Odwołane tysiące wizyt to pierwszy efekt nowego podziału pieniędzy. NFZ robi, co może, ale zamieszania nie uniknie.



Sześć tysięcy SMS-ów wysłał w ciągu miesiąca mazowiecki oddział NFZ do pacjentów. Informował, że placówka, do której byli zapisani na rehabilitację, nie będzie już przyjmować w ramach funduszu. Dołączył link do miejsc, gdzie można zrealizować świadczenia.

– Dostałam z NFZ SMS z linkiem do listy 385 placówek. Dodzwonić się i umówić jest bardzo trudno, a nie mam czasu na jeżdżenie po całej Warszawie – mówi pani Małgorzata, która czekała pół roku na krioterapię po urazie łokcia. Jej placówka wypadła z finansowania na miesiąc przed zarezerwowanym terminem. W efekcie kobieta skorzystała z usług specjalistów prywatnie.

W województwie łódzkim urzędnicy NFZ oprócz listów i SMS-ów uruchomili też infolinię dla pacjentów, których placówki straciły finansowanie z funduszu. Mazowsze i Łódzkie to regiony, gdzie wygasły dotychczasowe umowy na rehabilitację stacjonarną i fizjoterapię ambulatoryjną. Ogłoszono więc konkursy i na nowo rozdano pieniądze: część placówek straciło kontrakt, inne zyskały. Efektem jest jednak zamieszanie. A to dopiero pierwsze z konkursów, które czekają NFZ w najbliższych miesiącach. Apogeum nastąpi w pierwszym półroczu 2018 r. – większość oddziałów funduszu przedłużyła do marca dotychczasowe umowy. Jednak konkursów nie ominą: muszą je ogłosić i podzielić pieniądze na nowo. Aby uniknąć chaosu, Ministerstwo Zdrowia wprowadziło sieć – placówki, które spełniły ministerialne wymogi, dostały pieniądze z NFZ bez konieczności przystępowania do konkursów. W tej grupie znalazły się największe szpitale i część poradni przyszpitalnych. Jednak przychodnie specjalistyczne, opieka jednodniowa czy część rehabilitacji do sieci nie trafiły.

– Zrobiliśmy wszystko, żeby ułatwić pacjentom te zmiany. W niektórych przypadkach interweniowali nasi urzędnicy, informacje o nowych placówkach były publikowane w lokalnych mediach, ale część pacjentów była rozczarowana, tego nie dało się uniknąć – przyznaje Anna Leder, rzeczniczka łódzkiego NFZ.

I choć należy zakładać, że w wyniku zmian świadczenia będą ostatecznie wykonywane w placówkach lepszych i nowocześniejszych, na razie jest zamieszanie. Czas i nerwy tracą pacjenci, którzy czekali w długiej kolejce na termin wizyty albo zwyczajnie przyzwyczaili się do swojego lekarza. ⒸⓅ A6

