Plagiaty i autoplagiaty wciąż są najczęstszym powodem postępowań dyscyplinarnych na polskich uczelniach. W zeszłym roku przed Komisją Dyscyplinarną przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego stanęło 17 naukowców. Odpowiadali również za pomówienia, nieprawidłowe prowadzenie zajęć ze studentami i żądanie korzyści majątkowej.

Z danych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego wynika, że w 2012 roku do Rzecznika Dyscyplinarnego przy Radzie Głównej Szkolnictwa Wyższego wpłynęło 12 spraw, w 2013 roku 19, a w 2014 – 17. Dokładną skalę nieprawidłowości trudno jest ocenić, ponieważ brakuje dokładnych badań na ten temat.

Wśród najczęstszych przewinień wykładowców niezmiennie znajduje się problem plagiatów i autoplagiatów.

- Wśród najczęstszych powodów stawania przed komisją dyscyplinarną znalazły się również nieprawidłowe relacje z innymi nauczycielami akademickimi (w tym pomawianie pracowników uczelni o plagiat, nieprzestrzeganie przez nich przepisów, wyzywanie ich, straszenie, poniżanie i stosowanie mobbingu wobec nich) i ze studentami (psychiczne znęcanie się, poniżanie i molestowanie). Komisja Dyscyplinarna zajęła się również sprawami związanymi z nieprawidłowym prowadzeniem zajęć ze studentami – mówi Sławomir Tomczyk z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Nie wszystkie postępowania dyscyplinarne trafiają do Komisji Dyscyplinarnej przy Radzie Głównej Szkolnictwa Wyższego. Jest to instancja odwoławcza od postępowań prowadzonych na etapie uczelnianym, a te budzą wiele wątpliwości. Często starają się zamiatać sprawy pod dywan i ciężkie kary wymierzają dopiero wówczas, gdy sprawa trafi do wyższych instancji. Tak było w przypadku Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Profesor Jan K. w styczniu 2010 r. obraził i uderzył na oczach studentów dr Sabinę Bober. KUL ukarał profesora upomnieniem. Sprawa jednak znalazła swój finał w sądzie. Jan K. został prawomocnie skazany i dopiero po tym fakcie KUL zapowiedział, że jak najszybciej będzie chciał usunąć go z uczelni.

Podobnie sprawy plagiatów naukowców nie są piętnowane.

- W środowisku naukowym znane są sytuacje, w których publikowane monografie były de facto tłumaczeniem prac zagranicznych naukowców. Najczęściej postępowanie kończyły się na zwróceniu uwagi, przeprosinach i ewentualnie zawieszeniu takiej osoby. Rzadko kiedy można stracić posadę – opowiada dr Józef Wieczorek.

- Problem polega przede wszystkim na tym, że największe grzechy polskiej nauki nie trafiają przed komisje dyscyplinarne. Źródłem wielu problemów są ustawiane konkursy i nepotyzm na uczelniach. To nie pozwala walczyć z innymi, znacznie łatwiejszymi do rozwiązania problemami – podsumowuje Wieczorek.

Remedium na tę sytuację ma być wdrożenie zasady Europejskiej Karty Naukowca oraz Kodeksu Postępowania przy rekrutacji pracowników naukowych.