Korporacje prawnicze musiały sprostać pomysłom poszerzania dostępu do aplikacji. Konsekwencje spadły na nie – polemizuje Michał Stępniewski, Dziekan Rady Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie.
Temat aplikacji radcowskiej dotyczy tysięcy absolwentów wydziałów prawa, którzy – chcąc zostać radcami prawnymi – poprzez szkolenie aplikacyjne decydują się zdobyć wiedzę i doświadczenie zapewniające im pozytywny wynik na egzaminie zawodowym. Jako dziekan największej izby radcowskiej w Polsce szkolącej ponad trzy tysiące aplikantów mogę zapewnić, że to najlepszy wybór, który w coraz większym stopniu jest gwarancją zdobycia uprawnień radcowskich.
To przeświadczenie poparte jest statystykami: w roku 2012 ponad 86 proc. tegorocznych absolwentów aplikacji radcowskiej zdało egzamin zawodowy. Procent zdawalności wśród osób spoza aplikacji to zaledwie 32 proc. Tak dobry wynik zawdzięczamy reformie, która została wprowadzona w sposobie nauczania na aplikacji w stołecznej izbie, jak również restrykcyjnemu podejściu do obowiązków aplikanta i wykładowcy.

Populistyczne pomysły

Wszystkie samorządy prawnicze musiały w ostatnich latach sprostać populistycznym pomysłom wprowadzanym przez polityków w zakresie dostępu do aplikacji prawniczych. Owocem tych zmian była ponad 70-proc. zdawalność egzaminu wstępnego na aplikację radcowską w roku 2009 (w latach poprzednich ta zdawalność sięgała maksymalnie 30 proc., w kolejnych nie przekroczyła 50 proc.). Konsekwencje wynikające z niskiego progu trudności egzaminu organizowanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości spadły na poszczególne izby, które w myśl ustawy o radcach prawnych są zobowiązane do prowadzenia szkolenia aplikacyjnego. Z politycznego punktu widzenia sukces został osiągnięty, z praktycznego – to był początek ciężkiej pracy po stronie izb, które w sposób odpowiedzialny podeszły do wykształcenia tak dużej ilości kandydatów na radców prawnych.
Atmosfera budowana przez część polityków zrodziła wśród dużej grupy młodych ludzi postawę bardzo roszczeniową. Paradoksalnie ta roszczeniowość nie objawiła się w dążeniu do maksymalizacji swojej wiedzy i umiejętności, ale do obniżenia wymagań na aplikacji, tak jak to zostało zrobione w ramach egzaminu wstępnego. Na to zgody ze strony izby warszawskiej nie mogło być, i nie było. Wszystkie działania, jakie podejmował w ostatnich dwóch latach stołeczny samorząd, były ukierunkowane na utrzymanie wysokiego poziomu szkolenia, a jednocześnie na modyfikację sposobu nauczania stosownie do zmian, jakie zaszły w obszarze egzaminu zawodowego.

Izba zmotywowana

Trzeba podkreślić, że jeden egzamin wstępny spowodował, że izba warszawska prowadząca aplikację dla około tysiąca aplikantów stała się – niemalże z dnia na dzień – podmiotem szkolącym prawie 4 tysiące adeptów prawa i zatrudniającym 150 wykładowców.
Ta skala nas nie przygniotła, ale zmotywowała. Oczywiście mam świadomość, że z perspektywy wielu aplikantów, poziom zajęć 2 – 3 lata temu, jak również komfort na zajęciach pozostawiały wiele do życzenia, ale znacznie trudniej niemal z dnia na dzień trzykrotnie zwiększyć skalę i intensywność działań, niż ułożyć łatwy test, który tę konieczność wywołał. Wielokrotnie jako dziekan przepraszałem aplikantów za te niedogodności.

Żerowanie na obawach aplikantów przed egzaminem jest trudne do zaakceptowania

Dziś już nie muszę przepraszać, bo dziś jesteśmy nowoczesną izbą posiadającą własne, komfortowo urządzone sale wykładowe, w których jednego dnia może szkolić się 800 aplikantów. Grupy szkoleniowe są mniejsze, prowadzimy więcej zajęć o charakterze ćwiczeniowym i kładziemy stały nacisk na praktyczne aspekty nauczania. Wprowadziliśmy symulacje rozpraw cywilnej oraz karnej.
Mamy wyselekcjonowaną kadrę wykładowców, którzy podlegają stałej ocenie, zarówno aplikantów, jak i organizatorów szkolenia. Zapewniamy stały i pełny kontakt aplikanta z izbą za pomocą nowoczesnych środków komunikacji; materiały dydaktyczne, informacje o zajęciach i kolokwiach udostępniamy elektronicznie.
Rocznie organizujemy 64 kolokwia z 16 przedmiotów, co przekłada się na 80 dni egzaminacyjnych w 111 dni kalendarzowych. Aplikantom oferujemy zajęcia praktyczne wykraczające poza regulaminowy zakres aplikacji, które w naszym przekonaniu dodatkowo przygotowują do egzaminu zawodowego. Ich celowość została potwierdzona przez tegoroczny poziom zdawalności naszych absolwentów.
W przeciwieństwie do partii politycznych, samorządu radców prawnych nie stać na populizm. Populizm w samorządzie zaufania publicznego byłby jego końcem. W czasach, kiedy praca społeczna uchodzi za przejaw naiwności, a zawody zaufania publicznego podlegają nie konstruktywnej, a populistycznej krytyce, trudno bronić się przed demagogicznymi zarzutami.

Żerowanie na strachu

Mając tę tendencję na uwadze, z przykrością obserwuję, że w samym środowisku radcowskim dochodzi do budowania podziałów w sprawach, które powinny jednoczyć, a nie dzielić. Jedną z nich jest prowadzenie aplikacji należące do ustawowych obowiązków samorządu. To, jak samorząd się z tego obowiązku wywiązuje, jest wizytówką wszystkich jego członków. Tym samym w interesie nas wszystkich jest, aby izba szkoliła dobrze.
Jestem otwarty na krytykę i świadom niedoskonałości w przeszłości, ale pragnę zauważyć, że w ciągu ostatnich trzech lat niewielu naszych kolegów z samorządu przyszło, by w sposób otwarty doradzić, jak działać, bądź skrytykować błędy, wskazując sposoby ich eliminacji. Powstały za to nastawione na zarobek komercyjne inicjatywy, które korzystając z trudności, oferują aplikantom dodatkowe szkolenia i wykłady.
Trudno jest mi oceniać poziom tych wykładów. Mogę jedynie zapewnić, że aplikacja prowadzona w obecnym modelu przez warszawską izbę jest wystarczająca, aby uzyskać i utrwalić wiedzę niezbędną do zdania egzaminu zawodowego z wynikiem pozytywnym, co pokazują tegoroczne statystyki. Żerowanie na obawach aplikantów co do wyniku egzaminu jest trudne do zaakceptowania, w szczególności jeśli ma miejsce w samym środowisku radcowskim.
Aplikanci zawsze będą próbowali zmaksymalizować swoje szanse, ale moje doświadczenie zawodowe dowodzi, że próba skupienia uwagi na wielu zadaniach może powodować obniżenie jakościowe każdego z nich i nie jest gwarancją sukcesu. Sukcesu nie gwarantuje też kontakt z daną firmą lub wykładowcą, choć tak być może niektórym się wydaje. Egzamin radcowski jest egzaminem państwowym i jego przedmiotowy zakres jest znany.

Michał Stępniewski, Dziekan Rady Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie