Onkolodzy nie zostawiają suchej nitki na projekcie nowego Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych (NPZChN), który ma obowiązywać w latach 2016–2024.

Program zostanie przyjęty uchwałą Rady Ministrów. Uwagi do jego projektu zgłosiło Polskie Towarzystwo Onkologiczne. Lekarzy niepokoi to, że aktualna wersja dokumentu znacząco odbiega od tej przygotowanej przez Radę ds. Onkologii, czyli specjalny zespół powołany przez ministra zdrowia do opracowania założeń nowego NPZChN. Onkolodzy obawiają się, że nowy program, który zastąpi ten wygasający w tym roku, nie poprawi sytuacji pacjentów. Jedną z ich bolączek jest niedostateczny dostęp do radioterapii. Obecnie w Polsce jeden akcelerator (urządzenie do naświetlań) przypada średnio na 267 tys. mieszkańców. Średnia europejska to jeden aparat na 200 tys. osób. Nowy program miał poprawić wskaźniki. Jednak z projektu uchwały Rady Ministrów wynika, że Polska osiągnie europejskie normy dotyczące liczby nowoczesnych aparatów megawoltowych dopiero w 2024 r. Eksperci z PTO postulowali, aby stało się to o wiele szybciej – w ciągu pięciu lat. Wymaga to jednak zakupu wielu nowych aparatów do naświetlań, bo większość tych, którymi dysponują ośrodki onkologiczne, jest wyeksploatowanych. Według PTO wymiany wymaga 115 spośród 144 akceleratorów, które są używane w Polsce. Rocznie korzysta z nich 80 tys. pacjentów. Realizacja tego zadania wymaga jednak odpowiednich nakładów finansowych. Te przewidziane w NPZChN są, zdaniem lekarzy, zbyt niskie. Na ten cel ma być przeznaczone do 2020 r. 350 mln zł rocznie. Zdaniem onkologów kwota powinna być wyższa co najmniej o 100 mln zł.
Bez zakupu sprzętu nie poprawi się skuteczność leczenia chorych na nowotwory. Jak wskazują eksperci, w Polsce jest ona znacząco niższa niż w innych krajach Unii Europejskiej. Różnica w efektywności terapii sięga nawet 30 proc. Oznacza to corocznie przedwczesną śmierć kilkudziesięciu tysięcy osób.
– Zwiększenie dostępności do świadczeń onkologicznych, a więc stopniowa likwidacja białych plam polskiej onkologii, musi być jednym z priorytetów polityki zdrowotnej Polski – podkreśla prof. Jacek Fijuth, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego.
Inną słabością proponowanego programu jest całkowite pominięcie w nim problemu niedoboru kadr medycznych niezbędnych dla onkologii. Tymczasem według danych konsultanta krajowego ds. radioterapii prof. Rafała Dziaduszki, do 2020 r. w Polsce powinno się wykształcić 130 nowych radioterapeutów. Z raportów Naczelnej Izby Lekarskiej wynika, że w Polsce jest tylko 556 lekarzy czynnych zawodowo i mających tę specjalizację. Program nie przewiduje jednak żadnych zachęt do podejmowania tej mało popularnej specjalizacji lekarskiej, a jedynie szkolenia z zakresu onkologii dla lekarzy nieonkologów.
W rezultacie duże jest ryzyko, że bez odpowiednich zmian w programie mogą zostać powielone błędy z pierwszej jego edycji, trwającej od 2005 r. Zastrzeżenia do niej miała Najwyższa Izba Kontroli. W raporcie sprzed roku wskazywała, że co prawda liczba urządzeń do radioterapii od 2005 r. mocno się zwiększyła, ale pomimo wydania blisko miliarda złotych czas oczekiwania na świadczenia jest nadal zbyt długi, co zmniejsza szanse chorych na wyleczenie. W co piątym skontrolowanym ośrodku był dłuższy niż cztery tygodnie, a w skrajnych wypadkach wynosił nawet ponad dwa miesiące.