścia na żywioł. W Danii także eksperymentuje się z mentoringiem, jednak poszczególne samorządy, a nawet szkoły robią to we własnym zakresie, więc implementacja różni się w zależności od miejsca.
– W mojej ocenie przyjęte na zachodzie Europy strategie edukacyjne spełniają swoją rolę całkiem dobrze, tylko społeczeństwa będą z nich zawsze niezadowolone. Oczekiwania wobec polityki integracyjnej są bowiem takie, że zapewni ona efekty od razu, tymczasem edukacja trwa ponad dekadę, a szanse wyrównuje często przez pokolenie albo dwa – komentuje Pawlak.