UBEZPIECZENIA Coraz mniej kierowców jeździ bez ważnego OC. Ci, którzy nadal to robią, i tak przed zwrotem kosztów wypadku nie uciekną. A te są dla sprawców coraz większe
O ponad 22 proc. spadły w I półroczu przychody Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego z opłat za brak obowiązkowego komunikacyjnego OC. UFG kontroluje spełnianie obowiązku ubezpieczenia i wypłaca odszkodowania za wypadki spowodowane przez pojazdy bez polisy. Według ostatniego raportu funduszu do czerwca jego przychody z kar za brak OC wyniosły 52,3 mln zł wobec 67,3 w I połowie 2015 r. Z kolei liczba zarejestrowanych przez UFG spraw związanych z brakiem OC spadła w tym czasie do 39,6 tys., z 46,4 tys. To oznacza dużą poprawę w porównaniu z ostatnimi kilkoma latami, kiedy przyrastały i zarejestrowane sprawy, i przychody raportowane przez fundusz. W połowie 2015 r. przychody były o 20 proc. wyższe niż rok wcześniej, a w połowie 2014 r. o ponad 58 proc. Liczba zarejestrowanych spraw rosła w każdym roku o 33 proc.
UFG spadki w przychodach z kar za brak komunikacyjnego OC tłumaczy przede wszystkim mniejszą liczbą zawiadomień, które trafiają do niego z zewnętrznych instytucji kontrolnych, m.in. z policji czy wydziałów komunikacji, oraz spadkiem ogólnej liczby nieubezpieczonych pojazdów. – To z kolei jest efektem m.in. większej sprawności i nieuchronności w ich identyfikowaniu przez UFG, głównie dzięki bazie polis Ośrodka Informacji UFG – wskazuje Hubert Stoklas, wiceprezes funduszu.
W bazie fundusz gromadzi dane o zawartych polisach OC i AC. Obecnie znajdują się w niej informacje o aktywnych umowach ubezpieczenia OC dla ponad 21 mln pojazdów oraz ponad 300 mln rekordów o umowach z poprzednich lat. Jak deklaruje UFG, baza zawiera blisko 100 proc. informacji o wszystkich pojazdach zarejestrowanych w Polsce. Dzięki niej fundusz w ostatnich latach bardzo skutecznie zaczął wyłapywać pojazdy bez OC. Jeszcze w połowie 2013 r. wezwania do zapłaty kary wystawione przez fundusz na podstawie samodzielnie uzyskanych informacji stanowiły 29,24 proc. wszystkich. W połowie 2014 r. było to już 42,25 proc., rok później 43,52 proc., a w 2016 r. już ponad 59 proc. Jednocześnie spada udział wezwań wystawionych m.in. na bazie zawiadomień o braku OC z policji. W 2013 r. ich udział w całości wynosił 48 proc., w tym już tylko 30 proc.
– Z ostatnich szacunków UFG wynika, że odsetek posiadaczy pojazdów nieubezpieczonych do ubezpieczonych się zmniejszył i obecnie oscyluje wokół 0,5 proc., co daje ok. 110 tys. nieubezpieczonych. Coraz więcej kierowców zdaje sobie sprawę, że jazda bez OC po prostu się nie opłaca, a wykrycie nieubezpieczonego jest coraz łatwiejsze. Nie obserwujemy większych kłopotów z regulowaniem kar za brak OC – dodaje wiceprezes funduszu.
Gorzej sytuacja wygląda, jeśli chodzi o tzw. regresy. W połowie roku UFG prowadził w sumie blisko 16,4 tys. spraw regresowych (z czego niemal 99 proc. dotyczyło komunikacyjnego OC), na kwotę ponad 195 mln zł. Choć spraw było o 600 mniej, to kwota regresów wzrosła o 16,7 mln zł. Chodzi o roszczenia UFG wobec kierowców, którzy spowodowali wypadek nieubezpieczonym pojazdem. Po wypłaceniu odszkodowania i innych świadczeń osobie poszkodowanej fundusz żąda zwrotu tej sumy. Jeśli kierowca, który doprowadził do wypadku, i właściciel auta to dwie różne osoby, są one solidarnie zobowiązane do pokrycia kosztów poniesionych przez UFG. Połowa ze spraw regresowych UFG prowadzonych na koniec czerwca toczyła się już na etapie windykacji sądowej i egzekucyjnej.
– Odnotowujemy coraz większe roszczenia i wypłaty dla poszkodowanych w wypadkach drogowych, z którymi muszą się zmierzyć również osoby, które spowodowały wypadek nieubezpieczonym pojazdem – mówi Hubert Stoklas.
Coraz większe wypłaty dla ofiar, nie tylko bezpośrednio poszkodowanych, ale też ich rodzin, sprawiają, że zwrot wypłaconych kwot jest dla nieubezpieczonych trudniejszy do uregulowania.
– Próbując zaoszczędzić kilkaset złotych na polisie OC, nagle stają przed koniecznością zwrotu kilkunastu, kilkudziesięciu czy nawet kilkuset tysięcy złotych – wskazuje.
Jeden z największych regresów UFG to blisko 1,8 mln zł za wypadek, w którym nieubezpieczone auto zderzyło się czołowo z innym samochodem. Poważnie ranny został pasażer sprawcy. UFG wypłacił w tej sprawie wysokie zadośćuczynienie i stale wypłaca rentę.
Regresy rosną też w Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych (PBUK), które zajmuje się likwidacją szkód spowodowanych przez nieubezpieczone pojazdy z Polski w krajach systemu zielonej karty. PBUK ma obecnie regresy w 1,1 tys. spraw na łącznie 34,8 mln zł. – Wypłaty odszkodowań dokonywane są w szybszym tempie niż odzyskiwanie należności. PBUK odzyskuje w każdym roku tylko część kwot wydatkowanych w danym roku – mówi Mariusz Wichtowski, prezes PBUK.
Dodaje, że około 30–40 proc. spraw regresowych jest kierowanych na drogę sądową, a doświadczenia biura wskazują, że trudności z odzyskiwaniem wypłaconych odszkodowań od sprawców to najczęściej skutek trudnej sytuacji finansowej dłużników. Jedno z największych roszczeń PBUK związane jest z wypadkiem w Niemczech, gdzie kierowca polskiego pojazdu bez ważnego OC potrącił rowerzystę, który doznał poważnych obrażeń. PBUK dotychczas wypłacił w tej sprawie ponad 1 mln zł, a wartość całej szkody to 5 mln zł. PBUK dochodzi tu roszczeń od sprawcy i właściciela pojazdu, którzy początkowo spłacali zobowiązania w ratach. Potem płacić przestali, a sprawa trafiła do sądu.
– W przypadku gdy nie można odzyskać należności PBUK z tytułu regresu, kwoty te są księgowane w koszty PBUK – wyjaśnia Mariusz Wichtowski.
W I półroczu tego roku PBUK za szkody spowodowane poza krajem przez nieubezpieczonych polskich sprawców wypłaciło odszkodowania w 146 sprawach na łącznie 3,6 mln zł. ⒸⓅ
Kierowcy zdają sobie sprawę, że jazda bez OC się nie opłaca