Choć w czerwcu kończą się kontrakty w podstawowej opiece zdrowotnej, lekarze rodzinni wciąż nie porozumieli się z NFZ w sprawach finansowych
W zeszłym tygodniu fiaskiem zakończyły się kolejne rozmowy lekarzy POZ z Narodowym Funduszem Zdrowia. Na dziś lub jutro planowane są kolejne, również z kierownictwem resortu zdrowia. Medycy są zbulwersowani tym, że na niedawnej zmianie planu finansowego NFZ zyskały niemal wszystkie dziedziny poza POZ. Domagają się zwiększenia nakładów, a także między innymi wzrostu stawki kapitacyjnej oraz korekcji wskaźników dla tych grup pacjentów, których potrzeby rosną.
Co brak porozumienia oznacza dla pacjentów? Utrudniony dostęp do lekarza pierwszego kontaktu. A tym samym m.in. do badań i specjalistów, ponieważ do tego niezbędne jest skierowanie.
– Podkreślamy, że kończą się umowy i oczekujemy, że strona, która odpowiada za zabezpieczenie świadczeń, podejmie konstruktywne działania. Rozmowy są w toku, właśnie po to, żeby przedłużyć umowy, ale na ten moment decyzja o tym jeszcze nie zapadła – mówi Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia.
Pytana, czy istnieje niebezpieczeństwo, że kontrakty nie zostaną przedłużone, przyznaje, że takie ryzyko istnieje, choć bardziej prawdopodobne jest aneksowanie ich na krótszy termin. – My rozważamy przedłużenie tylko na lipiec. Ale za wcześnie jeszcze, żeby o tym mówić, bo wciąż liczymy na porozumienie. Chcemy umowy aneksować, na jak długo – czas pokaże – podkreśla.
Również Federacja Porozumienie Zielonogórskie (PZ) rozważa taki scenariusz. – Chcielibyśmy aneksować umowy do końca roku, ale jeśli okaże się, że to będzie niemożliwe, bo NFZ będzie twardo stał na swoim stanowisku, to pewnie nie podpiszemy ich na pół roku, tylko na krótszy okres. Myślimy o tym, żeby podpisać na miesiąc – deklaruje Jacek Krajewski, szef PZ.
– W połowie roku nie ma takiej możliwości, żebyśmy nie przedłużyli kontraktów. To ostatnia chwila, nie możemy zostawić pacjentów z niczym. Jeśli planujemy takie kroki, znacznie wcześniej ich o tym uprzedzamy – dodaje.
Przekonuje, że przy takich warunkach, jakie proponuje NFZ, będzie duży problem z zastępstwami w POZ w okresie urlopowym. – Wszędzie zaczynają się kłopoty kadrowe. Jedynym bodźcem, żeby znaleźć lekarzy na zastępstwo, są pieniądze. Jeśli podwyższa się stawki w innych działach, a my zostajemy z tym, co mamy teraz, to nie będziemy konkurencyjni i trudno oczekiwać, żeby ktoś nie wybrał kolejnego dyżuru na oddziale zamiast w przychodni POZ. To będzie powodować problemy z dostępnością, zwłaszcza w małych miejscowościach, gdzie są tylko filie większych przychodni – mówi Jacek Krajewski.
Przypomina, że POZ boryka się z niedoborem kadr nie tylko w sezonie urlopowym. – Jeśli teraz odpłynie część środków, to najpierw będzie problem z wakacjami, a potem pewnie z kolejnymi miesiącami, bo ludzie będą z POZ odchodzić – przewiduje.
Lekarze rodzinni twierdzą, że nie mogą się zgodzić na to, by budżet NFZ wzrastał, a ich udział w nim spadał. – Środki i nakłady w POZ powinny być przynajmniej utrzymane na dotychczasowym poziomie, a po zmianie planu będą mniejsze. A nie tak miało być. Mieliśmy, zgodnie z ustawą o POZ, dążyć do 20 proc. Dziś mamy około 13,7 proc. i idziemy w dół. Czyli w złym kierunku – podkreśla Bożena Janicka.
W drugim półroczu NFZ ma mieć 1,5 mld zł więcej. Część tej sumy ma pochodzić z bieżącego budżetu (ok. 1 mld zł), część (ok. 500 mln zł) z rezerwy NFZ. Pieniądze będą przeznaczone m.in. na sfinansowanie dodatkowych uprawnień dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Fundusz chce też przeznaczyć część środków na skrócenie kolejek. Dodatkowe kwoty trafią też na leczenie szpitalne i ambulatoryjną opiekę specjalistyczną.