Najgłośniejszy polski projekt finansowany przez internautów Secret Service zakończył się fiaskiem. Pytanie, jaki jest status prawny zbierających pieniądze i ochrona tych, którzy je wykładają
Nadal niedoceniany potencjał / Dziennik Gazeta Prawna
Crowdfunding to zbieranie kapitału za pośrednictwem platformy internetowej. Przedsiębiorca, który ma pomysł, dzieli się nim z internautami. A ci, jeśli uważają, że jest on wart realizacji, przekazują na ten cel pieniądze. Jeśli minimalna oczekiwana kwota nie zostanie zebrana, wpłaty są im zwracane.
W klasycznym modelu finansujący projekt nie otrzymują nic w zamian – nie licząc satysfakcji, jeśli przedsięwzięcie zostanie zrealizowane. Czasem mogą liczyć na jakieś uhonorowanie lub drobne świadczenia (np. egzemplarz utworu lub miejsce w spisie osób, które przyczyniły się do realizacji dzieła). Zdarza się też jednak, że mają obiecany udział w ewentualnych zyskach.
Sukces i porażka
W Polsce największym sukcesem crowdfundingu była zbiórka pieniędzy na reaktywowanie gazety komputerowej „Secret Service”. Chociaż pomysłodawcy prosili o 93 tys. zł, to w krótkim czasie dostali prawie 300 tys. zł. Sukces przerodził się w porażkę – po wydaniu dwóch numerów gazeta znikła z rynku. Okazało się, że korzystający z pieniędzy internautów mieli prawo do tytułu tylko na dwa wydania (a obiecali, że wydadzą co najmniej sześć numerów). Finansujący ich projekt o tym nie wiedzieli. Teraz słyszą, że wydawane będzie pismo komputerowe pod innym tytułem. Pojawiły się głosy, że doszło do oszustwa.
Żadne przepisy nie wspominają o crowdfundingu. Do niedawna niektórzy stosowali regulacje odnoszące się do zbiórek publicznych. Teraz – po wejściu w życie nowej ustawy, która ich dotyczy – nie ma wątpliwości, że to zły trop. – Zbiórki realizowane za pomocą przelewów, w tym poprzez platformy crowdfundingowe, nie podlegają tej ustawie – zapewnia Artur Koziołek, rzecznik prasowy Ministerstwa Administracji.
Prawo nie jest bezsilne
Czy to oznacza, że wpłacający pieniądze są pozbawieni ochrony prawnej? Zdaniem Tomasza Zalewskiego, partnera w kancelarii Wierzbowski Eversheds, nie. Wiele zależy jednak od treści umowy między projektodawcami a finansującymi. Dlatego wpłacający powinni zapoznać się z ofertą zbierającego i regulaminem platformy, która organizuje zbiórkę.
– Zgodnie z regulaminem naszego serwisu projektodawca jest zobowiązany do świadczenia wzajemnego: wspierający mogą liczyć na określoną nagrodę, która jest im znana już w trakcie zbiórki. Jeśli zbierający spełnił obiecane świadczenie, wszystko jest w porządku, nawet jeśli nie odpowiada ono gustom finansującego, który liczył np. na produkt wyższej jakości – mówi Jakub Sobczak, założyciel PolakPotrafi.pl.
– Operator platformy crowfundingowej zwykle nie ponosi odpowiedzialności wobec finansujących, o ile przekazał wpłacone przez nich pieniądze beneficjentowi. Chyba że da się wykazać, że wiedział o nieuczciwości zbierającego i zamiarze wprowadzenia w błąd osób wspierających dany projekt – wyjaśnia mec. Tomasz Zalewski.
Odpowiedzialny względem internautów jest jednak bezpośrednio projektodawca. Gdy jest on przedsiębiorcą, a pieniądze pochodzą od osób fizycznych (a w zdecydowanej większości przypadków tak jest), pod uwagę może być brana ustawa o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym (t.j. Dz.U. z 2007 r. nr 171, poz. 1206 ze zm.).
– Jeśli projektodawca wprowadził w błąd finansujących, to będą oni mieli roszczenie o zwrot wpłaconych pieniędzy. Na dodatek UOKiK może wszcząć wobec niego postępowanie – uzupełnia Tomasz Zalewski. W praktyce oznacza to, że niezadowolony konsument może skarżyć przed sądem lub do UOKiK zbierającego pieniądze tak samo jak sprzedawcę obuwia czy AGD.
W grę może też wchodzić odpowiedzialność, o której mówi kodeks cywilny: z tytułu niewykonania lub nienależnego wykonania świadczenia przez zbierającego kapitał (którego z wpłacającymi łączy umowa), a w przypadku oszustwa także z tytułu wyrządzenia szkody z jego winy. To ratunek w sytuacji – w praktyce rzadkiej – gdy zbierający to nie przedsiębiorca, ale osoba fizyczna nieprowadząca działalności gospodarczej (np. młody człowiek prosi o pieniądze na lot balonem).
– Biorąc pod uwagę ustawę o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym i kodeks cywilny, uważam, że regulacje poświęcone specjalnie crowdfundingowi nie są potrzebne. Jestem przeciwny mnożeniu aktów prawnych – mówi mec. Zalewski.
To zdanie podziela adwokat Krzysztof Wojdyło z kancelarii Wardyński i Wspólnicy. Uważa jednak, że ustawodawca celowo zwleka z wprowadzaniem dodatkowych przepisów. Bo mogłyby wyhamować impet rozwijającego się rynku. – Być może liczy też, że branża sama wypracuje coś w rodzaju kodeksu dobrych praktyk, który wyeliminuje możliwość przeprowadzania oszukańczych zbiórek – mówi mec. Wojdyło.