Na początku kwietnia br. uczelnie otrzymały z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego informację o tym, ile wyniesie ich tegoroczna dotacja podstawowa. To, jak tę dotację rozdysponowano, podsumowuje w rozmowie z PAP wiceminister nauki Teresa Czerwińska.

Dotacja podstawowa przeznaczana jest m.in. na zatrudnienie kadry i prowadzenie studiów. W tym roku ta dotacja dla uczelni publicznych dzielona jest według nowego algorytmu, ogłoszonego przez resort w grudniu ub.r.

W nowej dotacji premiowana jest nie tylko liczba studentów i doktorantów, ale również stosunek liczby studentów i doktorantów do kadry. Przy podziale dotacji rolę odgrywa też po raz pierwszy jakość kadry mierzona kategorią naukową.

Dotacja rozdzielana jest z dwóch oddzielnych pul, z których jedna przeznaczona jest dla uczelni ogólnoakademickich, druga - dla państwowych wyższych szkół zawodowych (PWSZ). To oznacza, że te dwa typy uczelni nie muszą między sobą konkurować. W przypadku państwowych wyższych szkół zawodowych na wielkość dotacji wpływa również współpraca z otoczeniem gospodarczym.

Jeśli chodzi o uczelnie akademickie, w tym roku rozdzielono między nie blisko 9 mld 546 mln zł. "W przypadku ok. 30 spośród tych uczelni dotacja wzrosła, a w przypadku ok. 40 - zmalała" - podsumowała Czerwińska. Wiceminister wymieniła, że na nowym algorytmie zyskały różne uczelnie: nie tylko uniwersytety takie jak Warszawski czy Jagielloński, ale też uczelnie z mniejszą liczbą studentów, np. uniwersytety: Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Rzeszowski, Wrocławski, Zielonogórski, Rolniczy w Krakowie, Przyrodniczy w Lublinie, Politechnika Śląska czy też Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny w Szczecinie.

Natomiast pula środków przeznaczona dla PWSZ wyniosła w tym roku 604,1 mln zł. "25 PWSZ-ów dostało dotację wyższą niż w roku ubiegłym, a 11 PWSZ-ów - dotację niższą" - podsumowała w rozmowie z PAP wiceminister Teresa Czerwińska. Wymieniła, że wśród uczelni, które uzyskały wyższą dotację, znalazły się m.in.: PWSZ w Sanoku, Gnieźnie, Nowym Targu, Wałczu, Tarnowie, Krośnie, Pile czy Koszalinie. "Okazuje się, że również małe, regionalne uczelnie mogą otrzymywać większą dotację" - skomentowała wiceminister. I dodała: "misją tych uczelni jest kształcenie zawodowe na bardzo wysokim poziomie".

W algorytmie znalazł się "mechanizm bezpieczeństwa", który sprawi, że uczelnia z roku na rok może zyskać lub stracić najwyżej 5 proc. swojej dotacji. "Zabezpiecza to kondycję finansową uczelni. Poprzednie zasady podziału dotacji nie przewidywały takiego mechanizmu, który stabilizowałby wysokość dotacji" - podkreśliła Czerwińska.

Zapytana, dlaczego uczelnie poznają wysokość dotacji na dany rok dopiero w drugim kwartale - wiceminister Czerwińska wyjaśniła, że do wyliczenia dotacji potrzebne są dane dotyczące liczby projektów badawczych realizowanych w poprzednim roku na poszczególnych uczelniach. A dane te (zbierane m.in. z Krajowych Punktów Kontaktowych PB UE, NCN i NCBR) spływają do resortu dopiero na początku kwietnia.

Rozmówczyni PAP wyjaśniła, że od początku roku - jeszcze zanim uczelnie poznają dokładną wysokość dotacji - wypłacane są im transze zaliczkowe. Poza tym - jak zauważyła - dzięki wcześniejszym symulacjom ministerstwa uczelnie mogły oszacować z wysokim prawdopodobieństwem, ile może wynieść wysokość ich dotacji. "Kiedy porównaliśmy nasze szacunki z wyliczeniem dotacji na bieżący rok, okazało się, że większych niespodzianek nie było" - skomentowała.

W tym roku po raz pierwszy dotacja została podzielona całkowicie w oparciu o bazę danych POL-on - zintegrowanego systemu informacji o nauce i szkolnictwie wyższym. "W poprzednich latach uczelnie musiały, oprócz wypełnienia bazy POL-on, przesyłać do ministerstwa wypełnione formularze z niezbędnymi informacjami. To stanowiło dodatkowe obciążenie biurokratyczne zarówno dla uczelni, jak i ministerstwa" - powiedziała Teresa Czerwińska.

Zwróciła uwagę, że dotacja podstawowa to niejedyne źródło utrzymania uczelni. Szkoły wyższe mogą uzyskiwać środki m.in. z różnych dotacji - np. statutowej (na badania naukowe), projakościowej czy z grantów. Mogą też zarabiać na prowadzonych przez siebie studiach niestacjonarnych i podyplomowych albo szkoleniach. Mogą również współpracować z otoczeniem gospodarczym - np. komercjalizując wyniki badań czy prowadząc działalność ekspercką czy doradczą . "Jeśli uczelnia jest aktywna, możliwości ma wiele" - mówi wiceminister.