Kondycja systemu ochrony zdrowia jest zła, a rząd nie ma recepty na odwrócenie tej tendencji. Takie wnioski nasuwają się po czwartkowym raporcie, jaki Minister Konstanty Radziwiłł przedstawił Premier Beacie Szydło w ramach „przeglądu resortów” oraz po debacie jaka tego samego dnia nastąpiła w Radzie Dialogu Społecznego. Pracodawcy RP bardzo negatywnie oceniają proponowane zmiany. Minister Zdrowia nie przedstawił żadnych argumentów przekonujących do tego, że naprawdę poprawią one sytuację pacjentów.

Wczorajszy dzień dowiódł, że zmiany wprowadzane są z powodów ideologicznych, a nie z chęci rzeczywistej naprawy systemu. Nie wynikają one z żadnej znanej nam diagnozy problemów systemu ochrony zdrowia, a na które miałaby odpowiadać obecna reforma.

Nasz brak zgody wynika przede wszystkim z tego, że zupełnie nie rozumiemy, dlaczego celem Ministra Zdrowia jest zniszczenie wszystkie co udało się w ostatnich 18 latach wypracować w ochronie zdrowia – zarówno tego co dobre jak i tego co złe. Uważamy, że każda zmiana powinna być poprzedzona analizą, a kluczem do sukcesu jest umiejętne eliminowanie tego co się nie udało, a wspieranie tego, co pozytywnie oceniamy.

W trakcie debaty w RDS partnerzy zostali potraktowani jak zwykle - jak piąte koło u wozu. Po co bowiem robić dyskusje nad kierunkami zmian, jeśli wcześniej podjęło się decyzję w tym obszarze i ogłosiło ją już na konferencji prasowej. Przyzwoitość wymagała opóźnienia przeglądu z udziałem Ministra Zdrowia o jeden dzień, aby ogłosić decyzje po, a nie przed dyskusją. Ale czy tak ma wyglądać dialog ?

Tymczasem zastrzeżenia do reformy są bardzo duże. W trakcie dyskusji na forum RDS Pan Andrzej Mądrala, Wiceprezydent Pracodawców RP zwrócił uwagę, że przejście na system budżetowy spowoduje, że będziemy jedynym Państwem na świecie, które w ciągu 20 lat dwukrotnie dokonało kluczowej i fundamentalnej zmiany ustrojowej systemu ochrony zdrowia. Zdaniem Pracodawców RP w systemie zabezpieczeniowym – który proponuje ministerstwo - jest trudniej o efektywność, a system ten sprawdza się tylko w najbogatszych państwach. Dowodem na to są ostatnie doniesienia z Wielkiej Brytanii, także w kontekście braku lekarzy. Mimo dokładania kolejnych dziesiątków miliardów funtów lekarze emigrują do Nowej Zelandii, Kanady czy Australii, a kolejki do lekarzy rosną. Cieszymy się, że Polska aspiruje do grona Państw najbogatszych, szkoda, że robi to z jednym z najniższych budżetów na zdrowie w Europie.

Proponowane zmiany wyeliminują efektywne kosztowo tryby leczenia – czyli np. leczenie jednodniowe – podkreślił Andrzej Mądrala. Czy Polskę na to na pewno stać? Szpitale funkcjonujące w systemie ryczałtowym będą przecież wybierały tryb leczenia najlepszy – finansowo - dla nich, a nie optymalny dla pacjenta.

Symptomatyczne jest to, że mówiąc o zmianach nie mówimy o kluczowych problemach dzisiejszej ochrony zdrowia – czyli o braku mierników jakości (odsuwamy to w przyszłość), o radyklanym dofinansowaniu systemu (odkładamy to w przyszłość), a skupiamy się na zwiększeniu roli sektora publicznego kosztem prywatnego. Czyli powracamy do podziału na szpital publiczny/prywatny a nie dobry i zły. To zły podział i zła reforma systemu zdrowia.