Jeszcze w tym miesiącu ma trafić do konsultacji projekt ustawy w sprawie nowych zasad finansowania oświaty i zatrudnienia pedagogów.
Edmund Wittbrodt były senator PO i były minister edukacji / Dziennik Gazeta Prawna
Anna Zalewska, minister edukacji narodowej, spotkała się wczoraj w Centrum Dialogu w Warszawie z przedstawicielami samorządów i oświatowych związków zawodowych. Rozmawiano o nowelizacji Karty nauczyciela i zmianach związanych z zasadami finansowania oświaty. Zgodnie z zapowiedzią resortu edukacji nowe rozwiązania w tym zakresie miałby się znaleźć m.in. w ustawie o finansowaniu oświaty. Ich wejście w życie przewidziane jest na 1 stycznia 2018 r.
Potwierdzenie uprawnień
Najwięcej kontrowersji wśród oświatowych związków zawodnych wzbudziła propozycja, aby nauczyciel który po studiach ma rozpoczynać karierę zawodową w szkole, musiał zdawać egzamin państwowy. Anna Zalewska argumentowała, że taka zmiana jest odpowiedzią na postulat Najwyższej Izby Kontroli.
– Jeśli chcą robić nauczycielom państwowy egzamin, to niech zapewnią stażystom godziwe wynagrodzenie, nie na poziomie dwóch tysięcy złotych – oburzał się Sławomir Wittkowicz, przewodniczący Branży Nauki, Oświaty i Kultury w Forum Związków Zawodowych.
Według niego była to jedyna propozycja MEN, która nie była wcześniej konsultowana, a przy tym wzbudziła bardzo dużo emocji.
Ministerstwo po raz kolejny potwierdziło, że chce uprościć system wynagradzania osób uczących w szkołach. W tym celu część składników miałaby być włączona do pensji zasadniczej. Dodatkowo nowe rozwiązania miałyby też dotyczyć uszczelnienia udzielania urlopu dla poratowania zdrowia. O tym, czy nauczyciel powinien skorzystać z tego świadczenia, miałby decydować lekarz medycyny pracy, a nie jak obecnie lekarz pierwszego kontaktu. Resort nie zamierza jednak podwyższać pensum dla nauczycieli, wprost przeciwnie, chce je obniżyć specjalistom, w tym m.in. logopedom, pedagogom i psychologom. O jego wysokości nie będzie już decydować rada gminy w uchwale, ale będzie ono wprost zapisane w Karcie nauczyciela. Pensum tych specjalistów ma wynieść od 20 do 22 godzin tygodniowo, a nie jak obecnie nawet dwukrotnie więcej. Z kolei dla nauczycieli wspomagających zaproponował liczbę godzin tygodniowo na poziomie 18–20.
– Większość zaproponowanych przez panią minister zmian dotyczących pracy nauczycieli jest pozytywną odpowiedzią na nasze postulaty – mówi Sławomir Wittkowicz. – Do wszystkich propozycji odniesiemy się, gdy poznamy dokładne szczegóły – dodaje.
Zmiana finansowania
Ministerstwo Edukacji Narodowej potwierdziło też, że szykuje zmiany w sposobie finansowania oświaty. Subwencja byłaby wypłacana na oddział i w uzupełnieniu w przeliczeniu na ucznia. Obecnie samorządy otrzymują subwencję co do zasady na uczniów (od tego roku objęte są nią także sześciolatki pozostające w przedszkolach) oraz dotację na dzieci objęte wychowaniem przedszkolnym.
Subwencja na jednego ucznia wynosi nieco ponad 5,3 tys. zł rocznie, a dotacja przedszkolna – ok. 1,4 tys. zł. O ile z tej drugiej gminy powinny przekazać pieniądze na przedszkola, to już w przypadku subwencji nie mają takiego obowiązku.
Ministerstwo chce zdefiniować zadania edukacyjne i dokonać ich wyceny (chodzi np. o ocenę, ilu nauczycieli, specjalistów, pedagogów i psychologów powinno przypadać na konkretną liczbę uczniów). W efekcie jeśli w szkole zostanie zatrudniony logopeda, to gmina otrzyma na niego dofinansowanie z budżetu.
W nowej ustawie o finansowaniu oświaty mają się też znaleźć dwa upoważnienia do wydania rozporządzeń. W jednym, tak jak obecnie, miałby być określony sposób podziału subwencji oświatowej. Jeśli samorząd będzie miał szkołę, w której klasy będą mniejsze (od przyszłego roku te w podstawówkach powinny liczyć do 25 uczniów), to otrzyma więcej pieniędzy (wyliczane będzie to za pomocą specjalnego algorytmu). Podobny mechanizm będzie miał zastosowanie, gdy wszystkie dzieci będą przychodziły tylko na pierwszą zmianę.
W drugim rozporządzeniu zostanie określony sposób podziału dotacji dla szkół niesamorządowych (prywatnych i tych na prawach publicznych). Właściciele tych placówek nie otrzymywaliby pieniędzy od samorządów na podstawie kosztów bieżących (czyli wyliczeń procentowych wydatków, jakie samorządy ponoszą na szkoły tego samego typu). W nowym rozporządzeniu będą one premiowane według określonych wskaźników związanych również z liczebnością klas i zmianowością. Zdaniem ekspertów dzięki temu rozwiązaniu unikniemy sztucznego zaniżania przez samorządy wydatków na szkoły, aby dzięki temu dotować inne placówki.
Propozycjom zmian zasad finansowania oświaty sprzeciwiają się samorządy. Cześć z nich wręcz apelowała, aby nie zmieniać zasad finansowania.
– Jeśli uczniowie i nauczyciele mają mieć lepsze warunki nauki i pracy, to musi się to wiązać z dodatkowymi wydatkami. Obecnie trafia do nas 42 mld zł subwencji, a i tak z własnych budżetów dokładamy dodatkowo 25 mld zł – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
– Na te wszystkie zmiany, które proponuje resort edukacji narodowej, potrzebne będą dodatkowe pieniądze, bo my nie zamierzamy ich finansować. Takie rozwiązania powinny być rozważane dopiero po 2020 r., czyli po całkowitej likwidacji gimnazjów i wprowadzeniu szkół branżowych – dodaje.
OPINIA
Trzeba wyeliminować słabych pedagogów
Wprowadzenie egzaminu państwowego po studiach pedagogicznych dla osób, które chcą pracować w szkole, nie jest dobrym pomysłem. MEN daje w ten sposób do zrozumienia, że nie ma zaufania do uczelni. Taka selekcja musi być przeprowadzona, ale jeszcze przed rozpoczęciem studiów. W tym celu powinny być sprawdzane predyspozycje kandydatów, bo wiele osób wybiera ten zawód np. z uwagi na stabilność w zatrudnieniu czy mnogość przywilejów związanych z urlopami zdrowymi i dużą liczbą dni wolnych – chcą mieć po prostu co roku długie wakacje. Dlatego trzeba zlikwidować w Karcie Nauczyciela nadmiar przywilejów, a stabilność w zatrudnieniu i umowę na czas nieokreślony powinna mieć tylko 1/3 nauczycieli, a nie jak obecnie blisko 90 proc. Dodatkowo demoralizujące jest to, że po 10 latach pracy można osiągnąć najwyższy stopień awansu zawodowego i nie starać się już w pracy, bo karta chroni przed zwolnieniem. Jeśli tych zmian nie będzie, to w dalszym ciągu będziemy mieli do czynienia z selekcją negatywną.