Kuratoria powinny bardzo starannie, punkt po punkcie analizować przyczyny, dla których mniejsze placówki oświatowe są zamykane. Nie jest to jednak regułą. Zdarza się, że wiążące opinie, które kurator ma prawo wydawać od ubiegłego roku, nie są poparte głęboką analizą przedstawianych przez samorząd racji.
Dlatego trzeba starannie zważyć, czy prowadzenie szkoły dla kilkunastu dzieci w różnym wieku ma sens albo czy nie jest racjonalne zastąpienie przedszkola filą. Jeszcze głębiej powinien zająć się tym minister edukacji, kiedy samorząd odwołał się do niego od decyzji kuratora.
Bywa, że później sprawy trafiają do sądów. Warszawski sąd administracyjny w kilku wyrokach nie zostawił suchej nitki na sposobie procedowania ministerstwa i kuratoriów. W jednym z uzasadnień mówił wręcz o nonszalanckim stosunku organu do przepisów prawa. Inne zarzuty to: automatyzm w podejmowaniu decyzji, brak dogłębnej analizy czy niewskazywanie motywów, jakimi organ kierował się przy ocenie materiału dowodowego.
Wiadomo, że likwidacja szkoły w małej wsi to z pewnością problem dla jej mieszkańców. Oznacza bowiem, że znaczenie miejscowości spada. Zmusza to też małe dzieci do codziennych podróży i przebywania w szkolnej świetlicy. Jednak nie można zapomnieć o drugiej stronie medalu, czyli gminach, które na oświatę łożą więcej niż otrzymują z krajowego budżetu. Na dodatek nierzadko to większa placówka gwarantuje lepsze wyniki nauki i wsparcie psychologiczno-pedagogiczne czy rehabilitacyjne potrzebne sporej grupie uczniów.
Piszemy o tym w tekście obok nie tylko dlatego, żeby samorządy wiedziały, że od zakazu likwidacji szkoły można się skutecznie odwołać. Podobny mechanizm wiążącej opinii obowiązuje też przy zakończonym dopiero co ustalaniu sieci szkół. I w tym przypadku są szanse, że odwołanie od niekorzystnej opinii kuratora okaże się skuteczne.