"Super Express" ma przeprosić Jarosława Kaczyńskiego m.in. za sugerowanie jego "możliwych dysfunkcji psychicznych" i naruszenie prawa do prywatności - orzekł w piątek Sąd Okręgowy w Warszawie. Adwokat "SE" mówi o cenzurze i zapowiada apelację.

SO uwzględnił w całości pozew o ochronę dóbr osobistych prezesa PiS wobec wydawcy tabloidu, orzeczenie jest nieprawomocne.

Kaczyński żądał przeprosin za trzy artykuły z czerwca br. We wszystkich mediach głośno było wtedy o decyzji stołecznego sądu o wysłaniu lidera PiS na badania psychiatryczne. Zarządzono je na potrzeby procesu karnego o zniesławienie, który Kaczyńskiemu wytoczył Janusz Kaczmarek za nazwanie go "agentem-śpiochem". Potem sąd wycofał się z tej decyzji, którą lider PiS uznał za "skandal"; krytykowały ją też media.

Według adwokata Kaczyńskiego Krzysztofa Kufla "SE" naruszył zakaz podawania informacji o zdrowiu danej osoby (także pełniącej funkcje publiczne) bez jej zgody. Dlatego niedopuszczalny był tytuł z pierwszej strony: "Czy zamkną Kaczyńskiego w psychiatryku?", jak i ujawnienie pytań sądu do Kaczyńskiego, jakie środki uspokajające brał po katastrofie smoleńskiej. "Memu klientowi przypisano chorobę psychiczną" - mówił mec. Kufel. Zaprzeczał twierdzeniom "SE", by gazeta miała prawo powołać się na informacje o badaniach, bo ujawniło ją RMF FM.

Strona pozwana, która wnosiła o oddalenie pozwu, argumentowała, że "SE" miał prawo pisać o sprawie badań b. premiera, b. kandydata na prezydenta i szefa największej partii opozycyjnej. Pełnomocnik "SE" mec. Artur Wdowczyk podkreślał, że z orzecznictwa trybunału w Strasburgu wynika, że politycy muszą mieć "grubszą skórę" niż zwykły obywatel. Dodał, że przed decyzją sądu o badaniach sam Kaczyński ujawniał publicznie informacje o swym zdrowiu - mówił, że brał środki uspokajające po śmierci brata. Naczelny "SE" Sławomir Jastrzębowski mówił, że gazeta krytykowała decyzję o badaniach jako represyjną.

SO uznał, że doszło do bezprawnego naruszenia dóbr osobistych prezesa PiS, za co wydawca ma go przeprosić na łamach "SE", na stronach internetowych gazety oraz w piśmie do powoda. W przeprosinach - którym nie może towarzyszyć żaden komentarz - mają się znaleźć wyrazy ubolewania za naruszenie dobrego imienia i godności powoda; za sugestię jego "możliwych dysfunkcji psychicznych"; za naruszenie prywatności przez spekulacje o stanie zdrowia; za "tendencyjny dobór zdjęć" oraz ujawnienie bez jego zgody danych osobowych i wizerunku.

Ponadto mocą wyroku inkryminowane artykuły mają być usunięte ze stron internetowych "SE".

Uzasadniając wyrok, sędzia Rafał Wagner mówił, że teksty "SE" były nadinterpretacją decyzji sądu o badaniach, bo czym innym jest ich zarządzenie, a czym innym umieszczenie kogoś w zakładzie zamkniętym. Sędzia przypomniał, że potrzebna jest do tego długa procedura, a w prywatnym procesie o zniesławienie taka możliwość jest "bardzo ograniczona". Sędzia dodał, że w tekstach "SE" nie było o tym mowy.

Dlatego pytanie o "zamknięcie w psychiatryku" miało - zdaniem sądu - "służyć jedynie sensacji". Sąd uznał, że teksty "SE" pisane "w napastliwej formie", w zestawieniu z dobranymi zdjęciami Kaczyńskiego, miały na celu poniżenie powoda. "To była pożywka dla wielu, by kpić i szydzić z powoda" - mówił Wagner, powołując się na komentarze internautów.

Wagner uznał za nietrafny argument "SE", by to Kaczyński pierwszy ujawnił dane o swym zdrowiu. Podkreślił, że powód mówił o tym w reakcji na informację o badaniach, która wyciekła z niejawnego procesu z Kaczmarkiem. Według sądu nie ma znaczenia, że pierwsze informacje o badaniach podały RMF FM i TVN24. "Każda jednostka odpowiada w granicach własnego naruszenia; w przypadku każdej informacji jest wymagana zgoda osoby, której ona dotyczy" - dodał sędzia.

Według sędziego tekst przeprosin skompensuje krzywdę powoda. Wagner podkreślił, że nie ma on charakteru represji wobec pozwanego, tym bardziej, że powód nie zgłaszał roszczeń finansowych.

Mec. Wdowczyk zapowiedział apelację, bo nie zgadza się z wyrokiem. Powiedział, że "jest to jednak swoista cenzura, że nie można komentować polityków". Jego zdaniem sąd nie uwzględnił orzecznictwa trybunału w Strasburgu. Na ogłoszeniu wyroku nie było ani Kaczyńskiego, ani jego adwokata.

Lider PiS wytoczył też proces Radiu ZET za opublikowanie sondażu, z którego wynikało, że 43 proc. Polaków popierało decyzję o wysłaniu lidera PiS na badania. Ten proces odroczono niedawno do stycznia 2012 r.