O ile do niedawna główną przyczyną naruszeń w czasie pracy w zakładach opieki zdrowotnej był brak lekarzy i problemy z obsadą dyżurów medycznych, obecnie jest nią poszukiwanie oszczędności. Niedofinansowane przez NFZ jednostki próbują poprawić wyniki finansowe, tnąc koszty osobowe. W efekcie zatrudniają zbyt mało personelu, a chcąc zapewnić pacjentom całodobową opiekę, omijają przepisy prawa.
W ubiegłym roku tylko małopolska inspekcja pracy skontrolowała 30 publicznych i niepublicznych placówek medycznych. Nieprawidłowości wykryła we wszystkich wizytowanych podmiotach. W efekcie skierowano dwa zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Najczęstszą nieprawidłowością były naruszenia norm czasu pracy. Stwierdzono je prawie w co drugim kontrolowanym zakładzie. 43 proc. pracodawców nie zapewniało pracownikom odpoczynku dobowego, a 10 proc. – tygodniowego. W jednym ze szpitali lekarz świadczył pracę i pełnił dyżury medyczne nieprzerwanie przez prawie 80 godzin. W innym zakładzie pielęgniarki bloku operacyjnego były do dyspozycji pracodawcy nieprzerwanie przez 127 godzin i 45 minut. W tym czasie pozostawały w gotowości do pracy i teoretycznie mogły odpoczywać w domu, ale także wtedy były wzywane do swoich obowiązków.
Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) stwierdziła również, że w jednym ze szpitali lekarze z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności świadczyli pracę na etacie oraz pełnili dyżury poprzez niepubliczny zakład opieki zdrowotnej nieprzerwanie przez 55 godzin z dwiema 35-minutowymi przerwami. Podobne praktyki jeszcze częściej dotyczyły pielęgniarek. Te, w przeciwieństwie do lekarzy, którzy mogą odpoczywać podczas dyżuru medycznego, po wypracowaniu normy szpitalnej pozostają w gotowości, za którą przysługują im nadgodziny.
– Jedna osoba wykonuje pracę tego samego rodzaju i w tym samym miejscu pracy bez zachowania wymaganego odpoczynku, ale na podstawie różnych stosunków prawnych. Jest to obejście przepisów o czasie pracy i o nieprzerwanym 11. godzinnym odpoczynku w czasie doby – podkreśla Teresa Cabała, ekspert ds. służby zdrowia w PIP.
Szpitale decydują się na takie rozwiązania, bo nie muszą wypłacać pracownicom po normalnym czasie pracy dodatku za nadgodziny. Płacą im tylko stawkę godzinową, która jest niższa, bo najczęściej nieoskładkowana i nie wlicza się jej do średniej urlopowej.
– Docierają do nas sygnały o takich nieprawidłowościach. Pielęgniarki pracują u dwóch, trzech pracodawców, prawdopodobnie z naruszeniem przepisów o czasie pracy, co może skutkować zagrożeniem dla bezpieczeństwa ich i pacjentów. Godzą się na to, bo chcą więcej zarabiać – twierdzi Grażyna Rogala-Pawelczyk, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.
Dodaje, że z powodów ekonomicznych są także zmuszane do przechodzenia z umowy o pracę na kontrakt ze szpitalem. Wcześniej umowy cywilnoprawne w ochronie zdrowia były domeną lekarzy. Od ponad roku obowiązują przepisy ustawy z 15 lipca 2011 r. o zawodach pielęgniarki i położnej (Dz.U. nr 174, poz. 1039 z późn. zm.), które dopuszczają zatrudnienie przedstawicielek obu profesji na kontraktach. To rozwiązanie korzystne dla pracodawców, bo zyskują tańszego pracownika. Mają też większą swobodę w ustalaniu grafików dyżurów.

W połowie skontrolowanych zakładów PIP wykryła nieprawidłowości w regulaminach wynagradzania. Polegały na nieustaleniu lub określeniu w sposób niezgodny z przepisami prawa wynagrodzenia za pełnione dyżury medyczne oraz dodatków za pracę zmianową lub w porze nocnej