Po dwóch dniach przywrócono ruch pociągów ze szwajcarskiej miejscowości Zermatt. Popularny ośrodek turystyczny i centrum sportów zimowych u podnóża Matterhornu był odcięty od świata z powodu obfitych opadów śniegu i zagrożenia lawinowego.

Zima uwięziła w Zermatt, w kantonie Valais na południowym zachodzie kraju, ok. 13 tys. turystów.

Po oczyszczeniu torów z wielkich, ponad metrowych zasp w środę o godz. 17.15 kolejka Matterhorn Gotthard Bahn wyjechała z kurortu. "Zermatt znów jest dostępne" - napisało w oświadczeniu lokalne biuro informacji turystycznej. Zapewniło, że w ciągu dwóch dni uwięzionym tyrystom niczego nie brakowało. "W żadnym momencie nie było zagrożenia" - dodano.

Od wtorku chętnych przewożono śmigłowcami do oddalonej o 6 km niewielkiej miejscowości Taesch, a lot kosztował ok. 200 franków szwajcarskich - pisze AFP. Według BBC w ciągu dwóch dni z tej możliwości skorzystało ok. 1000 osób. Firma Air Zermatt poinformowała, że wielu turystów w ten sposób dostało się też do samego Zermatt.

Zdaniem władz szybko postępują prace mające na celu otwarcie drogi łączącej Zermatt z Taesch, skąd można się już udać w dalszą drogę. Do Zermatt wciąż nie są wpuszczane samochody; trzeba je zostawiać na parkingu w Taesch.

W środę obniżono też stopień zagrożenia lawinowego, z najwyższego piątego do czwartego. Według Franka Techela ze szwajcarskiego instytutu lawinowego w tym roku w Zermatt spadły już 3-4 metry śniegu, co jest niezwykłym zjawiskiem w tym regionie.

Portal BBC publikuje też dramatyczne zdjęcia, przedstawiające robotników próbujących przebijać się przez siedmiometrowe zaspy na drodze na południowym wschodzie Francji, między Bessans a Bonneval-sur-Arc w Sabaudii.

Według BBC w niektórych częściach regionu w ciągu 36 godzin spadły prawie dwa metry śniegu, co według meteorologów "zdarza się raz na 30 lat". Spowodowało to liczne lawiny, braki w dostawach prądu i zakłócenia w transporcie. Pozamykane są wyciągi, pierwszy raz od 10 lat obowiązuje najwyższy stopień zagrożenia lawinowego.