Rodzice łączą siły w walce ze zmianami w oświacie. Pod koniec marca planują ogólnopolski szkolny strajk.
W piątek 10 lutego dzieci z Pomorza nie pójdą do szkoły. To forma strajku, do której namawiają rodzice z Inicjatywy Zatrzymać Edukoszmar. W pomorskich miastach rozdają ulotki, urządzają akcje plakatowe i kampanię w internecie. W ten sposób sprzeciwiają się reformie wprowadzanej przez Ministerstwo Edukacji. Zakłada ona likwidację gimnazjów, wydłużenie o dwa lata szkół podstawowych i o rok średnich, a także zmiany w programach nauczania.
– Naszym zdaniem nie ma podstaw do wprowadzania reformy. Nie usłyszeliśmy żadnego przekonującego uzasadnienia, że jest ona potrzebna. Zmiany bazują na tęsknocie za przeszłością członków konkretnego środowiska – przekonuje Ilona Kulikowska, jedna z inicjatorek akcji. – Reformę przekreśla forma, w jakiej została wprowadzona. Rząd nie liczy się z nikim i z niczym – dodaje.
Jak przyznaje, pomorski protest zainspirowały podobne działania, które rok temu podjęli rodzice na Węgrzech. Tam ławki stały puste przez trzy dni, a rodzice, nauczyciele i dzieci strajkowali na ulicach.
Podobną inicjatywę podjęli w styczniu rodzice w Zielonej Górze. Wówczas strajk szkolny był odpowiedzią na podpisanie przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy wprowadzającej reformę edukacji. W zależności od placówki do szkoły 10 stycznia poszło od 20 do 60 proc. uczniów. Nauczyciele, zamiast kontynuować program, zaplanowali na ten dzień powtórki. Podobną akcję przeprowadzono równolegle w Komprachcicach w województwie opolskim. Na lekcjach w tamtejszym gimnazjum stawiło się 30 proc. uczniów – z 214 do szkoły przyszło 67. – Najbardziej ubolewamy nad tym, że młodzież jest włączona w ten protest. Jeżeli rodzice chcą, to powinni podjąć inne formy działania – komentował na antenie RMF FM dyrektor gimnazjum nr 6 Sławomir Baranowski.
– To wiceminister edukacji Maciej Kopeć dowodził w Sejmie, że reformę trzeba przeprowadzić w 2017 r. ze względu na kalendarz wyborów samorządowych. Trudno to nazwać inaczej niż wciąganiem dzieci do polityki – ripostuje Kulikowska. Jednak zdaniem rodziców strajk był ostatecznością.
Rodzice w Zielonej Górze mieli wiele zastrzeżeń do reformy. W liście otwartym zachęcającym do oporu wobec zmian wyliczyli między innymi: tempo wprowadzania reformy, sposób przygotowania samorządów czy „sposób traktowania naszych dzieci, które nie wiedzą, czego, jak i gdzie się będą uczyć”.
Aby zwiększyć siłę oddziaływania, rodzice budują już międzyregionalną koalicję. W ubiegłym tygodniu współpracę nawiązały organizacje z Krakowa, Gdańska, Poznania i Warszawy. Wspólnie szykują się do ogólnopolskiego protestu pod koniec marca. – Zaproponujemy rodzicom różne formy protestów. Nieposyłanie dzieci na pierwszą czy drugą godzinę lekcyjną, protest stu bębnów przed kuratoriami. Chodzi o to, by rodzice mogli wybrać taką formę, która będzie im najbardziej pasowała – mówi Dorota Łoboda ze stołecznej inicjatywy Rodzice przeciwko reformie edukacji.
Rodzicielski strajk będzie wspierał kampanię referendalną. W ubiegłym tygodniu Związek Nauczycielstwa Polskiego wraz z koalicją partii i organizacji rodziców powołały komitet, który zbiera podpisy pod obywatelskim wnioskiem o referendum edukacyjne. Referendum będzie się składać z jednego pytania: „Czy jest pani/pan przeciw reformie edukacji, którą rząd wprowadza od 1 września 2017 roku?”. Do końca marca członkowie komitetu chcą zebrać pod wnioskiem pół miliona podpisów. – Naszym celem jest zatrzymanie reformy – przekonuje Łoboda.
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Ministerstwo Edukacji. – Zdajemy sobie sprawę, że wprowadzenie przygotowanej reformy wymaga wiele wysiłku ze strony całego środowiska oświatowego. Rodzice mają prawo do zadawania pytań. Chcąc na nie odpowiadać, uruchomiliśmy stronę internetową poświęconą reformie pod adresem reformaedukacji.men.gov.pl – odpowiedział Łukasz Trawiński z biura prasowego resortu. – Minister edukacji narodowej wielokrotnie podkreślała, że najważniejszą obecnie kwestią jest spokojne i harmonijne wprowadzenie prawa oświatowego oraz przygotowanie przez samorządy sieci szkół dostosowanej do nowego ustroju szkolnego – dodał.