Czas oczekiwania do specjalistów jest dużo dłuższy niż ten, o którym informuje NFZ. To efekt niedoskonałych przepisów i skomplikowanego systemu informatycznego funduszu
Oczekiwanie w wersji elektronicznej / Dziennik Gazeta Prawna
Od stycznia obowiązuje pakiet kolejkowy, który miał skrócić czas oczekiwania na zabiegi i porady lekarskie. Cel został osiągnięty, tyle że wyłącznie w statystykach NFZ.
W systemie i w realu
Od prawie pięciu miesięcy placówki medyczne prowadzą kolejki w wersji elektronicznej. Zgodnie z pakietem kolejkowym mają do nich zapisywać pacjentów w czasie rzeczywistym i sprawozdawać o czasach oczekiwania i pierwszym wolnym terminie zabiegu lub porady. Następnie takie informacje NFZ udostępnia chorym. W tym celu stworzył ogólnopolski informator o czasie oczekiwania na świadczenia medyczne. Tyle że jego dane są niewiarygodne. Na przykład z informacji udostępnionych przez NFZ w ostatni piątek wynika, że pacjent, który potrzebuje endoprotezy biodra, mógłby mieć wykonany ten zabieg już 9 lipca br. w Wojewódzkim Szpitalu Chirurgii Urazowej św. Anny w Warszawie. Postanowiliśmy sprawdzić, czy tak jest faktycznie. Niestety okazało się, że dane na stronie NFZ są nieprawdziwe. W placówce dowiedzieliśmy się bowiem, że nie ma w ogóle szansy na przeprowadzenie zabiegu we wskazanym dniu. Co więcej, pierwszy termin konsultacji u specjalisty – który dopiero wyznacza datę ewentualnej operacji – był dopiero na koniec sierpnia. Jak nas poinformowano, operacja najwcześniej może być przeprowadzona na przełomie grudnia i stycznia. W wersji optymistycznej.
Podział pacjentów
System NFZ zawiera też inny paradoks. Na przykład pacjent może w nim sprawdzić, jaki jest średni czas oczekiwania na zabieg, oraz dowiedzieć się o pierwszym wolnym terminie wykonania procedury. Niestety daty te diametralnie się różnią. Na przykład Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny im. A. Grucy w Otwocku zapisuje pacjentów na zabieg wszczepienia protezy kolana na początek czerwca 2016 r., ale jednocześnie średni czas oczekiwania na tę operację wynosi tam tylko 57 dni.
Dlaczego tak się dzieje? Otóż – jak tłumaczą eksperci – pakiet kolejkowy zniósł obowiązującą dotychczas zasadę, że chorzy są przyjmowani według kolejności zgłoszeń. Od stycznia jest duża grupa pacjentów, którzy, zgodnie z nowymi przepisami, nie są zapisywani w kolejkę. W efekcie z list oczekujących zniknęli chorzy kontynuujący leczenie. Są na nie wpisywani tylko ci nowo diagnozowani.
– Ci pierwsi, choć nie są umieszczani na liście oczekujących, w rzeczywistości czekają na kolejny etap terapii. Rozporządzenie kolejkowe mówi, że jeśli ustalono im plan leczenia, są przyjmowani według tego harmonogramu. Świadczeniodawca musi im więc wyznaczyć jakiś termin – wyjaśnia Rafał Janiszewski, ekspert ds. ochrony zdrowia.
Na tym nie koniec. Równolegle bowiem z pakietem kolejkowym w styczniu tego roku weszły w życie przepisy dotyczące chorych onkologicznych. Przewidują one, że do „zwykłej” kolejki nie wpisuje się pacjentów z zieloną kartą. Na podstawie tego dokumentu osobom, u których zdiagnozowano raka, przysługuje prawo do przyspieszonej diagnostyki i leczenia onkologicznego. Placówki muszą więc im zagwarantować dotrzymanie pewnych terminów, np. rozpocząć ich leczenie w ciągu 14 dni od przyjęcia. Muszą więc mieć wyznaczony jakiś termin realizacji świadczenia.
– Ustala go lekarz i jest z tym problem. NFZ nie mówi, jak znaleźć wcześniejsze miejsce dla takich osób, ale robimy to – podkreśla Urszula Grochowska ze Szpitala Powiatowego w Makowie Mazowieckim.
Wreszcie zawsze priorytetowo są taktowane nagłe przypadki zachorowań zagrażające życiu i one także powodują przesunięcie na listach innych pacjentów. – Dopiero w dalszej kolejności uwzględniani są ci ze zwykłej listy. Najpierw sklasyfikowani jako przypadki pilne, a po nich tzw. pacjenci stabilni. W tej sytuacji, choć świadczeniodawcy sprawozdają NFZ co siedem dni, to pierwszy wolny termin nigdy nie będzie zgodny z tym rzeczywistym. W ciągu tygodnia zawsze bowiem zgłasza się pewna liczba pacjentów w stanie nagłym, z kartą szybkiej diagnostyki i leczenia czy takich, którzy kontynuują terapię według wcześniej ustalonego planu – podkreśla Rafał Janiszewski.
Ekspert dodaje, że obecny system powoduje tylko niepotrzebne zamieszanie. – Należało postawić obowiązek sprawozdawania wszystkich pacjentów, również tych, którzy kontynuują leczenie. Jednak wtedy resort nie mógłby się pochwalić, że listy oczekujących się skróciły – podkreśla Janiszewski.
Tępe Kolce
Eksperci wskazują, że powód niewiarygodności danych, którymi dysponuje NFZ, jest jeszcze jeden. Otóż fundusz wprowadził w tym roku nową centralną aplikację Kolce. System ten miał poprawiać informację o pierwszym wolnym terminie dostępnym dla pacjenta – placówki medyczne powinny wpisywać w nim w czasie rzeczywistym chorych umieszczanych na listach oczekujących. Powinno się to odbywać wtedy, gdy chory zgłasza się na izbę przyjęć. Jednak jak wynika z informacji przedstawionych posłom sejmowej komisji zdrowia, kilka tysięcy placówek w ogóle nie sprawozdaje za pośrednictwem tego systemu. To efekt m.in. tego, że aplikacja została tak stworzona, że przekazywanie danych jest czasochłonne i wielu lekarzy tego nie robi.
NFZ i Ministerstwo Zdrowia, które poprosiliśmy o odpowiedź na pytanie, jak wprowadzone od 1 stycznia przepisy wpłynęły na długość kolejek pacjentów, nie znalazły dla nas czasu. ©?