Przedstawiciele rodziców i samorządowców biorący udział w środowym spotkaniu w siedzibie ZNP na temat ewentualnej organizacji referendum obywatelskiego ws. reformy edukacji zapowiedzieli poparcie dla tej inicjatywy.

"Pani minister edukacji bardzo chętnie powołuje się na głos rodziców, naszą wolą uzasadniając planowaną reformę (...). My tych zmian, trudno je nazwać reformą, bo reforma jest czymś co ulepsza, a ta zmiana cofa naszą szkołę o kilkadziesiąt lat, nie chcemy, nie godzimy się nie" – powiedziała Dorota Łoboda z ruchu "Rodzice przeciw reformie edukacji".

Dodała, że głos rodziców został w debacie pominięty, wbrew temu co twierdzi szefowa MEN. "Nie mieliśmy okazji, by powiedzieć, że nie zgadzamy się na planowane zmiany, ani na tryb i tempo w jakim są wprowadzane. Nasze niezadowolenie narastało stopniowo (...), aż osiągnęło poziom kilku, kilkudziesięciotysięcznej grupy wściekłych rodziców" – mówiła Łoboda.

Poinformowała, że planowane są strajki rodzicielskie. "W Zielonej Górze już 10 stycznia rodzice nie będą posyłali dzieci do szkoły w ramach takiego protestu. W Warszawie podobna akcja planowana jest na koniec stycznia" – poinformowała. Dodała, że jeśli prezydent podpisze ustawy wprowadzające reformę, to referendum będzie jedyną możliwością, by rodzice mogli zabrać głos i wyrazić swoje zdanie.

W imieniu samorządowców sprzeciwiających się reformie edukacji, która zakłada m.in. likwidację gimnazjów, swoje poparcie dla inicjatywy referendum wyraziła prezydent Łodzi Hanna Zdanowska. Podkreśliła, że reforma oznacza destabilizację systemu edukacji, a jej koszty poniosą przede wszystkim samorządy, które staną się "chłopcami do bicia". "Ja w tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć żadnemu rodzicowi w Łodzi, jak będzie przebiegała edukacja jego dziecka w przyszłości" - mówiła.

Włodarze samorządowi będą musieli - zdaniem prezydent Łodzi - m.in. znaleźć środki na finansowanie reformy, której koszty są nieznane. Konsekwencją tego może być z kolei - jak dodała - wprowadzanie w miastach zarządów komisarycznych "z uwagi na niestabilność finansów publicznych".