Programy lekowe wchodzą od 1 lipca zamiast programów terapeutycznych. Skorzystają z nich chorzy, na których nie działa leczenie standardowe.
Resort zdrowia zapewnia, że wprowadzenie programów lekowych niczego dla pacjentów nie zmieni. Np. takie same pozostają zasady kwalifikacji do nich. Jednak sprawa budzi wiele kontrowersji i obaw. Największe dotyczą tego, czy szpitale zdążą podpisać umowy z NFZ, czyli uzyskać prawo do leczenia w ramach takich programów. Bo nowe przepisy zmieniają znacząco sposób finansowania: w umowach placówek medycznych z NFZ teraz liczy się konkretny lek, a nie – jak do tej pory – jednostka chorobowa. Według danych NFZ dostęp do niestandardowego leczenia będą mieli chorzy w 42 typach chorób. Chodzi m.in. o leczenie przewlekłego wirusowego zapalenia wątroby typu B i C, raka piersi, nerki, hemofilii czy stwardnienia rozsianego. W ramach tych programów chorzy są leczeni konkretnymi substancjami leczniczymi, które nie są standardowo dostępne. – Kiedy lekarz uważa, że w takim rozwoju choroby nie działa dotychczasowy lek, albo uważa, że pacjent od razu kwalifikuje się na leczenie substancją, która jest w programie, to wpisuje go do takiego programu – mówi dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii.
Żeby dostać się do programu, należy spełnić jeszcze jeden warunek – pacjent musi być leczony w placówce, która ma do tego uprawnienia, czyli ma podpisaną umowę z NFZ.
Kiedy już lekarz zakwalifikuje pacjenta do programu, jego leczenie może odbywać się w trzech trybach: ambulatoryjnym, jednodniowym lub hospitalizacji. Chory może otrzymać lek od ręki i zaraz wyjść do domu lub też, jeżeli lekarze uzna, że potrzebna jest obserwacja, może kilka dni zostać w szpitalu.
Największy problem polega na tym, że nie każdy może dostać się do programu, nawet jeżeli zdaniem lekarza względy medyczne by to nakazywały. Trzeba bowiem spełnić konkretne kryteria, które często bywają bardzo wyśrubowane. Jak już pisał DGP, w niektórych chorobach, pacjent, który by spełniał wszystkie kryteria, właściwie byłby już martwy. W przypadku choroby np. Leśniowskiego-Crohna wymagana jest np. bardzo niska waga: jeżeli chory przekracza 18 BMI (wskaźnik masy ciała), nie wolno go włączyć do terapii. A to oznaczałoby, że mężczyzna o wzroście 182 cm nie może ważyć więcej niż 60 kg, by dostać potrzebny mu lek. Z kolei przy chorobach reumatycznych lek, którym rozpoczyna się terapię, ustala odgórnie ministerstwo. Ponadto programy trwają określony czas, po którym terapia danym lekiem się kończy niezależnie od jej efektów.
I choć w części programów decyzje o zastosowaniu danego specyfiku w konkretnym przypadku podejmuje samodzielnie lekarz, w niektórych chorobach musi się dodatkowo zebrać komisja, która orzeka, czy leczenie zostanie przyznane. Tak jest m.in. w chorach reumatycznych czy leczeniu hormonem wzrostu. A ponieważ na programy jest ograniczona pula pieniędzy, nie każdy wniosek uzyskuje zgodę lekarzy. Dlatego pacjenci muszą być przygotowani, że nie zawsze o tym, czy się zakwalifikują, zdecyduje ich stan zdrowia. Częściej finanse szpitala.