W Modlinie jest dyktatura jednej linii – uważa Mariusz Szpikowski, szef PPL
Przejmuje pan Lotnisko Chopina w dobrym stanie. W 2015 r. port obsłużył 11 mln pasażerów, a spodziewany wynik netto to 180 mln zł na plusie. Za rok będzie jeszcze lepiej?
Dalszy wzrost jest pożądany i zapewne będzie miał miejsce. Ale dążenie do obsłużenia w 2016 r. np. ponad 12 mln pasażerów nie może być celem samym w sobie. Zadaniem dalekosiężnym jest pozostanie na głównych szlakach komunikacyjnych Europy, bo przecież lepiej mieć stację benzynową przy ruchliwej autostradzie niż przy mało uczęszczanej lokalnej drodze. Na przyszłość Lotniska Chopina trzeba też patrzeć przez pryzmat ograniczeń środowiskowych, hałasowych i zbliżającego się progu przepustowości.
Ale do niego brakuje jeszcze ponad 10 mln pasażerów.
Nie możemy czekać do ostatniej chwili. To trochę tak jak ze sterowaniem tankowcem: żeby wykonać pożądany manewr w przyszłości, trzeba zacząć skręcać odpowiednio wcześniej. To dlatego już dziś rozważamy możliwość symbiozy z portem w Modlinie. Te dwa lotniska mogą się uzupełniać, tworząc jeden duoport.
Duoport to połączenie lotnisk pod względem operacyjnym i wspólna polityka cenowa wobec przewoźników. Czy dla rozwoju nie jest lepsza konkurencja?
Lepiej współpracować, tworząc konkurencyjny produkt lotniskowy, uwzględniając ofertę portów ościennych, niż wzajemnie się kanibalizować. Dziś w Modlinie obsługiwana jest jedna linia, w dodatku niskokosztowa, a to nie jest optymalny model. W dalekiej przyszłości w sposób naturalny i ewolucyjny, z korzyścią dla obu lotnisk, powinien ukształtować się model ruchu lotniczego optymalny dla położenia każdego portu. Być może, gdy wielkość ruchu do tego dojrzeje, w Modlinie powinny być obsługiwane loty długodystansowe z siatką zasilającą. Modlin w przeciwieństwie do Chopina nie ma ograniczeń hałasowych, a operacje lotnicze mogą się tu odbywać przez całą dobę. Oczywiście model duoportu powinien być wpisany w krajową sieć drogową i kolejową.
W jaki sposób PPL chce przejąć kontrolę nad Modlinem, skoro mazowiecki Urząd Marszałkowski jako istotny akcjonariusz jest temu przeciwny?
Przejęcie kontroli to nie jest jedyny sposób. Zawsze do tanga trzeba dwojga, a Urząd Marszałkowski z pewnością liczy pieniądze w perspektywie wieloletniej. Dochodzi do tego dywersyfikacja ryzyka – dziś w Modlinie jest to dyktatura jednej linii niskokosztowej. Pomysł na duoport to kompatybilność Modlina z Chopinem.
Jeszcze niedawno słyszeliśmy, że Lotnisko Chopina ma być hubem przesiadkowym LOT. A teraz nagle wszystkie operacje LOT miałyby zostać przeniesione do Modlina wraz z całym systemem zaopatrzenia?
Absolutnie nie. Nikt nie zamierza przenosić nagle żadnej linii, szczególnie narodowego przewoźnika. Mówię o tym w kontekście strategii planowania długoterminowego. Bez sensu byłoby tracić potencjalny ruch. Dzisiaj nikt nie proponuje przecież, żeby pasażer przylatywał na Lotnisko Chopina, brał walizki i jechał do Modlina, gdzie będzie kontynuował podróż. Na świecie lotniska do obsługi połączeń dalekodystansowych znajdują się poza miastem. Nie ulega wątpliwości, że w przyszłości Lotnisko Chopina nie będzie w stanie obsłużyć całego ruchu lotniczego, na jaki będzie zapotrzebowanie. I lepiej, żebyśmy w sposób ewolucyjny się do tego przygotowali.
Dzisiaj nie ma na to żadnego planu?
Polska wciąż nie ma koncepcji rozwoju systemu lotniczego, czego objawem była próba budowy lotniska w Gdyni, tuż pod bokiem prężnie funkcjonującego portu w Gdańsku. Jeszcze niedawno na pytanie, ile w Polsce powinno funkcjonować lotnisk, jakiego rodzaju (czy małe, regionalne, międzynarodowe), ze strony rządu padała odpowiedź, że to sprawa samorządów: ile chcą, i na ile mają środki, tyle niech sobie budują. Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdybyśmy pozwolili samorządom na podobną, nieskoordynowaną budowę autostrad.
Dzisiaj rusza nowy port w Szymanach. Lepiej nie budować już więcej lotnisk?
Nie chcę oceniać tego konkretnego przypadku, bo być może port się obroni. Ale w Hiszpanii po spontanicznym boomie budowlanym część lotnisk stoi dziś pustych i nieużywanych. Dlatego uczmy się na błędach, i to najlepiej cudzych. Portugalia podeszła do tej kwestii rozsądniej, analizując wcześniej, gdzie są ich mocne i słabe strony, w której lidze mogą grać, z kim mogą konkurować dziś, a z kim za 10 lat. Najpierw była strategia, a potem realizacja. Model portugalski jest mi bliższy od hiszpańskiego.
Po wydaniu w przeszłości milionów złotych na koncepcję Centralnego Portu Lotniczego między Warszawą i Łodzią trafi ona już na zawsze do szuflady?
To decyzje poza portem. Nie widzę ekonomicznego sensu dla tworzenia CPL.