Ustawa o leczeniu niepłodności, która przeszła bez większych problemów przez Sejm, znalazła przeciwników w Senacie
Parlamentarzyści PO chcą ją poprawić, a to może postawić pod znakiem zapytania możliwość jej szybkiego uchwalenia. Rząd nie kryje, że zależy mu na czasie, by zakończyć proces legislacyjny do 6 sierpnia, kiedy kończy się kadencja prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Tymczasem w środę poprawki do rządowej regulacji zamierza zgłosić Halina Hatka, senator PO. Proponuje zmodyfikowanie definicji zarodka, który miałby być uznany za organizm ludzki (teraz jest mowa o grupie komórek). Z ustawy ma też zniknąć pojęcie dawcy. Procedura ma być niedostępna dla par pozostających w związkach nieformalnych. Dopuszczalne ma być wyłącznie dawstwo małżeńskie, a liczba komórek jajowych poddanych zapłodnieniu ma być ograniczona do dwóch (rządowa regulacja mówi o sześciu). Senackie propozycje przewidują także oddzielenie ośrodków, które będą się zajmować procedurą in vitro, od centrów leczenia niepłodności, gdzie będą stosowane inne metody niż zapłodnienie pozaustrojowe. Zakazane mają być też wszelkie formy surogacji.
– Obecnie w ustawie jest furtka, która może prowadzić do wynajmowania kobiet do urodzenia dziecka w procedurze in vitro – podkreśla Halina Hatka. Dodaje, że wszystkie poprawki są zgodne z konstytucją i prawem europejskim. Zupełnie innego zdania są eksperci.
– Wśród tych poprawek nie ma ani jednej, która byłaby akceptowalna. Gdyby ustawa miała wejść w życie w tym kształcie, byłaby najbardziej restrykcyjna w Europie i praktycznie wyeliminowałaby procedurę in vitro, czyniąc ją nieskuteczną, skoro możliwe miałoby być zapłodnienie tylko dwóch komórek jajowych. Niedopuszczalne jest także uzależnianie dostępu do tej metody od tego, czy ktoś pozostaje w związku małżeńskim – podkreśla Anna Krawczak ze Stowarzyszenia Nasz Bocian. Jej zdaniem rezygnacja z definicji dawcy czyniłaby ustawę niezgodną z unijną dyrektywą, która narzuca to pojęcie.
Zmianami proponowanymi w ustawie zaskoczony jest także rząd.
– Medialne zapowiedzi poprawek, które zamierza zgłosić senator Halina Hatka, to niespodzianka. Na żadnym etapie prac nad ustawą nie konsultowała ich z resortem zdrowia. Również podczas czwartkowego posiedzenia senackiej komisji zdrowia nie informowała o swoich zamiarach. Mam nadzieję, że ustawa zostanie przyjęta w niezmienionym kształcie – podkreśla Igor Radziewicz-Winnicki, wiceminister zdrowia.
To okaże się już na najbliższym posiedzeniu plenarnym Senatu, które rozpoczyna się 8 lipca. Wtedy mają być zgłoszone poprawki senator Hatki. Już wiadomo, że niektórzy senatorowie Platformy są gotowi je poprzeć. Nie wiadomo jednak ilu. PO poniosła w ubiegłym tygodniu porażkę podczas głosowania w senackiej komisji zdrowia, która opowiedziała się za odrzuceniem w całości rządowej ustawy o in vitro. To efekt nieobecności na posiedzeniu komisji dwóch senatorów PO oraz wstrzymania się od głosu przez Halinę Hatkę.
– To jest tylko rekomendacja komisji zdrowia, która dla senatorów nie jest wiążąca. Regulacja w takim czy innym kształcie musi wejść w życie, bo oczekuje tego Unia Europejska – podkreśla Rafał Suchacki, przewodniczący komisji, senator PO.
Prawo i Sprawiedliwość, które w Senacie ma 32 parlamentarzystów, na razie nie ujawnia, jak zachowa się podczas głosowań.
– Decyzję podejmiemy, gdy poznamy poprawki – tłumaczy Stanisław Gogacz, wiceprzewodniczący senackiej komisji zdrowia z PiS.
Jedno jest pewne. Jeśli Senat w tym tygodniu wprowadzi jakiekolwiek poprawki do rządowego przedłożenia, ustawa będzie musiała wrócić do Sejmu. Posłowie będą mogli je rozpatrzeć podczas posiedzenia, które odbędzie się 21–24 lipca.