Narodowy Fundusz Zdrowia nie będzie już żądał od osób nieubezpieczonych opłaty za wizytę u lekarza pierwszego kontaktu.
Zaledwie 78,7 tys. zł z 258,5 tys. zł – tyle Narodowy Fundusz Zdrowia ma szansę odzyskać od pacjentów korzystających bez uprawnień z porad medycznych w ramach podstawowej opieki zdrowotnej. To kwota wyliczona za wizyty w latach 2013–2015. Dlaczego tak mało? Otóż roszczenia za wizyty z POZ w większości przypadków są umarzane, gdyż windykowane kwoty nie przekraczają najczęściej 100 zł. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że od 1 stycznia 2018 r. NFZ w ogóle przestanie dochodzić roszczeń od nieubezpieczonych pacjentów. Tak wynika z projektu ustawy o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw, który został już pozytywnie przyjęty przez rząd i wkrótce trafi do konsultacji społecznych.
Będzie taniej
Zdaniem ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła zniesienie ograniczeń w dostępie do lekarza jest słuszne z kilku powodów. Po pierwsze, konstytucyjnie gwarantowane powszechne prawo do opieki medycznej do tej pory było fikcją. Po drugie, długofalowo może przynieść oszczędności z jednej strony, dlatego że ściganie tych, którzy bezprawnie byli na wizycie lekarskiej, jest droższe niż brak jakichkolwiek działań. I wreszcie po trzecie przyniesie wymierne efekty zdrowotne. – Nieuprawnieni to osoby niezamożne i dla nich brak ubezpieczenia stanowi barierę dostępu do pomocy medycznej – tłumaczy Konstanty Radziwiłł.
Dodaje, że jest mnóstwo chorób (np. nadciśnienie tętnicze – w Polsce choruje na nie 10 mln ludzi, cukrzyca II stopnia – cierpi na nią ok. 3,5 mln osób), w których wczesna interwencja przynosi wymierne efekty. – Poprawnie lecząc pacjenta z nieskomplikowaną zwykle chorobą, można zdecydowanie ograniczyć rozwój groźnych powikłań nieuchronnie prowadzących do niepełnosprawności i przedwczesnej śmierci – tłumaczył w rozmowie z DGP Konstanty Radziwiłł. – Do leczenia pacjentów z tymi schorzeniami wystarczy podstawowa opieka zdrowotna. Kosztuje to wówczas naprawdę niewiele – przekonywał.
Bez leków i szpitali
Projektowane przepisy nie obejmą jednak refundacji leków, a to oznacza, że nieubezpieczeni pacjenci będą musieli zapłacić 100 proc. za lekarstwa z recepty. Wprowadzana „abolicja” nie dotyczy także wizyt u specjalistów czy też leczenia szpitalnego. Nowelizacja umożliwi za to funduszowi odstąpienie od prowadzenia postępowań wszczętych i niezakończonych przed dniem wejścia w życie ustawy, o ile roszczenie będzie dotyczyć zwrotu kosztów świadczeń udzielonych pacjentom, którzy de facto byli uprawnieni do świadczeń, ale u lekarza system eWUŚ (sprawdzający status ubezpieczenia) wyświetlał się na czerwono, bo pracodawca nie zgłosił ich np. do ZUS. Przy czym NFZ zrezygnuje ze ścigania, o ile obowiązek zgłoszenia do organu zostanie dopełniony w terminie 90 dni od dnia wejścia w życie ustawy.
Przedstawiciele lekarzy rodzinnych popierają zmiany. – Od dawna o to apelowaliśmy – podkreśla Andrzej Zapaśnik z Porozumienia Zielonogórskiego. I dodaje, że obecnie nie ma dobrych narzędzi, by faktycznie stwierdzić, czy ktoś jest ubezpieczony. – Ponadto dostęp do podstawowej opieki zdrowotnej powinien być bezpłatny dla każdego, tak jak edukacja – dodaje Zapaśnik.
Część ekspertów obawia się jednak, że taka zmiana spowoduje, że nie będzie motywacji do płacenia składek na ubezpieczenie zdrowotne, zaś z pomocy lekarskiej zaczną częściej korzystać np. Polacy, którzy wyjechali za granicę i tam płacą podatki.
13 tys. tyle decyzji administracyjnych w ramach postępowań o windykację kosztów za nieuprawnione leczenie wydał NFZ za lata 2013–2015
22 mln zł tyle wynoszą roszczenia NFZ za nieuprawnione korzystanie z leczenia w latach 2013–2015
2,5 mln tyle osób według szacunków nie posiada ubezpieczenia zdrowotnego
Etap legislacyjny
Projekt czeka na konsultacje społeczne