Dodatkowe 1,6 mld zł dla szpitali
Wczoraj zapadła decyzja – minister finansów Mateusz Morawiecki przekaże ekstra środki na oddłużenie szpitali. Jak wynika z informacji DGP, mowa o 1,6 mld zł, o które wnioskował resort zdrowia. Będą pochodziły częściowo z rezerwy NFZ, a częściowo z budżetu państwa. Chodzi o zapłatę za procedury medyczne, które szpitale wykonywały ponad limit umowy z NFZ (tzw. nadwykonania). Fundusz nie zawsze oddawał pieniądze, część spraw kończyła się w sądach. Najstarsze zaległości sięgają 2008 r. W sumie szpitale oczekują 2,5 mld zł (łącznie z nadwykonaniami do III kw. 2017 r.). NFZ, jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, chce zaproponować ugody i zapłacić od 50 do 90 proc. kwot, których żądają placówki. Najwięcej za leczenie onkologiczne, intensywną terapię oraz leczenie dzieci. NFZ liczy, że tym sposobem uda się zamknąć ok. 95 proc. zaległych rozliczeń. Szkopuł jest jeden: pieniądze trzeba wydać w tym roku.
Pacjenci narzekają, że nie mogą się zapisać do lekarza, do którego chodzili od lat – bo przychodnia straciła finansowanie z NFZ.
Tak dzieje się w niektórych województwach, w których na nowo rozdawane są pieniądze. Jednym z przykładów jest Mazowsze, gdzie ogłoszono konkursy w zakresie fizjoterapii. I choć ostatecznie liczba placówek, która otrzymała środki, jest niemal identyczna – było 181, jest 182 – to nastąpiły zmiany na poziomie indywidualnych placówek: w sumie 31 straciło kontrakt, a 32 nowe zyskały.
Skąd ta zmiana? Konkurs trzeba było ogłosić, bo skończyły się umowy m.in. na fizjoterapię i część rehabilitacji. Przed ich ogłoszeniem urzędnicy warszawskiego oddziału przeanalizowali dokładnie, jak wygląda dostęp do tych usług medycznych, i odkryli, że jest bardzo niesprawiedliwy dla mieszkańców wsi i małych miejscowości. Odkryto białe plamy, gdzie nie było żadnych placówek, większość, jak się okazało, skomasowano w centrum Warszawy. – Dysproporcje były naprawdę ogromne – mówi Andrzej Troszyński, rzecznik mazowieckiego oddziału NFZ.
Cel zmian to wyrównanie dostępności. W powiatach takich jak: białobrzeski, grójecki, mławski, ostrołęcki, ostrowski, zwoleński czy żuromiński, dostępność była minimalna. Na przykład dla mieszkańców powiatu białobrzeskiego niemal 20 razy gorsza niż dla mieszkańca warszawskiego Śródmieścia. A ponieważ chodzi np. o codzienne zabiegi fizjoterapeutyczne, placówka powinna być blisko. I choć pieniędzy na fizjoterapię i rehabilitację na Mazowszu było więcej (dodano m.in. fizjoterapię domową), to i tak, aby dać pieniądze placówkom w miejscach, w których do tej pory nie było usług, musiano komuś je odebrać. To z kolei odbiło się na pacjentach zapisanych do placówek, które straciły możliwość bezpłatnego leczenia.
Teoretycznie pacjenci ze skierowaniem powinni dostać w nowym miejscu ten sam termin. Nie zawsze jednak jest to proste. Jedna z chorych opowiada, że od placówki, do której była zapisana, a która straciła kontrakt z NFZ, otrzymała ofertę zabiegów płatnych – 15 zł za jeden (150 zł za 10 usług). – Skorzystałam z niej, bo bardzo boli mnie łokieć, nie mogę pracować – mówi. Na razie nie znalazła miejsca, w którym by ją przyjęto w ramach NFZ. W szpitalu przy ul. Banacha, gdzie jest prowadzony dzienny oddział rehabilitacji, nie uznano jej dotychczasowego skierowania i zaproponowano, żeby zapisała się do lekarza pracującego w szpitalu, który wyda nowe skierowanie. Terminy do lekarza są na marzec, a czas oczekiwania na zabiegi rehabilitacyjne – pół roku.
Andrzej Troszyński, przekonuje, że pacjenci zyskali – część dzięki temu, że pieniądze dostały nowe placówki, otrzymali szybsze terminy. Problem może dotyczyć poszczególnych pacjentów. Na przykład w Radomiu kontrakt stracił oddział rehabilitacji, który oferował pacjentom leczenie od kilkunastu lat. Jak przekonuje Troszyński, placówka ta złożyła o wiele gorszą ofertę niż 12 innych placówek w mieście, które finansowanie otrzymały. Nie miała na przykład specjalisty. W jej miejsce zakontraktowano dwie nowe przychodnie.
– Nie mamy specjalistów fizjoterapeutów, ale mamy lekarzy rehabilitantów o wiele lepiej wykształconych i bardziej kompetentnych. Nie tracimy nadziei na powrót do rozmów z NFZ w sprawie fizjoterapii ambulatoryjnej – mówi DGP Karolina Gajewska, rzeczniczka radomskiego szpitala.
I dodaje, że od 1 października (czyli od utraty kontraktu z NFZ na fizjoterapię ambulatoryjną) do końca roku na zabiegi było zapisanych ok. 2,1 tys. dorosłych i ok. 150 dzieci.
Doktor hab. Maciej Krawczyk, prezes Krajowej Rady Fizjoterapeutów, podkreśla, że choć zgłaszają się placówki, którym zmniejszono środki, to zmiany były potrzebne.
Konkursy NFZ na masową skalę ruszą w przyszłym roku. Zgodnie z przepisami miały być ogłoszone w tym roku, jednak wprowadzono tzw. sieć i część placówek, która spełniła odpowiednie wymogi, dostała pieniądze z NFZ bez konieczności stawania do konkursu.
Na resztę leczenia, przede wszystkim do specjalistów w poradniach, pieniądze będą rozdawane w ramach konkursów.