Polscy biegacze mogą wybierać wśród mnóstwa imprez – do końca roku oczekujemy jeszcze niemal 200! Najmłodsza – 1. PZU Gdańsk Maraton – zadebiutowała 17 maja. Sądząc z reakcji uczestników stanie się stałą pozycją w kalendarzu naszych maratończyków
Piotr Szpigiel, zwycięzca 1. PZU Gdańsk Maratonu / Dziennik Gazeta Prawna
Partner cyklu / Dziennik Gazeta Prawna
CYKL: ŻYJ ZDROWIEJ
– Dzisiejszy maraton okazał się wspaniałym, sportowym świętem miasta Gdańska. Pokazał, że bieganie na klasycznym dystansie jest nie tylko doskonałym testem własnej sprawności fizycznej, ale też sposobem na życie. Oprócz organizowania imprez biegowych, idziemy również w kierunku rozbudowy tras biegowo-spacerowych. Tworzymy nowe ścieżki, które będą dawały możliwość swobodnego trenowania, z dala od hałasu i zanieczyszczeń drogowych. Wierzymy, że dzięki naszym działaniom Gdańsk zyska nie tylko zdrowych, aktywnych mieszkańców, ale stanie się wzorem dla innych miast – mówi Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska.
Na klasycznym dystansie
W 2014 roku miasto Gdańsk zdecydowało się na organizację półmaratonu. Jego sukces frekwencyjny i sportowy skłonił włodarzy, by w tym roku postawić na klasyczny bieg na dystansie 42 195 m.
Na listach startowych znaleźli się zawodnicy z 10 krajów, w tym Polski, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Ukrainy, Holandii, Kanady czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W dniu imprezy do biegu stanęło blisko 2000 tysiące ludzi.
W pierwszej linii na starcie – tuż obok Adama Korola, polskiego wioślarza, i mistrza olimpijskiego – zajął miejsce m.in. gdańszczanin Michał Sawicz, znany w środowisku biegowym, jako Biegacz z Północy.
– Na start w tych zawodach zdecydowałem się już dawno. Praktycznie, kiedy tylko pojawiła się informacja o biegu, wiedziałem, że wezmę w nim udział. Nieważne było, że raptem 5 tygodni wcześniej mam Marathon de Paris. Gdańsk to Gdańsk i nie mogłem darować sobie tej imprezy – opowiada na swoim blogu.
Od początku stawkę prowadził Michał Sowa. Przez większość dystansu wyraźnie kontrolował tempo swojego biegu. Na kolejnych punktach pomiaru czasu sukcesywnie powiększał przewagę nad kolejnymi zawodnikami – Piotrem Szpigielem i Krzysztofem Misiurko. Jednak później przewaga zaczęła topnieć.
Tego dnia warunki – temperatura 13 st. C. i dość silny wiatr – okazały się bardziej sprzyjające dla Piotra Szpigiela. Zmienił Michała Sowę na prowadzeniu i finiszował z wynikiem 2:37,27. Sowa przez swoje problemy stracił sporo czasu i na mecie pojawił się ostatecznie drugi z rezultatem 2:42,17. Na trzecim miejscu uplasował się Jarosław Janicki (2:43,00).
Zdaniem zwycięzców
– Nie przypuszczałem, że uda mi się dziś wygrać. Na 35 kilometrze zauważyłem, że rywal ma kłopoty, zaczynam go dochodzić i postanowiłem zaatakować. Udało mi się wytrzymać do końca i wygrać. Pierwszą połowę zacząłem spokojnie, potem przyspieszyłem i to wszystko zagrało. Jestem przeszczęśliwy. Pomimo wietrznej pogody, kibice świetnie dopingowali na całej trasie. To naprawdę pomagało zawodnikom, atmosfera byłą fantastyczna – mówił na mecie zwycięzca biegu.
Wśród kobiet wygrała faworytka – Ewa Huryń. Po samotnym biegu szczecinianka minęła linię mety z czasem 3:03,41. Kolejne miejsca zajęły Małgorzata Tuwalska (3:05,09) oraz Agnieszka Lebiedzińska (3:19:49).
– Warunki trudne, ale trasa bardzo fajna, dużo kibiców, którzy naprawdę zagrzewali do boju. Publiczność macie na prawdę fantastyczną. Nic tylko tu biegać! – opowiadała potem Ewa Huryń.
Ze swojej obietnicy ukończenia w czasie poniżej trzech godzin wywiązał się Adam Korol. Ukończył zmagania z wynikiem 2:57,10, zajmując 18. miejsce w klasyfikacji imprezy.
– Trasa bardzo fajna, różnorodna. Biegłem z trzema innymi zawodnikami, z którymi zmienialiśmy się niemal jak kolarze. W pierwszej części dystansu trochę się podpaliłem, biegłem za mocno, ale tak dobrze się biegło. Na sławetnym 35 km przeszło lekkie zwolnienie, po kilka sekund na każdym kilometrze. Ale udało mi się zmieścić w 3 godzinach – relacjonuje Adam Korol. W maratonie zadebiutowała także jego żona, która ukończyła wyścig z czasem poniżej 4 godzin.
– Jestem bardzo zadowolona. Żadnej ściany nie było, biegłam równo. Na trasie wsparła mnie córka, która pobiegła ze mną kawałek – cieszyła się z wyniku Dagmara Korol.
Maraton dla zdrowia
Podczas gdańskiego maratonu jak zawsze w trakcie imprez wspieranych przez PZU można było odwiedzić Przystanek Zdrowie – specjalną strefę, w której bezpłatnie można skonsultować się z kardiologiem, dietetykiem, ortopedą i dermatologiem, sprawdzić poziom cholesterolu, glukozy, zważyć się, wykonać badanie EKG, sprawdzić wiek swojej skóry i poziom jej nawilżenia.
Z kolei w strefie Podziel się Kilometrem można było zadbać o własną kondycję, wspierając cel charytatywny. Za każdy pokonany kilometr na bieżniach, rowerach stacjonarnych lub orbitrekach PZU przekazało 10 zł na rzecz Hospicjum im. ks. Eugeniusza Dutkiewicza w Gdańsku. Wynik okazał się imponujący – na gdańskiej imprezie udało się przebiec charytatywnie rekordowe 1581 km. Hospicjum otrzymało 15810 zł.
W sobotę przed biegiem odbyło się pasta party, a na nim – obok atrakcji kulinarnych – uczestnicy i kibice mogli spotkać się z Yaredem Shegumo – polskim maratończykiem etiopskiego pochodzenia, ubiegłorocznym srebrnym medalistą ME w lekkoatletyce. W niedzielę Yared kibicował zawodnikom na trasie biegu.
Organizatorem 1. PZU Gdańsk Maratonu było Miasto Gdańsk oraz Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Gdańsku.