Ministerstwo Zdrowia ma prawo odmówić pokrycia kosztów lekarstwa sprowadzonego z zagranicy, które jest dopuszczone do obrotu w Polsce na podstawie unijnych regulacji – uznał w piątek Naczelny Sąd Administracyjny.
Sprawa dotyczyła mężczyzny cierpiącego na stwardnienie rozsiane. W 2013 r. wystąpił do resortu zdrowia z wnioskiem o sprowadzenie z zagranicy niedostępnego wówczas w Polsce leku, który miał go uchronić przed trwałym kalectwem. Wnioskował także o objęcie go refundacją na podstawie art. 39 ustawy refundacyjnej (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 345). Przepis ten wprowadza tryb refundowania pojedynczemu pacjentowi leku sprowadzonego z innego państwa w celu ratowania jego życia lub zdrowia. Ministerstwo wydało zgodę na sprowadzenie specyfiku z zagranicy, a niedługo potem odmówiło pokrycia kosztów kuracji tym specyfikiem – opiewały one na ok. 14 tys. zł miesięcznie.
Resort argumentował swoją decyzję tym, że lek został zarejestrowany przez Komisję Europejską i dopuszczony do obrotu w całej Unii Europejskiej, a więc także w Polsce. Zgodnie z art. 39 ustawy refundacyjnej nie może być zatem refundowany. Pacjent ponowił wniosek, ale resort zdrowia podtrzymał swoją pierwotną decyzję.
Zainteresowany zaskarżył decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, zarzucając naruszenie art. 39 ustawy refundacyjnej. Choć sąd I instancji uznał, że nie doszło do złamania prawa, to jednocześnie stwierdził, że ze względu na dobro pacjenta resort musi rozważyć inne możliwości zrefundowania pacjentowi poniesionych kosztów. Sędziowie wskazali na możliwość skorzystania z procedury przewidzianej w art. 40 ustawy refundacyjnej. Resort zdrowia nie zgodził się z tą argumentacją i złożył skargę kasacyjną do NSA. Wywodził w niej, że wspomniany przepis nie może stanowić podstawy do objęcia refundacją leku.
– Dotyczy on bowiem refundacji leku poza wskazaniami medycznymi dla wszystkich pacjentów, którzy cierpią na dane schorzenie, a nie dla indywidualnej osoby – uzasadniała skargę Anna Sołtys, radca prawny, pełnomocnik ministra zdrowia.
NSA zgodził się z powyższą argumentacją. Przyznał także, że art. 39 ustawy refundacyjnej nie pozwala na refundację leku, który jest dopuszczony do obrotu w Polsce. Tym samym minister zdrowia nie naruszył prawa, wydając dwie odmowne decyzje w tej sprawie.
Co więcej, sędziowie uznali, że w ustawie refundacyjnej nie ma żadnego trybu, który pozwoliłby w takiej sytuacji zwrócić pojedynczemu pacjentowi koszty kuracji. Sąd interesował się natomiast, dlaczego minister zdrowia, prowadząc prawie równolegle dwa postępowania – w sprawie sprowadzenia z zagranicy leku oraz objęcia go refundacją – nie uprzedził pacjenta o tym, że pokrycie kosztów specyfiku w danej sytuacji nie będzie możliwe. Wręcz przeciwnie, wyrażając zgodę na jego import, stworzył – zdaniem składu - nadzieję, że je pokryje.
– To są dwa różne postępowania i dwie różne kategorie leków. Minister najpierw rozpoznaje wniosek o sprowadzenie specyfiku z zagranicy, ta procedura jest maksymalnie odbiurokratyzowana, bo chodzi o produkty ratujące życie, a dopiero w drugiej kolejności pochyla się nad wnioskiem o refundację. Bywa też tak, że pacjent nie występuje o zwrot kosztów, bo np. lek sprowadzony z zagranicy jest tani – tłumaczyła Anna Sołtys.
ORZECZNICTWO
Wyrok NSA z 25 września 2015 r, sygn. akt II GSK 1856/14.