E-apteki na własnej skórze odczuły restrykcyjne prawo zakazujące im promowania się w internecie.
Wirtualne apteki zmieniają swoje strony internetowe, likwidują programy lojalnościowe albo w ogóle rezygnują z działalności. „Od 2 stycznia 2012 roku zamówienia w Apteo.pl nie będą już realizowane. Dziękujemy i zapraszamy do ZapachRóży.pl!” – taki komunikat pojawił się na stronie apteki Apteo.pl. Jej współwłaściciel i znany inwestor internetowy Artur Kurasiński twierdzi, że nie widział innego wyjścia, jak zrezygnować z działalności. – Po przeanalizowaniu tego, jak skonstruowane są nowe przepisy, uznaliśmy, że nie chcemy kombinować, jak je obejść, i wymyślać furtek. Nałożenie tak niejednoznacznych ograniczeń dotyczących promocji i reklamy leków w internecie spowodowało, że handlowanie w sieci stało się nieopłacalne – tłumaczy Kurasiński.
Na razie Apteo.pl jest pierwszą apteką internetową, która definitywnie uznała, że w nowej rzeczywistości prawnej jej funkcjonowanie nie ma ekonomicznego sensu, i zwinęła swój biznes. Ale, jak wynika z ustaleń „DGP”, przynajmniej kilka kolejnych poważnie rozważa obranie tej samej drogi.
– Prawdopodobne jest, że nowe przepisy doprowadzą do większej koncentracji na rynku, a mniejsze podmioty zaczną rezygnować z działalności – mówi Grzegorz Głowiak prowadzący specjalistyczny blog eApteki.info. Z jego analiz wynika, że na około 160 funkcjonujących obecnie aptek internetowych (ich łączne obroty w 2011 roku przekroczyły 200 mln zł) około 30 właśnie dokonuje poważnych zmian w swojej działalności.
– Całkowicie zawiesiły swoje strony internetowe, usuwają z nich wszelkie elementy, które mogłyby zostać uznane za reklamę. Robią to oczywiście intuicyjnie – opowiada ekspert.
Większość e-aptek jest zupełnie zagubiona w nowych przepisach. Jako że brakuje dokładnej wykładni tego, co według tzw. ustawy refundacyjnej należy uznać za reklamę, apteki strzelają w ciemno. – Hasła takie jak „Promocja”, „U nas najtaniej” czy przekreślone ceny zamienione na nowe, niższe ewidentnie zostaną uznane za reklamę. Trudniej jest ocenić inne formy promocji – dodaje Głowiak i podaje przykład fan page’y prowadzonych na Facebooku czy informacji o tym, że powyżej pewnej kwoty apteka dostarcza produkty bezpłatnie. – Wszystko zależy od tego, jak zinterpretuje przepisy dany wojewódzki inspektorat farmaceutyczny – uważa Glapiak.
Przykład to choćby już wydane stanowisko WIF w Olsztynie w sprawie programów lojalnościowych prowadzonych przez wirtualne apteki. Zdaniem olsztyńskiego inspektoratu jest to rodzaj zachęty do kupowania w konkretnej aptece, a więc można go potraktować jako zakazaną reklamę. W efekcie swoje programy lojalnościowe skasowały już I-apteka.pl, E-lek.pl, KuźniaZdrowia.pl czy AptekaArnika.pl. Także sieć Super-Pharm prowadząca program lojalnościowy Klub LifeStyle zawiadomiła, że od początku roku zostanie on ograniczony tylko do części drogeryjnej.
Nie jest też jasne, czy e-apteki mogą wciąż zamieszczać swoją ofertę w porównywarkach cen. Największa z nich, Ceneo.pl, poinformowała, że nie zamierza rezygnować z aptecznego kawałka tortu.
– Zablokowana zostanie jedynie możliwość publikowania reklam leków na serwisie Ceneo.pl. Ale poza tym obecność aptek w serwisie pozostanie w niezmienionej formie, łącznie z logotypem identyfikującym podmiot – zawiadamia Ceneo.pl w oficjalnym komunikacie.
Inni nie są tak odważni. Jak dowiedział się „DGP”, porównywarka Tanio.pl należąca do Wirtualnej Polski już wycofała ofertę aptek ze swoich katalogów. Z chorymi przepisami woli nie igrać.
DGP przypomina
Do tej pory prawo
farmaceutyczne zakazywało reklamy aptek skierowanej do ogólnej wiadomości, która w sposób bezpośredni odnosiła się do leków i artykułów refundowanych. Można o nich informować tylko w mediach specjalistycznych skierowanych do lekarzy lub farmaceutów.
Nowa ustawa refundacyjna
zakazała dodatkowo reklamy samych aptek oraz ich działalności. Artykuł 94 prawa farmaceutycznego mówiący, że „informacja o lokalizacji i godzinach pracy apteki lub punktu aptecznego nie stanowi reklamy” nie doprecyzował jednak, czym jest reklama. Za złamanie tego zakazu grozi kara do 50 tysięcy złotych. Wciąż jednak można reklamować leki dostępne bez recepty.