Relacje dziecko – rodzic cechuje brak symetrii. Dziecko ma prawo poznać rodziców, ale rodzice dziecka już nie - mówi prof. Eleonora Zielińska, karnistka i bioetyczka, która stworzyła Klinikę Prawa na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Czy rozumie pani Sarę P., która z takim uporem walczyła przed niemieckim sądem o prawo do poznania tożsamości dawcy nasienia, z którego została poczęta?
Mam mieszane uczucia. Chyba nie chodzi tylko o prawo do poznania własnej tożsamości biologicznej. Obawiam się, że kryje się za tym jakaś potrzeba emocjonalna. Dzieci, którym czegoś zabrakło we własnych rodzinach, liczą, że kontakty z rodzicami biologicznymi wypełnią tę lukę.
Mogą się przeliczyć?
Mogą.
Czy niemieckie orzeczenie może otworzyć dzieciom poczętym z nasienia anonimowego dawcy drogę do dochodzenia alimentów?
W uzasadnieniu wyroku Wyższego Sądu Krajowego w Hamm z 6 lutego 2013 r. sąd stwierdził, że dziecko poczęte w wyniku heterologicznej sztucznej inseminacji ma prawo znać swoje pochodzenie genetyczne. Równocześnie jednak podkreślił, że do tej sytuacji nie będą miały zastosowania żadne przepisy prawa rodzinnego dotyczące na przykład ustalenia ojcostwa. Oznacza to wykluczenie jakichkolwiek roszczeń finansowych z obu stron.
W Niemczech mówi się, że orzeczenie przyznające Sarze P. prawo do poznania biologicznego ojca to otwarcie puszki Pandory. Banki nasienia spodziewają się lawiny pozwów. Czy powinniśmy wyciągnąć z tego jakieś wnioski? Może należy to uregulować?
Regulacja prawna nie jest sprawą pilną. Można przyjąć, że art. 7 Konwencji o prawach dziecka, który mówi o prawie do poznania, w miarę możliwości, swoich rodziców, może być stosowany wprost w polskim porządku prawnym. Nawet jeśli nie będzie implementowany. Co więcej, gdyby uregulowanie krajowe było z nim sprzeczne, zgodnie z art. 91 konstytucji przepis ratyfikowanej umowy międzynarodowej ma pierwszeństwo.
Ale jasność w tej sprawie mamy dopiero od niedawna?
Tak. Konwencja o prawach dziecka weszła w życie w stosunku do Polski 7 lipca 1991 r. Jednak składając dokument ratyfikacji, Polska zgłosiła zastrzeżenia m.in. do art. 7. Zastrzeżenie to dotyczyło właśnie możliwości ograniczenia prawa dziecka adoptowanego do poznania rodziców naturalnych. Mogłoby ono mieć znaczenie także przy rozstrzyganiu sytuacji zbliżonej do tej, która miała miejsce w Niemczech w związku z dawstwem nasienia dla celów wspomaganej reprodukcji. Jednak niedawno Polska wycofała się z tego zastrzeżenia.
Czy polscy dawcy nasienia mogą obawiać się, że pewnego dnia zapuka do ich drzwi dotychczas nieznane im biologiczne dziecko?
Niestety, takie obawy są uzasadnione, chociaż trudno przewidzieć, jak w obecnym stanie prawnym orzekałyby polskie sądy.
W Szwecji sąd zasądził alimenty dla matki lesbijki od ojca dawcy nasienia.
Trudno sobie wyobrazić, aby polskie sądy wzorem precedensu szwedzkiego nakazyły płacić alimenty dawcy nasienia. Bardziej prawdopodobny jest scenariusz zbliżony do niemieckiego, że zgoda na ujawnienie ograniczać się będzie do podania danych identyfikacyjnych dawcy nasienia, z wykluczeniem dalszych skutków prawnych.
Z jakich powodów prawo do poznania biologicznych rodziców ma pierwszeństwo przed prawem do zachowania anonimowości dawcy?
