Na budowę systemów e-zdrowia wydano już wiele miliardów euro. Ale mimo to podobne rozwiązania przynoszą ogromne oszczędności.
W Europie jednym z najlepszych przykładów wdrożenia e-rozwiązań medycznych jest Estonia, gdzie już w 2009 r. uruchomiony został system elektronicznego przechowywania i udostępniania danych EHR (z ang. Electronic Health Record). Obecnie wszystkie wystawiane w tym kraju recepty mają formę elektroniczną, a zdecydowana większość, bo aż 70–80 proc., lekarzy komunikuje się z pacjentami za pośrednictwem e-maila. Ale to jeden z nielicznych przykładów udanego wdrożenia systemu.
Jednym z celów Europejskiej Agendy Cyfrowej jest dążenie do stosowania w krajach członkowskich technologii, które umożliwią podniesienie jakości w usługach medycznych, obniżenie kosztów leczenia i dotarcie z pomocą do miejsc odległych. Czyli, jak założyła Komisja Europejska, do 2020 r. placówki medyczne powinny mieć powszechny dostęp do usług telemedycznych. Z realizacją tego postulatu jest różnie. Według raportu samej KE sprzed kilku miesięcy prym, jeśli chodzi o poziom informatyzacji publicznej służby zdrowia, wiodą Dania, Estonia, Szwecja i Finlandia.
W Danii każdy mieszkaniec ma konto internetowe, w którym może zobaczyć historię chorób, przebieg leczenia, sprawdzić wyniki badań. Za jego pośrednictwem może się też umawiać na wizyty lekarskie i zamawiać leki w aptekach. By tak to działało, Królestwo Danii prace podjęło już w 1999 r. Powołano zespół koordynacyjny złożony z przedstawicieli rządu, władz lokalnych oraz publicznych i prywatnych jednostek służby zdrowia. W 2003 r. uruchomiono publiczny portal internetowy Sundhed.dk, który gromadzi najważniejsze informacje medyczne, a potem udostępnia je pacjentom i jednostkom ochrony zdrowia. System stworzono przy niewielkim budżecie, który składał się z dotacji rządowych i regionalnych.
Nie wszędzie było równie łatwo. W Wielkiej Brytanii budowa e-systemu zdrowia skończyła się skandalem. Rozpoczęty w 2002 r. projekt Connecting for Health był ambitnym przedsięwzięciem na dużą skalę, opierającym się na koncepcji narodowej elektronicznej karty pacjenta. System miał zintegrować dane wszystkich pacjentów, wprowadzić elektroniczne konta i e-recepty. Dla pacjentów miał dodatkowo powstać portal, który umożliwiłby im komunikację z placówkami służby zdrowia. W połowie 2011 r., po tym jak na jego stworzenie wydano 2,7 mld funtów, projekt został porzucony. Powody: każdy z jego beneficjentów miał inne pomysły i inne potrzeby, tak więc system rozrósł się do ogromnych rozmiarów, ale wciąż nie działał.
W aspekcie cyfryzacji samej tylko dokumentacji medycznej pacjentów palmę pierwszeństwa dzierży Holandia – w tym kraju 83,2 proc. dokumentacji ma postać cyfrową. Drugie miejsce zajmuje Dania (80,6 proc.), a trzecie Wielka Brytania (80,5 proc.). Po nauczce z Connecting for Health zainwestowano tu w prostsze rozwiązanie – obsługę w ramach systemu GOV.UK dla całej e-administracji.