Nie ma przepływu informacji o profilaktyce zdrowotnej realizowanej przez samorządy, NFZ i Ministerstwo Zdrowia
Rozmowa z Michałem Marszałkiem, dyrektorem Biura ds. Ochrony Zdrowia Urzędu Miasta Kraków
Samorządy od lat mają kłopot z wyborem do realizacji dobrych profilaktycznych programów zdrowotnych. Jak udało się ten problem rozwiązać gminie Kraków?
Przyjęliśmy zasadę, że miasto wybiera programy w drodze konkursu, opierając się na przepisach ustawy o zakładach opieki zdrowotnej (obecnie ustawy o działalności leczniczej) i o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Żeby uniknąć przeprowadzania co roku przewlekłej procedury, konkurs jest ogłaszany tylko w pierwszym roku realizacji programu, a umowy podpisywane na trzy lata. Dzięki temu, że są one wieloletnie, można wykazać konkretny efekt zdrowotny i powiązać go z poniesionymi kosztami. Co roku publikujemy raporty, które pokazują, w jaki sposób środki wydane przez gminę przekładają się na zdrowie mieszkańców.
Czy program musi być konsultowany ze środowiskiem medycznym?
Część gmin tego nie robi.
Prezydent miasta Krakowa od początku przyjął zasadę merytorycznego oparcia się na opiniach ekspertów. Wykaz programów, sposób ich realizacji oraz finansowania wypracowuje zespół przez niego powołany. Składa się z konsultantów krajowych i wojewódzkich z danej dziedziny medycyny, przedstawicieli komisji zdrowia rady miasta, inspekcji sanitarnej oraz samorządów: lekarskiego i pielęgniarek i położnych. To grono wypracowało merytoryczne kryteria programu dotyczące m.in. kwalifikacji personelu, sprzętu i aparatury medycznej, populacji objętej świadczeniami.
Z jakimi problemami stykają się samorządy, które chcą z własnych środków finansować profilaktykę zdrowotną dla mieszkańców?
Przede wszystkim z brakiem koordynacji działań podejmowanych przez NFZ, ministra zdrowia i samorządy. Prawdopodobnie przez ostatnie 10 lat gminy, powiaty i województwa wydały setki milionów złotych na profilaktykę zdrowotną. Ich odpowiednie ukierunkowanie może przyczynić się do poprawy zdrowia dużej części populacji, do której te programy są adresowane. Tak się jednak nie dzieje. Pamiętam, jak było w przypadku programu profilaktyki raka szyjki macicy. Kraków finansował go, zanim jeszcze zaczął go realizować NFZ. Kiedy wszedł w życie Narodowy Program Przeciwdziałania Chorobom Nowotworowym, w połowie roku zostaliśmy zaskoczeni pojawieniem się programu finansowanego z budżetu centralnego, który był identyczny z naszym. To powodowało, że kobiety dostawały jednocześnie dwa zaproszenia, często zdarzało się, że nie korzystały z żadnego.
Czy można to zmienić?
Unia Metropolii Polskich, która skupia 12 największych polskich miast, od lat zabiegała o stworzenie wzorcowych programów profilaktycznych, które byłyby realizowane we wszystkich dużych miastach. Mogłyby powstać we współpracy z NFZ i Ministerstwem Zdrowia. Świadczenia zdrowotne byłyby finansowane w ramach powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, a samorządy odpowiadałyby za kwestie organizacyjne, np. za promocję i dotarcie do odpowiedniej populacji pacjentów. Do tej pory się to nie udało. Samorządy mogą za to liczyć na Agencję Oceny Technologii Medycznych, która na swojej stronie internetowej publikuje zalecenia i schemat programu zdrowotnego.
Czy potrzebne są też zmiany w prawie? Samorządy mają przecież obowiązek opiniowania swoich programów zdrowotnych w Agencji Oceny Technologii Medycznych. Mimo to wciąż zdarzają się słabe programy przyjmowane do realizacji.
Zgodnie z prawem każda gmina, powiat czy województwo w Polsce może opracować, realizować i finansować program zdrowotny, a także ma obowiązek przekazać jego projekt do zaopiniowania przez agencję. Problem w tym, że AOTM ma 3 miesiące na ocenę programu, a przepisy nie przewidują żadnej sankcji zarówno za brak opinii, jak i niedopełnienie obowiązku przedłożenia programu do oceny. Powoduje to, że część samorządów realizuje swoje programy bez akceptacji agencji. Poza tym opinia AOTM nie jest dla jednostki samorządu terytorialnego wiążąca. Mam wrażenie, że zadania i rola agencji nie do końca są znane, szczególnie w mniejszych gminach czy powiatach.