Twierdzenie, że szpital w formie spółki jest bardziej efektywny i rentowny, to mit.
Rozmowa z Tomaszem Kopcem, prezesem AMG Finanse Sp. z o.o.
Ministerstwo Zdrowia chwali się, że już 117 SP ZOZ zdecydowało się na zmianę formy prawnej. Nie mówi jednak, że i one borykają się z problemami finansowymi. Na ile są one poważne?
Z informacji dostępnych w publicznym obiegu, zawartych choćby w ostatnim raporcie Związku Powiatów Polskich dotyczącym sytuacji finansowej przekształconych szpitali pod rządami starej ustawy, wynika, że szpitale funkcjonujące w formie spółek kapitałowych borykają się z takimi samymi problemami jak samodzielne publiczne zakłady opieki zdrowotnej (SPZOZ), a dodatkowo zagrożone są upadłością. Potwierdza się więc teza formułowana od początku powstania pomysłu przekształceń, iż sama zmiana formy organizacyjno-prawnej bez radykalnych działań naprawczych nie spowoduje automatycznej poprawy kondycji finansowej publicznych szpitali.
Czyli nie ma skutecznego rozwiązania?
SPZOZ, który ma straty, nadal będzie osiągał ujemny wynik finansowy jako spółka prawa handlowego, jeżeli nie przeprowadzi restrukturyzacji, przede wszystkim kosztów. Analizując sytuacje przekształconych szpitali, głównie powiatowych, dochodzimy do wniosku, że udział tych o dobrej kondycji ekonomicznej kształtuje się na podobnym poziomie jak wśród SPZOZ-ów.
Czyli spółka nie może działać bez długów?
Mitem jest twierdzenie, że szpital prowadzony w formie spółki jest na starcie bardziej efektywny i rentowny. Przecież w większości przekształconych szpitali nadal pracuje tylu samo pracowników, najczęściej są to te same osoby. Znaczącą różnicą jest jedynie to, że jeżeli spółka będzie nadal się zadłużać, podmiot tworzący będzie musiał ją dokapitalizować w celu uniknięcia jej upadłości. Z publikowanych danych wynika także inna ciekawa tendencja – nawet te spółki, które są dochodowe, nie przystają do warunków rynkowych, ponieważ nie realizują żadnej strategii długofalowej ani nie inwestują nadwyżki kapitału.
2012 rok będzie rokiem przełomowym dla SP ZOZ. Nie będą mogły generować strat. A jeżeli je będą miały, to rok później ich organ założycielski będzie musiał je spłacić. Jeśli tego nie zrobi, szpital i tak zostanie przekształcony w spółkę. Jak placówki mogą w tak krótkim czasie ograniczać ujemny wynik?
Skutki ustawy o działalności leczniczej dotyczyć będą wyników uzyskanych za rok 2012, a więc konsekwencje finansowe dla samorządów (podmiotów tworzących) odczuwalne będą w roku 2013, kiedy zatwierdzane będą sprawozdania szpitali. Najbliższy rok jest więc ostatnim, kiedy wdrożyć można działania sanacyjne ograniczające stratę szpitali. Oczywiście placówek w najtrudniejszej sytuacji nie uda się zbilansować w ciągu roku, ale to, o ile zmniejszy się ich straty, będzie determinować, jaką kwotę podmiot tworzący będzie musiał przeznaczyć na pokrycie straty. Działania naprawcze wdrażane w tym czasie obejmować muszą najwyższe pozycje kosztowe. Racjonalności kosztów należy szukać w gospodarce lekowej oraz materiałowo-magazynowej. W wielu placówkach konieczna jest optymalizacja kosztów osobowych i dostosowanie ich wysokości do kontraktu z NFZ. Wiele jest szpitali, w których wynagrodzenia stanowią 80 proc., a nawet 90 proc. przychodów. Kolejnym niezbędnym działaniem jest kontrola nadwykonań, za które płatnik, szczególnie w obecnej sytuacji, płaci tylko w części i dodatkowo po wielu miesiącach albo wręcz latach.