Ratownicy od trzech tygodni pomagają Polakom de facto na własną odpowiedzialność. Wygasły przepisy, które regulowały, jakie działania mogą podejmować w zakresie podania leków i zabiegów ratujących życie. To skandal.
Zamiast w 100 proc. skoncentrować się na swojej odpowiedzialnej pracy, muszą rozważać, czy ich działania nie skończą się sprawą w sądzie, jeśli pacjent lub jego rodzina nie będą usatysfakcjonowani. Bo bez przepisów określających kompetencje ratownika można wskazywać, że działał poza prawem.
Kto do tego dopuścił? Jak to zwykle w zdrowiu – wskazać nie jest łatwo. Poprzedni rząd chciał w 2015 r. przeprowadzić kompleksową zmianę ustawy, w wielu kwestiach było to potrzebne. Projekt opublikował jednak dopiero w sierpniu. Prace się opóźniały, więc okrojoną nowelizację zgłoszono i przyjęto w przyspieszonym tempie jako poselską na sam koniec kadencji. Nie było pewności, czy nowy prezydent przepisy autorstwa PO podpisze. Zrobił to na koniec października. A że dopiero potem wystartowały prace nad obszernym i ważnym rozporządzeniem, wokół którego w środowisku medycznym m.in. ratowników, konsultantów krajowych i lekarzy nie ma zgodności – nie zdążono go przyjąć na czas. Nie wprowadzono też przepisów przejściowych. Niech ratownicy sobie radzą. Są odpowiedzialni, że nie zostawią pacjentów.
Takich przykładów jest niestety w ochronie zdrowia wiele. Specjalizujemy się w prowizorkach. Okrajanie ustaw, nowelizacje – po kilkanaście i więcej razy, skracane konsultacje lub ignorowanie ich efektu, przepisy przyjmowane w ostatniej chwili czy nawet z datą wsteczną powodują, że pracownicy medyczni i szefowie placówek często balansują na granicy prawa lub wręcz muszą wybierać, które ze sprzecznych ze sobą przepisów stosować.
Co zrobić, by tak się nie działo? Zadbać o dialog z partnerami społecznymi, którzy są w stanie wiele min zawczasu rozbroić. Ale do tego trzeba lepszej kultury legislacji. Wypychanie rządowych projektów jako poselskich, tak by przyspieszyć prace i ominąć konsultacje to najgorsze z rozwiązań. Powinno być wykorzystywane tylko w sytuacjach kryzysowych. Ponadto Ministerstwo Zdrowia, któremu nierzadko zdarza się nie wydać aktów wykonawczych na czas, powinno zaudytować obowiązujące i mające wejść w życie przepisy pod kątem potrzebnych poprawek oraz wydania aktów wykonawczych. Nowa ekipa z Miodowej zapowiadała, że pół roku przeznaczy na analizę sytuacji w zdrowiu, zamiast tego, jak poprzednicy, już zaczęła częściowe nowelizacje.