Ciekawie uzasadnił tę kwestię sąd niemiecki. Odwołał się do społecznej hierarchii wartości, w której należy wyżej usytuować interes skarżącej niż interes dawcy. Sąd stwierdził także, że warunkiem zrozumienia własnej tożsamości i swobodnego rozwijania osobowości jest posiadanie wiedzy o wszystkich jej konstytutywnych elementach, w tym o pochodzeniu. Dlatego też prawo skarżącej powinno mieć priorytet nad prawem dawcy do zachowania anonimowości, zwłaszcza że prawo do poznania swego pochodzenia jest zagwarantowane w niemieckiej konstytucji.
Wysuwane są także argumenty biologiczne. Jakie mają znaczenie?
Duże. Bo za prawem do poznania własnego pochodzenia mogą też przemawiać względy medyczne. Może to się okazać ważne w razie konieczności znalezienia dawcy krwi do transfuzji czy dawcy organów do przeszczepu. Istotne są też względy społeczne, np. zapobieganie związkom kazirodczym.
A co z prawami dawców? Skoro dziecko ma prawo ich poznać, to może im także należy się coś ze strony dzieci?
Prawo międzynarodowe, kierując się dobrem dziecka jako dobrem nadrzędnym, gwarantuje mu prawo do poznania, w miarę możności, rodziców. Nie daje jednak takiej gwarancji rodzicom. Nie jest to wyjątkowa sytuacja, kiedy relacje rodziców z dziećmi charakteryzuje asymetria.
Czy w sporze o okna życia przekonują panią argumenty przywoływane przez ONZ? W tej sprawie znowu pojawia się kwestia prawa do poznania biologicznych rodziców.
Jeżeli ktoś uznaje prawo dziecka do poznania rodziców i pozostania pod ich opieką, tak jak to jest zapisane w art. 7 Konwencji praw dziecka, to nie może akceptować idei okien życia. „Baby boxes”, pudełka na dzieci uniemożliwiają korzystanie z tego prawa. Dlatego nie dziwi mnie stanowisko Komitetu Praw Dziecka, który przecież monitoruje przestrzeganie przepisów konwencji przez państwa będące jej stroną.
Jest pani przeciwnikiem okien życia?
Są anachronizmem opartym na micie, że zapobiegają dzieciobójstwom.
A nie zapobiegają?
Nie. Ale z pewnością mogą stanowić usprawiedliwienie dla zaniechań państwa w dziedzinie planowania rodziny, nierespektowania praw reprodukcyjnych kobiet oraz braku poradnictwa i pomocy dla kobiet w nieplanowanej ciąży. Świadomość, że można anonimowo, bezkarnie porzucić dziecko, wpływa na postawy przyszłych rodziców. Przyczynia się do ukrywania ciąży, do unikania opieki lekarskiej przez ciężarne, a także do pogłębiania poczucia nieodpowiedzialności za swoje dzieci.



Prężnie rozwija się rynek banków komórek jajowych, nasienia, klinik in vitro. Wszystko to jest jednak zawieszone w próżni prawnej.
Wszyscy mamy świadomość, że brak regulacji dotyczących przechowywania gamet rodzi ryzyko. Jednakże każda próba regulacji, podejmowana w ciągu ostatnich 5 lat kilkakrotnie, groziła, że pewne procedury z zakresu wspomaganego rozrodu zostaną całkowicie zakazane. Na to, jak się wydaje, nie ma przyzwolenia społecznego. I koalicja rządząca ma to na uwadze.
Ustawodawca nie nadąża za rozwojem technologii i medycyny czy tylko udaje, że się stara i mu nie wychodzi?
Moim zdaniem to raczej świadoma kalkulacja polityczna. I w mniejszym stopniu chodzi o narażanie się wyborcom, raczej siłom, które nimi sterują, a w szczególności hierarchom Kościoła.
Dlaczego w Polsce mamy takie problemy z kwestiami bioetycznymi? Czy jesteśmy pod tym względem wyjątkowi?
Podobne problemy występują w wielu państwach. To, co różni od nich Polskę, to praktycznie brak społecznej debaty na tematy bioetyczne i niski poziom toczących się sporadycznie dyskusji.
Nie ratyfikowaliśmy konwencji bioetycznej. Dlaczego to taki problem?
Tego nie rozumiem, bo warto wiedzieć, że konwencja najbardziej sporne etycznie kwestie pozostawia regulacjom krajowym.
Co gwarantuje ten dokument?
