Pracy ponad ustawowe 48 godzin może odmówić zdaniem resortu zdrowia 600, zdaniem rezydentów – 1,5 tys. lekarzy. Do protestu może przyłączyć się najwyżej niecałe dwa procent wszystkich medyków szpitalnych.
Istniało poważne ryzyko, że masowe wypowiadanie przez lekarzy klauzuli opt-out, którą podpisują, żeby móc zgodnie z prawem pracować więcej niż 48 godzin tygodniowo, zagrozi funkcjonowaniu szpitali. I to już od stycznia. Większość lekarzy pracuje w nich bowiem na więcej niż jeden etat. Taki protest kadry medycznej mógł grozić wstrzymaniem przyjmowania pacjentów. Akcja miała być kontynuacją październikowego strajku głodowego – z żądaniami zwiększenia nakładów na służbę zdrowia i wynagrodzeń lekarzy.
1,5 tys. wypowiedzeń
Jeżeli lekarze wypowiedzieliby klauzule do końca listopada, to od stycznia byliby zwolnieni z obowiązku pracy ponad limit. Jednak dane na dwa dni przed końcem miesiąca wskazują, że zabrakło wśród nich solidarności.
Według informacji z urzędów wojewódzkich, które zbierały je od 9 listopada, na zlecenie Wydziału Zarządzania Kryzysowego Ministerstwa Zdrowia klauzulę opt-out wypowiedziało dotychczas 582 rezydentów. To o 200 więcej niż jeszcze tydzień temu. Z szacunków Porozumienia Rezydentów wynika, że razem z lekarzami specjalistami osób, które w ten sposób zaprotestowały, może być ok. 1500. To nadal niewiele w globalnym rozliczeniu: średnio dwóch lekarzy na szpital i 1,7 proc. z 85 tys. wszystkich pracujących w szpitalach. Między województwami – jak wynika z sondy DGP – widać jednak różnice. W niektórych klauzule wypowiedziało kilku rezydentów, a w innych nawet setka.
Lekarze przyznają, że nie jest to wynik, jakiego oczekiwali. Ale i tak jest on lepszy niż w innych tego typu akcjach przeprowadzanych w przeszłości. Podobnie uważa Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej. – Nikt nie spodziewał się, że wszyscy zareagują na wezwanie związków zawodowych – mówi, dodając, że wypowiadanie klauzuli opt-out może jeszcze przybrać efekt kuli śnieżnej i będzie więcej osób. NIL przyłączyła się do akcji (oferowała wsparcie prawnicze), głównie dlatego, jak tłumaczy Hamankiewicz, że przemęczony lekarz jest niebezpieczny dla pacjenta.
A może być więcej
Dane nie są jeszcze ostateczne. Liczba lekarzy i rezydentów, którzy rezygnują z wielogodzinnej pracy, może wzrosnąć nawet o kilkuset. Wielu ze złożeniem wniosku w sprawie wypowiedzenia klauzuli opt-out postanowiło wstrzymać się do ostatniego dnia miesiąca. W województwie łódzkim planuje to zrobić kolejnych kilkudziesięciu. – Mam sygnały od rezydentów z niektórych szpitali, że czekają z decyzją o wypowiedzeniu klauzuli, by przekonać się, jak postąpią ich koledzy z innych oddziałów – mówi dr Ewa Brodny, rezydentka z Centrum Medycyny Inwazyjnej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. I choć pomorski urząd wojewódzki mówi, że nie ma sygnałów o rezygnacjach, to zdaniem Brodny od przyszłego roku bez klauzul może pracować w całym województwie nawet 250 osób. – Do lekarzy i rezydentów, którzy wypowiadają te klauzule, dochodzą bowiem niemal każdego dnia osoby, które ich nie podpisują, zawierając umowę o pracę – mówi.
Problemy będą mieć konkretne szpitale
Ostatecznie jednak tylko niektóre szpitale mogą mieć kłopot z powodu protestu. Przykładem jest szpital kliniczny numer 2 w Rzeszowie oraz Matki Polki w Łodzi, gdzie klauzule opt-out wymówiło po ponad 100 osób. W warszawskim dziecięcym szpitalu klinicznym wymówienie podpisało 90 osób.
– Nie chcemy, żeby akcja była skierowana przeciw dyrektorom szpitali – mówi Maria Kłosińska, rezydentka w łódzkim szpitalu. Jednak to do nich kierują pismo z postulatami: zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat, likwidacji kolejek, a także poprawy warunków pracy i płacy w ochronie zdrowia. Jak tłumaczy, tylko w ten sposób mogą dotrzeć do ministra zdrowia. – Uważamy, że sytuacja w ochronie zdrowia jest fatalna, co wywołuje frustracje nie tylko u pacjentów, ale też u lekarzy. Dając skierowanie do kardiologa albo do gastroenterologa dziecięcego, wiemy, że „stawiamy” pacjentów w wielomiesięcznej kolejce – dodaje Maria Kłosińska.
Szpitale próbują zaradzić sytuacji i namawiają do dyżurowania lekarzy specjalistów, którzy wcześniej nie dyżurowali w takiej skali. Niektóre zmniejszają obsadę lekarską na dyżurach.