Środowisko lekarskie protestuje przeciw limitowaniu dostępu do terapii onkologicznej.
Kolejki oczekujących na przyjęcie na oddział onkologiczny / Dziennik Gazeta Prawna
Wczoraj Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy zawiadomił prokuratora generalnego i prezesa Sądu Najwyższego o tym, że przepisy powodują, iż „nie udziela się pomocy ludziom znajdującym się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu. Dotyczy to części osób chorujących na choroby nowotworowe”.
Zdaniem lekarzy to leczenie nie jest traktowane jak ratujące życie, nałożone są na nie limity, co jest zachowaniem niehumanitarnym i barbarzyńskim. W trudnej sytuacji są także medycy i dyrektorzy szpitali, którzy przepisami są zmuszani do odsyłania chorych, gdy wyczerpią się miejsca, czyli do postępowania, które może być potraktowane jako przestępstwo. Dlatego poprosili o podjęcie odpowiednich kroków zarówno prokuratora, jak i Sąd Najwyższy.
Ich zdaniem należy wprowadzić przepisy uniemożliwiające administracyjne ograniczanie świadczeń służących diagnozowaniu i leczeniu chorób nowotworowych.
Rzeczywiście, jak wynika z danych NFZ, w kolejkach na oddziały onkologiczne, nawet w przypadkach oznaczonych jako pilne, czeka się nawet po trzy miesiące lub więcej. Potwierdzają to chorzy.
– Zdarzało się, że miałam przesuwane podanie kolejnej dawki chemioterapii, bo była kolejka – mówi jedna z pacjentek.
Organizatorzy akcji „Pacjent wykluczony” przyznają, że otrzymują coraz więcej skarg na kolejki w oddziałach onkologicznych.
– Jeden z pacjentów z rakiem krtani czekał na miejsce na radioterapię i chemioterapię 3 tygodnie, ale codziennie musiał się przypominać, bo nikt go o niczym nie informował. Zależało mu na czasie, ponieważ ma narośl na przełyku i nie może jeść. Bał się, że szybciej umrze z głodu niż z powodu raka – mówi Patrycja Felińska z Polskiej Koalicji Organizacji Pacjentów Onkologicznych.