Amerykańskie koncerny farmaceutyczne, niezadowolone z obowiązującej w Polsce nowej ustawy refundacyjnej, naciskają na swój rząd, aby znów umieścił nasz kraj na liście państw-złodziei własności intelektualnej.
Firmom nie podoba się sposób ustalania cen za leki refundowane, dopuszczanie do obrotu tańszych leków generycznych oraz utrudniony dostęp ich handlowców do lekarzy wystawiających recepty.
Apel do amerykańskiego Departamentu Handlu wystosowały największe firmy z branży farmaceutycznej zrzeszone w organizacji PhRMA. Polsce stawiane są trzy zarzuty. Pierwszy dotyczy niewystarczających regulacji prawnych do ochrony praw własności intelektualnej, co powoduje, że na rynku obecne są zamienniki drogich leków chronionych patentami (leki generyczne). Według wyliczeń PhRMA takich środków jest obecnie około 1000. Drugi zarzut brzmi: „Polityka ustalania cen za leki refundowane prowadzona przez rząd Polski jest nieprzejrzysta, a system dyskryminujący. W rezultacie Polska jest daleko za pozostałymi 26 państwami Unii we wprowadzaniu innowacyjnych leków”.
Ostatnie zastrzeżenie dotyczy prawnych utrudnień w kontaktach między lekarzami a przedstawicielami firm farmaceutycznych. To efekt zmian w prawie, które miały na celu ograniczyć przypadki wypisywania konkretnych leków w zamian za prezenty.
Polska znajdowała się już na Priority Watch List. Wpisywane są na nią państwa, które według rządu USA nie dbają o ochronę własności intelektualnej. Wtedy zarzuty dotyczyły piractwa komputerowego. – Dużym sukcesem Polski było wyjście z listy w 2010 r. – tłumaczy mecenas Piotr Dylowski z kancelarii Bird & Bird. – Był to efekt wysiłków policji, która walczyła z nielegalnym kopiowaniem muzyki, filmów oraz programów, a także uszczelnienia prawa w tym zakresie.
Zdaniem Dylowskiego ponowne pojawienie się Polski na liście może szkodzić prowadzeniu interesów między polskimi a amerykańskimi firmami. Nie da się wykluczyć, że spowoduje to wstrzymanie jakichś decyzji gospodarczych.

Firmy lekowe chcą ułatwień w kontaktach z lekarzami

Nie udało nam się uzyskać żadnego oficjalnego komentarza z Ministerstwa Zdrowia. Nieoficjalnie jeden z wysokich rangą urzędników resortu twierdzi: – Koncerny mają gigantyczną siłę przebicia. Myślę, że postawią na swoim i na przyszłorocznej Priority Watch List znów się pojawimy, bo żadnych rewolucyjnych zmian w polityce refundacyjnej nie będzie.
Priority Watch List jest oficjalnym dokumentem rządu Stanów Zjednoczonych znanym na całym świecie, zarówno w kręgach politycznych, jak i gospodarczych. W 2011 roku w zestawieniu znalazły się 33 państwa, m.in. Wietnam, Chiny, Nowa Zelandia, a także Kanada.