Około 300 pociągów rocznie ma być przeładowywanych w zbudowanym razem z Chińczykami centrum logistycznym w bazie PKP Cargo.
Firma PKP Cargo zawiązała wczoraj zapowiedzianą przez nas na Forsal.pl spółkę joint venture z Zhengzhou International Hub. Wbrew wcześniejszym spekulacjom obie strony będą miały po 50 proc. udziałów, choć Chińczycy liczyli na pakiet większościowy.
Małaszewicze obsługują tygodniowo trzy pociągi w imporcie i jeden w eksporcie. Dzięki współpracy z prowincją Henan liczba składów, które przyjadą z Dalekiego Wschodu, powinna wzrosnąć do 300 rocznie. PKP Cargo zależy na tym, żeby mieć wyłączność na obsługę wszystkich transportów na tzw. odcinku europejskim, np. od Małaszewicz do Hamburga. Prezes PKP Cargo Adam Purwin nie ukrywa: to kolejny krok w ekspansji zagranicznej grupy.
Chińczycy za pośrednictwem Polski chcą rozwijać połączenie z Dalekiego Wschodu do Europy (tzw. Nowy Jedwabny Szlak), żeby znaleźć zbyt dla towarów z Henan. W Małaszewiczach pociągi będą przeładowywane z szerokiego wschodniego toru o rozstawie szyn 1520 mm na standardowy europejski (1435 mm).
– Jeśli przedsięwzięcie przyczyni się do zwiększenia polsko-chińskiej wymiany handlowej, to należy mu przyklasnąć. W globalnej gospodarce nie da się dziś zrobić biznesu bez Azji. Kluczowi gracze branży TSL są bardzo aktywni na Dalekim Wschodzie – ocenia prof. Wojciech Paprocki z Katedry Transportu Szkoły Głównej Handlowej.
Obecnie Chiny mają 11,7-proc. udział w imporcie Polski. Ale, jak wynika z danych GUS, bezpośrednio z Państwa Środka trafia do nas niespełna 60 proc. towarów sprowadzanych z tego kraju. Inne płyną np. do portów w Niemczech i dopiero stamtąd do Polski. Wartość handlu Chin z Europą Środkowo-Wschodnią to w 2014 r. 40 mld dol. A łączne obroty Chin z UE sięgnęły w ubiegłym roku 559 mld dol.
– Gra toczy się o to, czy będziemy kolejową bramą do Europy – mówi osoba zaangażowana w przedsięwzięcie po stronie polskiej.
Transport ładunku z centralnych Chin do Niemiec koleją trwa od 11 do 14 dni, a drogą morską 35–40 dni. Transport oceaniczny wychodzi jednak taniej w przeliczeniu na kontener. Bo jeden pociąg z Chin do Europy pomieści 41 kontenerów 40-stopowych, tymczasem największe statki zabierają ponad 19 tys. TEU (kontenerów 20-stopowych). Dlatego większość towarów płynie statkami, a kolej stanowi w tych transportach 3,5 proc. Koleją wysyłają towary ci, którym zależy na czasie, ale nie chcą przepłacać za fracht lotniczy.
Bardzo dużym wyzwaniem jest brak towarów, które mogłyby być eksportowane do Chin. Plan polsko-chińskiego przedsięwzięcia jest taki, że w przyszłości pociągami będą jeździły z powrotem polskie produkty eksportowe (w szczególności żywność). Operator logistyczny DHL, który będzie odpowiadał za transporty po stronie azjatyckiej, zaopatrzył się w specjalnie wagony towarowe, które utrzymują stałą temperaturę wewnątrz, kiedy na zewnątrz jest od -25 do +25 st. C – żeby wozić przez cały rok.