Zapewnia równe poszanowanie i ochronę każdej osobie (bez dyskryminacji z jakiegokolwiek powodu), nie definiując przy tym pojęcia „każda osoba” (toute personne, everyone). To oznacza, że pozostawia jego interpretację państwom członkowskim. Używa natomiast też określenia „istota ludzka” (etre humain) w kontekście konieczności ochrony godności i tożsamości gatunku ludzkiego, akceptując co do zasady potrzebę poszanowania tych wartości od początku życia. Do doniosłych postanowień konwencji należy przyjęcie zasady, że w razie konfliktu interes jednostki ma prymat nad interesem społecznym lub interesem nauki.
Konwencja nie rozwiązuje kwestii związanych z medycyną wspomaganego rozrodu?
Nie reguluje tych kwestii, ale zakazuje dokonywania selekcji płci dla celów innych niż zdrowotne czy też prowadzenia badań naukowych na embrionach. W tej ostatniej kwestii ogranicza się do stwierdzenia, że nie wolno tworzyć embrionów dla celów badań naukowych.
Konwencja bioetyczna nie dotyczy eutanazji i aborcji. Sprawa aborcji jest u nas uregulowana, eutanazja – nie.
Konwencja nie odnosi się do tych zagadnień. Zawiera jednak przepis art. 9, z którego wynika, że należy brać pod uwagę wcześniej wyrażone życzenia osoby zainteresowanej interwencją medyczną, jeżeli w chwili jej przeprowadzenia nie jest w stanie wyrazić swej woli. Jednak nie wymaga się od lekarza, żeby się do tych życzeń bezwzględnie stosował.
Ten przepis bywa postrzegany jako przyzwolenie na zaniechanie podejmowania działań medycznych, czyli formę eutanazji biernej.
Dokument nie wnosi w tym zakresie nic nowego do naszego systemu prawa. Wprawdzie w kodeksie karnym nadal karalne jest zabójstwo eutanatyczne, ale równocześnie przewidziana jest kara za leczenie bez zgody pacjenta. Z kolei kodeks etyki lekarskiej pozwala lekarzowi na niepodejmowanie w stanach terminalnych reanimacji czy uporczywej terapii, a także zezwala na uśmierzanie bólu, nawet jeśli miałoby to przyspieszyć śmierć pacjenta.
Czy konwencja bioetyczna powinna być ratyfikowana z zastrzeżeniami?
Dopuszczona jest możliwość składania zastrzeżeń. Dotyczy to jednak tylko sytuacji, gdy w chwili ratyfikacji konwencji obowiązujące prawo krajowe jest sprzeczne z jej postanowieniami. Działa to jednak tylko w jedną stronę w tym sensie, że konwencja przewiduje standard minimalny, a państwo może danemu dobru zapewnić silniejszą ochronę niż przewidziana w konwencji.
W jakich kwestiach państwa najczęściej zgłaszały zastrzeżenia?
Najwięcej zastrzeżeń dotyczy przeszczepu szpiku na rzecz rodziców od osoby niezdolnej do wyrażenia zgody. W tej sprawie Polska nie musi składać zastrzeżenia, bo w 2005 r. zmieniło się prawo transplantacyjne. Możliwość pobierania szpiku od dzieci ograniczono do sytuacji, gdy chodzi o rodzeństwo, co jest zgodne z konwencją.
Jak pani traktuje pomysły zgłaszania przez Polskę deklaracji ogólnych nawiązujących do stosowania konwencji zgodnie z konstytucją?
Takie deklaracje budzą mój sprzeciw. Po pierwsze nie mają one znaczenia na arenie międzynarodowej, bo konwencja o prawie traktatów przewiduje zakaz składania zastrzeżeń ogólnych. Taka deklaracja miałaby mieć więc zastosowanie na użytek wewnątrzkrajowy. Gdy pojawia się ona w kontekście podmiotowej ochrony ludzkiego embrionu, budzi zastrzeżenia. Ich źródłem są bowiem obawy, czy ratyfikacja konwencji z taką deklaracją nie dostarczy argumentów np. za ograniczaniem i tak już bardzo restrykcyjnego prawa o dopuszczalności przerywania ciąży albo doprowadzi do zakazu zapłodnienia in vitro.