- Lada moment ogłosimy projekt rządowej Agencji Badań Medycznych - mówi minister zdrowia Łukasz Szmowski.



Amerykanie będą finansować polskie badania medyczne? Zapowiada pan, że będzie możliwość współpracy naukowej między USA i Polską w obszarze szeroko pojętej ochrony zdrowia...
Między resortem zdrowia i amerykańskim Departamentem Zdrowia została podpisana umowa o współpracy naukowo-technologicznej, a w najbliższym czasie planuję podpisać podobną umowę w zakresie badań medycznych.
Wielu naukowców mówi, że taka współpraca już istnieje. Co w takim razie zmieni umowa, którą podpisze ministerstwo?
Pozwoli na nawiązanie kontaktów i rozpoczęcie współpracy w różnych obszarach, umożliwi polskim naukowcom ubieganie się o amerykańskie finansowanie. Proszę pamiętać, że mówimy o jednym z największych publicznych budżetów na świecie przeznaczanych na ten cel. Bez takiej umowy nie byłoby to możliwe.
Czy jakieś konkretne wspólne projekty zostaną wskazane w takiej umowie?
Zgodnie z umową National Institute of Health (NIH) deklaruje wolę współpracy z Polską w zakresie badań medycznych, ale będą wymienione najbardziej interesujące obie strony obszary badań.
Czyli?
Onkologia, kardiologia, choroby płuc czy choroby zakaźne. Do tej zawieranej generalnej umowy o współpracy będą się odwoływać konkretne akty wykonawcze, a także umowy zawarte pomiędzy konkretnymi jednostkami badawczymi na badania naukowe.
Czy w obszarach wymienionych przez pana są już konkretne pomysły na konkretne badania?
Choroby onkologiczne i kardiologiczne stanowią dzisiaj główną przyczynę śmierci na całym świecie, dlatego w tym obszarze prowadzonych wiele badań. Innym przykładem ważnego problemu zdrowotnego jest rozwój bakterii lekoopornych. Polska ma we wszystkich tych dziedzinach wysokie kompetencje, więc możemy coś zaoferować Amerykanom. Aby wykorzystać osiągnięte porozumienie i rozpocząć konkretne działania, planuję, żeby jednocześnie z podpisaniem umowy pojechali ze mną do USA aktywni naukowcy, kierownicy jednostek badawczych i żeby już od razu odbyły się robocze spotkania na poziomie ekspertów. Tak abyśmy mieli agendę pracy i projektów do zrealizowania w najbliższym czasie.
Amerykanom zależy na współpracy z Polakami? Badania medyczne nie są u nas na najwyższym poziomie.
Nasz kłopot polega na tym, że nie posiadamy odpowiednich środków. Ale mimo to prowadzi się u nas wiele badań podstawowych, ciekawych dla Amerykanów. Na przykład wspomniany problem bakterii lekoopornych.
Jak konkretnie mogłaby wyglądać taka współpraca?
Przy stworzeniu wspólnego projektu część badań mogłaby być prowadzona w Polsce, ale współfinansowana z amerykańskiego budżetu. Amerykanie mają większe zasoby finansowe, podczas gdy my mamy do zaoferowania wiedzę i naukowców. Kolejnym bonusem mogłyby być wspólne publikacje w prestiżowych czasopismach. Amerykanie wyrażają też zainteresowanie współpracą z naukowcami z całego naszego regionu, w której Polacy mogliby pomóc – stając się liderem i pośrednikiem takiej wymiany. W dodatku lada moment ogłosimy projekt utworzenia rządowej Agencji Badań Medycznych. Tutaj także powstaną miejsca pracy, m.in. dla naukowców, którzy chcą wrócić do Polski.
Co będzie robić agencja?
Chodzi o instytucję, która będzie prowadziła m.in. niekomercyjne badania kliniczne, badania populacyjne, epidemiologiczne. Istniejące Narodowe Centrum Nauki finansuje w dużej mierze badania podstawowe, natomiast Narodowe Centrum Badań i Rozwoju skupia się na badaniach wdrożeniowych i komercjalizacji. Nie ma w Polsce publicznego finansowania zaawansowanych badań klinicznych. To właśnie będzie zadaniem Agencji Badań Medycznych, która będzie m.in. sprawować nadzór nad prowadzonymi w naszym kraju projektami badawczymi, ale także samodzielnie wykonywać badania zlecone przez rządowe instytucje.
Jakie to mogłyby być badania?
Można będzie np. zweryfikować, jak jakaś technologia telemedyczna sprawdziłaby się w warunkach polskich i jaki będzie jej koszt wdrożenia. Ale przede wszystkim mam na myśli klasyczne badania skuteczności i bezpieczeństwa stosowania leków. We Francji nie da się uzyskać refundacji nowego leku, dopóki nie zostanie potwierdzona jego skuteczność w badaniach przeprowadzonych na populacji francuskiej.
To wyważanie otwartych drzwi. Przecież i tak firmy muszą przeprowadzić rzetelne badania, a przy okazji biorą koszt na siebie.
Dzisiaj jesteśmy skazani na badania komercyjne, zaprojektowane przez firmy, które leki produkują i sprzedają, a zarazem badają ich skuteczność. To właśnie producenci leków finansują badania kliniczne, przygotowują protokół badawczy i podsumowanie wyników. Agencja byłaby niezależna.
Jakim budżetem będzie dysponować?
Nad tym jeszcze pracujemy, ale musi być odpowiedni, żeby jej utworzenie przyniosło oczekiwane rezultaty. Jeżeli mamy prowadzić w Polsce medycynę opartą na faktach – Evidence Based Medicine – musimy być w stanie prowadzić własne badania, a nie polegać jedynie na badaniach komercyjnych. Środki byłyby przeznaczane również na sponsorowanie badań zgłaszanych przez samych naukowców. Agencja pomagałaby w prowadzeniu ostatnich faz badań, sprawdzających, jak opracowywane leki i nowe technologie działają na pacjentów, a także w przygotowaniu ich komercjalizacji. Tego typu agencje funkcjonują na całym świecie. Badania medyczne są dzisiaj najszybciej rozwijającym się obszarem badawczym na świecie. W Polsce nie ma jeszcze zaplecza ani metod finansowania i to chcemy zmienić.
Agencja byłaby finansowana jedynie z budżetu państwa?
Firmy farmaceutyczne mogłyby również inwestować w badania prowadzone w agencji. Dzięki temu zyskałyby ułatwienia w ramach tzw. refundacyjnego trybu rozwojowego (RTR).
Czyli zapowiadanego od jakiegoś czasu trybu dającego ułatwienia przy refundacji leków dla firm, które inwestują w Polsce.
Tak, ale nie mogą to być, jak początkowo było zapowiadane, ułatwienia za jakąkolwiek obecność na rynku polskim (np. budowa fabryki, w której są pakowane leki), tylko konkretnie za inwestowanie w badania i rozwój, m.in. za pośrednictwem agencji.