Jeden z ostatnich pomysłów Ministerstwa Zdrowia na reformę rynku farmaceutycznego przewiduje usunięcie suplementów diety i kosmetyków z aptek. Uzasadnienie jest proste: farmaceuci powinni sprzedawać leki, a nie produkty, które często przez pacjentów są z lekami mylone. Ich dostępność w placówkach zwiększa ryzyko pomyłki.
Naczelna Rada Aptekarska stanowczo jednak protestuje przeciwko tej propozycji. Jej prezes Elżbieta Piotrowska-Rutkowska przekonuje, że mogłoby się to negatywnie odbić na zdrowiu obywateli. – Część z obecnych dziś na rynku suplementów diety przez wiele lat była zarejestrowana jako leki, mają więc taki sam skład. Dlatego ich dawkowanie powinno być konsultowane z lekarzem lub farmaceutą – zaznacza prezes NRA. Samorząd aptekarski przypomina też, że każdy preparat, suplement diety także, może wchodzić w interakcje z innymi lekami i wywoływać niepożądane działanie.
Co ciekawe, obecne stanowisko Naczelnej Rady Aptekarskiej jest o 180 stopni odmienne od prezentowanego do niedawna. Wiceprezes NRA Marek Tomków wielokrotnie na naszych łamach przekonywał, że większość suplementów diety w niczym nie przypomina leków, w związku z czym ustawodawca powinien wprowadzić restrykcyjne wymogi dotyczące ich sprzedaży i możliwości reklamowania. Gdy w resorcie pojawił się pomysł ograniczenia, który dotknąłby apteki, NRA doszła do wniosku, że wiele produktów niemal niczym nie różni się od leków.
Pomysł, który powstał w Ministerstwie Zdrowia, jest jednak dopiero jedną z wielu propozycji. Resort nie przesądza, czy ostatecznie zostanie on uwzględniony w projekcie nowelizacji prawa farmaceutycznego, który powinien zostać zaprezentowany na przełomie roku.